Organizowane od stuleci jarmarki są, zwłaszcza te świąteczne, atrakcją turystyczną, okazją do kupienia prezentów i zrobienia przedświątecznych zakupów. Z uwagi na czwartą falę pandemii wiele z nich stanęło pod znakiem zapytania - jedne miasta europejskie je otwierają, inne wciąż się wahają, część miast już zdecydowała o odwołaniu jarmarków. Jak donosi Deutsche Welle, tak zrobiła Saksonia i Bawaria, szczególnie dotknięte pandemią - coroczne jarmarki m.in. w Monachium czy Norymberdze, na które przyjeżdżali turyści z całego świata, zostały odwołane.
Tradycja jarmarków wywodzi się właśnie z Niemiec, gdzie w tym roku te targi, które zostały otwarte, składają się ze stanowisk w wydzielonych miejscach, a klienci i zwiedzający muszą być w maseczkach i okazać się paszportami covidowymi lub zaświadczeniami, że są ozdrowieńcami.
Tymczasem we Wrocławiu tłumy Polaków wybrały się na zakupy, nikt nie wymaga żadnych dokumentów covidowych, a osoby zwiedzające zazwyczaj nie mają maseczki ochronnej.
Różnice między obydwoma krajami to nie tylko frekwencja i respektowanie obostrzeń, ale także ceny produktów, np. w Krakowie za talerz pierogów albo pajdę chleba ze smalcem trzeba zapłacić przynajmniej 30 złotych, a za zupę 25 złotych - informuje Polsat News.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Na jarmarku we Wrocławiu 0,2 l grzanego wina kosztuje 15 złotych. W tej samej cenie jest przejażdżka kolejką lub na karuzeli czy 100 g orzechów na stoisku z bakaliami i małe opakowanie pieczonych kasztanów. Za serwowane na jednorazowych talerzykach potrawy, które możemy zjeść na mrozie, zapłacimy jak w restauracji, co zauważa autor bloga "Wrocławskie podróże kulinarne".
"Szaszłyk - 38 zł, golonka - 38 zł, karkówka - 35 zł, kiełbasa - 25 zł, bigos - 20 zł, kaszanka - 18 zł, pajda chleba - 25 zł. Na wrocławskim jarmarku znajdziemy też opakowanie frytek za 20 zł (duże, małe kosztuje 16 zł, za sos trzeba dopłacić 2 zł), gofry w cenie od 8 (bez dodatków) do 24 zł, hiszpańskie churrosy w cenie od 15 do 40 zł i watę cukrową, która w wersji XXL kosztuje nawet 30 zł" - poinformował za pośrednictwem swojego konta na Facebooku bloger.
Według dziennikarki Business Insidera, która sprawdziła, jaki trend utrzymuje się na jarmarku w Schwedt, ceny różnią się od tych polskich. Jak czytamy: "Grzane wino jest nieco tańsze, kosztuje 3 euro, a więc w przeliczeniu niecałe 14 zł. Są i opcje bezalkoholowe - kakao kosztuje 2,5 euro, czyli 11,5 zł. Stosunkowo drogi jest currywurst (grillowana kiełbasa ostro przyprawiona), który kosztuje 4 euro (18,4 zł). Dorosły zapłaci za godzinę na lodowisku 3,5 euro - i tyle samo za wynajem łyżew. Łącznie taka przyjemność będzie więc kosztowała w przeliczeniu na polską walutę 32 zł. Dzieci do 14. roku życia zapłacą 5 euro (ok. 23 zł). 2 euro zapłacimy za mały popcorn, 2,5 euro za przejażdżkę na karuzeli. Są też budy z prezentami - na przykład ręcznie wyrabianymi piernikami za kilka euro".
Dowiedzieliśmy się również, jakie ceny są na mniejszym jarmarku świątecznym. W Łodzi za 6 zł kupimy m.in. 100g krówek (6 zł), ozdoby choinkowe wykonane na szydełku w kształcie renifera albo aniołka za 5 zł, bombki od 8 zł. Droższą dekoracją jest wieniec na drzwi (80 zł).
Ceny atrakcji podobne są do tych we Wrocławiu. Za karuzelę wenecką albo przejażdżkę ciuchcią zapłacimy 12 zł. Kubek grzańca o pojemności 240 ml to kosztuje 12 zł, a kawy 7 zł. Menu jest skromniejsze niż we Wrocławiu. W Łodzi na porcję kiełbasy z grilla wydamy 10 zł.