Inflacja w listopadzie wyniosła 7,7 proc., co jest wynikiem najgorszym od dwóch dekad. Robert Telus, poseł PiS, goszcząc na antenie Polskiego Radia, przekonywał jednak, że Polacy odczuwają wzrost cen w mniejszym stopniu.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl.
Polityk stwierdził, że dzieje się tak dzięki podnoszeniu pensji. - W tej chwili mamy dużo większy wzrost wynagrodzeń w porównaniu do cen. Oznacza to, że wynagrodzenia rosną szybciej niż inflacja - stwierdził. - Ten rząd robi wszystko, aby inflacja nie dotknęła tak bardzo Polaków - dodał.
Wyjaśnił również, że "w momencie, gdy pandemia zaczęła się w Polsce, to rząd przeznaczył wielkie pieniądze na to, aby nie dotknęło nas bezrobocie".
Polityk wpisał się w narrację obozu władzy, którą ten powtarza od miesięcy. - Inflacja nie ma wpływu na zasobność portfeli Polaków. Wszystkie wynagrodzenia i świadczenia emerytalne rosną znacząco szybciej niż inflacja - mówił jeszcze w lipcu prezes NBP Adam Glapiński. - Kiedy wynagrodzenia rosną dwa razy szybciej niż inflacja, oznacza to, że za zarabianą kwotę możemy kupić dwa razy więcej - tłumaczył z kolei premier Mateusz Morawiecki.
Czy pensje Polaków faktycznie rosną szybciej niż inflacja? Prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej, w programie "Studio Biznes" wyjaśniał, dlaczego to mit. Podwyżkę przewyższającą inflację otrzymuje bowiem niewielka część pracujących.
- Jeżeli chodzi o te wzrosty płac, które podają rządzący, to podają je dla sektora przedsiębiorstw. I to tych, które mają zatrudnienie powyżej dziewięciu osób. Jak powszechnie wiadomo, to obejmuje najwyżej 30 proc. zatrudnionych w Polsce. A więc pozostali nie mają wzrostu płac rzędu 8-9 proc. Jeżeli w ogóle mają ten wzrost płac, to na pewno niższy od inflacji. Większość Polaków traci - stwierdził ekspert.
Jego zdaniem, wywoływanie przeświadczenia, że podwyżki są powszechne, może doprowadzić do dalszego wzrostu inflacji.
- Takie opowiadanie o płacach, zderzanie ich z inflacją, to jest typowe nakręcanie spirali cen i płac. Ci, którzy słyszą w telewizji pana premiera, pana wicepremiera, że jeszcze im powinno coś w kieszeni zostać w związku ze wzrostem płac, będą chodzić do swoich pracodawców i mówić: Dajcie nam podwyżkę. A podwyżka to wzrost kosztów, a wzrost kosztów to kolejna inflacja. Rządzący nakręcają spirale cen i płac.
Zdaniem prof. Nogi oczekiwania inflacyjne przedsiębiorstw i gospodarstw domowych są już dziś bardzo duże, co może w jeszcze większym stopniu utrudnić walkę z inflacją.