W piątek 17 grudnia Sejm przyjął projekt ustawy budżetowej na 2022 rok, który zakłada, że w nadchodzącym roku dochody budżetu państwa wyniosą 491,9 mld zł, a wydatki 521,8 mld zł. Deficyt ma wynieść nie więcej niż 29,9 mld zł. Za jej przyjęciem głosowało 230 posłów, przeciw było 222.
Uwagę ekonomistów zwrócił zapisany w ustawie budżetowej poziom inflacji - 3,3 proc. Uważają oni, że wskaźnik ten nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, a inflacja może być nawet dwukrotnie wyższa.
"Spodziewamy się, że inflacja osiągnie swoje maksimum w grudniu (powyżej 8 proc. r/r), po czym spadnie na skutek wprowadzenia tarczy antyinflacyjnej. W całym roku pozostanie jednak wysoka, przekraczając poziom 5 proc. Do górnego przedziału odchyleń od celu NBP (3,5 proc.) zbliży się naszym zdaniem dopiero na przełomie 2023/24" - prognozują ekonomiści PKO BP, których cytuje portal inwestycje.pl, powołując się na ISB News. Eksperci z Banku Ochrony Środowiska spodziewają się, że wskaźnik inflacji średniorocznej wyniesie w 2022 roku 6 proc., a ci z ING przewidują inflację na poziomie 7 proc.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu gazeta.pl.
Jak podaje infor.pl, obecnie minimalne wynagrodzenie otrzymuje 2,2 mln Polaków. W 2022 roku rząd przewiduje podwyżkę o 7,5 proc. względem tego roku, co oznacza, ze najniższa płaca dla zatrudnionych na podstawie umowy o pracę wyniesie 3010 zł brutto. Na jej waloryzację ma wpływ zapisany w budżecie poziom inflacji.
W ustawie czytamy:"Jeżeli prognozowany na rok następny wskaźnik cen, o którym mowa w art. 2 ust. 2 pkt 3, wynosi: co najmniej 105 proc. - ustala się dwa terminy zmiany wysokości minimalnego wynagrodzenia oraz wysokości minimalnej stawki godzinowej: od dnia 1 stycznia i od dnia 1 lipca; mniej niż 105 proc. - ustala się jeden termin zmiany wysokości minimalnego wynagrodzenia oraz wysokości minimalnej stawki godzinowej: od dnia 1 stycznia".
Co to oznacza? Gdyby w budżecie prognozowany wzrost cen wynosił powyżej 5 proc., rząd byłby zmuszony dwukrotnie podnieść wysokość minimalnego wynagrodzenia - raz na początku, a później w połowie roku. Niestety, mimo szalejącej inflacji, do adekwatnego wzrostu płac nie dojdzie, a to ze względu na przyjęty nierealny wskaźnik.