Amantadyna, wbrew alarmom lekarzy, wciąż jest uznawana przez niektórych Polaków za cudowny lek na COVID-19, choć z naukowego punktu widzenia - co podkreśla także resort zdrowia - na ten moment badania nie potwierdzają skuteczności leku w leczeniu COVID-19. Ministerstwo Zdrowia zauważyło zainteresowanie preparatami dostępnymi w Polsce, dlatego administracyjnie ograniczyło ich dostępność. Decyzja resortu dotyczy produktu leczniczego Viregyt-K (Amantadini hydrochloridum). Od 10 grudnia kupić można nie więcej niż trzy opakowania po 50 kapsułek na 30 dni.
Standardowo lek jest stosowany w Polsce przede wszystkim do leczenia choroby Parkinsona. Lek stosowany jest też w leczeniu zaburzeń neurologicznych - np. objawiających się ruchami mimowolnymi. Bywa stosowany przy leczeniu grypy typu A, chociaż wykorzystanie w tym celu jest już marginalne.
Maciej Jakubczyk, prezes GdziePoLek.pl w komentarzu, który Gazeta.pl publikuje jako pierwsza, potwierdza, że zainteresowanie lekiem było widoczne w statystykach.
Apteki odnotowywały mniej więcej dwukrotne zwiększenie liczby dziennej sprzedaży preparatu już w listopadzie. - Liczba aptek dysponujących lekiem używanym przez chorych na Parkinsona zaczęła się szybko zmniejszać - wyjaśnił.
Jak dodał, sytuacja zmieniła się jeszcze bardziej, gdy resort zdrowia ogłosił decyzję o wprowadzeniu ograniczeń. - Po ogłoszeniu reglamentacji, w czwartek 9 grudnia, dzienna liczba rezerwacji online w całym serwisie GdziePoLek wzrosła prawie trzykrotnie w porównaniu do początku tygodnia - powiedział. Za wzrost odpowiadał właśnie Viregyt-K, dotyczyło go 65 proc. realizowanych w czwartek rezerwacji.
Jak wyjaśniają przedstawiciele serwisu, wzrost sprzedaży związany jest z epidemią koronawirusa. - W Polsce jest wiele osób wierzących w skuteczność amantadyny jako preparatu przeciwko COVID-19, pomimo braku oficjalnych wskazań w tym rozpoznaniu - twierdzi ekspert GdziePoLek.
Spadek dostępności refundowanego opakowania amantadyny Źródło i wykres: GdziePoLek.pl
Dostępność leku znacząco zmniejszyła się ostatniego dnia obowiązywania starych przepisów. Opakowania Viregyt-K z importu, dostępne jeszcze w czwartek bez większych problemów, w ok. 55 proc. aptek, w piątek było już dostępne w ok. 20 proc. aptek współpracujących z serwisem. Dostępność opakowania refundowanego spadła jeszcze bardziej - z około 30 proc. aptek do 20 proc. Serwis otrzymuje już pierwsze sygnały, że produkt stał się także trudno dostępny w hurcie.
Mgr farmacji Olga Sierpniowska, redaktorka GdziePoLek, sugeruje, że Polacy mogli "rzucić się" na amantadynę, bo źle zrozumieli komunikat ministerstwa. - Pacjenci mogli mieć przeświadczenie, że po 10. grudnia nie kupią już w ogóle leku i że należy szukać opakowań nierefundowanych (z importu). Ministerstwo Zdrowia już kiedyś wprowadziło bowiem tego typu reglamentację. Ale ograniczenia wprowadzone od 10 grudnia dotyczą tylko opakowania refundowanego. Dzięki reglamentacji pula produktów dla chorych na Parkinsona byłaby zabezpieczona poprzez uniemożliwienie wykupywania jej w innych celach - tłumaczy.
Jak wyjaśnia ekspertka, opakowania z importu dostępne będą jednak dla pacjentów na takich samych zasadach, jak do tej pory. Oczywiście o ile utrzyma się odpowiednia ich podaż na rynku, czyli jeśli Polacy nie zaczną masowo wykupować również wersji nierefundowanej. Decyzja resortu zdrowia nie dotyczy jednak preparatów importowanych. Co ważne, lekarze mogą nadal wypisywać recepty, tyle że bez refundacji.
Popularność Amantadyny w wersji refundowanej swoje źródło mogło mieć w cenie. - Nawet jeśli pacjent nie miał zniżki refundacyjnej na recepcie, apteka mogła sprzedać opakowanie Viregyt-K bez refundacji. Po ustalonej urzędowo cenie 100 proc., która wynosi ona nieco ponad 20 zł. Tymczasem cena analogicznych opakowań z importu może sięgać nawet 100 zł - wyjaśnia Olga Sierpniowska.