To, że będzie drożej, było oczywiste, ale skala podwyżek wielu mocno zaskoczyła. Wzrost rachunków za energię elektryczną dla gospodarstw domowych średnio o około 24 proc. jest najwyższy w historii - zauważył analityk think tanku Polityka Insight Robert Tomaszewski. To przekłada się (a raczej przekładałoby się - o czym za chwilę) o średnio około 21 złotych miesięcznie więcej (netto) już od stycznia.
Urząd Regulacji Energetyki w komunikacie stwierdzał, że "wysokie hurtowe ceny energii oraz koszty zakupu praw do emisji CO2 głównymi przyczynami wzrostu naszych rachunków". To powody, dla których dystrybutorzy oraz tzw. sprzedawcy z urzędu zdecydowali się zawnioskować o podwyżki. W przypadku gospodarstw domowych ci sprzedawcy - to spółki z grup dużych państwowych firm energetycznych: PGE, Tauronu, Enei i Energi - nie mogą zmieniać cenników bez otrzymania odpowiedniej zgody ze strony URE. Nie zawsze taką zgodę dostają, czasem muszą składać kolejny wniosek, choć tym razem Urząd zatwierdził solidną podwyżkę.
Więcej wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl.
Stawki za dystrybucję wzrosną średnio o 9 proc., a za sprzedaż (czyli obrót) o 37 proc. "Oznacza to, że od 1 stycznia 2022 r. łączny średni wzrost rachunku statystycznego gospodarstwa domowego rozliczanego kompleksowo (sprzedaż i dystrybucja w grupie G11) wyniesie ok. 24 proc. w stosunku do roku 2021, co oznacza wzrost o ok. 21 złotych netto miesięcznie" - podał Urząd Regulacji Energetyki. Nominalnie to średnio około 21 zł netto miesięcznie więcej na rachunku.
Tak zwana tarcza antyinflacyjna sprawi, że w pierwszym kwartale te podwyżki nie będą aż tak znaczące. W jej ramach między innymi czasowo obniżony zostanie VAT na energię elektryczną z 23 do 5 proc. Tauron, Enea i PGE już zapowiedziały, że ich klientom rachunki od stycznia wzrosną w wyraźnie mniejszej skali - średnio o 6 zł więcej niż obecnie. Pytanie, jak rachunki będą wyglądać później, gdy tarcza wygaśnie (niewykluczone, że będzie przedłużana, choć to ogromny koszt, już teraz całość rozwiązań to wydatek około 10 miliardów złotych).
Tarcza obniża też (od początku stycznia do 31 marca) VAT na gaz ziemny i energię cieplną - z 23 do 8 proc. i to także pozwoli obniżyć nieco podwyżki rachunków na gaz. URE zatwierdził w piątek również taryfę PGNiG na gaz ziemny. Tutaj podwyżka średnio wynosi aż 54 proc. I to pomimo, że Urząd mógł zastosować nowy mechanizm, zgodnie z którym skalę wzrostu można rozłożyć częściowo na trzy lata (dokładnie rozłożone zostaną koszty zakupu surowca).
Nie każdemu rachunek za gaz zwiększy się tak samo. Dla korzystających z gazu tylko w kuchenkach wzrost sięgnie 41 proc., co przekłada się na około 9 zł netto więcej miesięcznie. Dla tych, którzy gazem także ogrzewają wodę, rachunki zwiększą się o 54 proc., czyli o około 56 zł, a ci, którzy ogrzewają tym paliwem domy, zapłacą o 58 proc., czyli o około 174 zł netto więcej. To wszystko wyliczenia URE, które nie uwzględniają wspomnianej obniżki podatku VAT, w pierwszym kwartale możemy się zatem spodziewać mniejszych podwyżek.
Skala ruchu taryfowego zaskoczyła ekspertów. Samych podwyżek oczywiście się spodziewali, firmy energetyczne zapowiadały je od dawna, trudno było też oczekiwać innych wniosków w sytuacji tak silnych wzrostów cen surowców i uprawnień do emisji CO2. Dlatego ekonomiści największych działających w Polsce banków zaczęli rewidować swoje prognozy dotyczące inflacji, niestety w górę. O ile wcześniej zakładali, że jej szczyt właśnie mijamy i w grudniu wskaźnik może przekroczyć 8 proc., to teraz średnia oczekiwań dotyczących maksimum przesunęła się na ponad 9 proc. i dalej w przyszłość.
"Stolik prognostyczny wywrócił się" - napisali w komentarzu ekonomiści mBanku. Ich zdaniem inflacja średnioroczna w 2022 r. wyniesie 7,8 proc. - poprzednie szacunki zakładały 6,3 proc.) ze szczytem na poziomie około 9 proc. rok do roku w trzecim kwartale przyszłego roku. mBank szacuje też, że jeśli tzw. tarcza antyinflacyjna nie zostanie wydłużona, w kwietniu ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych wzrosną o kolejne nieco ponad 17 proc. W przypadku gazu wzrost cen po uwzględnieniu tarczy od początku roku będzie na poziomie 35 proc. (brutto), a po jej wygaśnięciu w kwietniu o około 14 proc.
"Zakładaliśmy podwyżki w dużo mniejszej skali. Dodatkowo, specustawa rozkładająca podwyżki cen gazu na 3 lata powoduje, że należy się spodziewać wysokich podwyżek taryfy również w 2023 roku. Podobnie nie liczymy na ograniczenie wzrostu cen energii elektrycznej" - zaznaczają. To sprawia, że prawdopodobieństwo przedłużenia tarczy jest spore, tyle że oznacza, że choć niższa będzie inflacja w 2022 roku, to wyższa w 2023.
Także Pekao SA zaznacza, że zakładało mniejsze podwyżki - eksperci tego banku spodziewali się wzrostu cen energii elektrycznej o 20, a gazu o 16 proc. Ich zdaniem, w pesymistycznym scenariuszu szczyt inflacji może przypaść na kwiecień i wynieść około 9,5 proc., a średniorocznie nawet 8 proc. "W obliczu tak wysokiej presji inflacyjnej rząd może wydłużyć w czasie i rozszerzyć zasięg 'tarczy antyinflacyjnej', co sugerował w niedawnych wypowiedziach premier Morawiecki, jednak oznacza to jedynie odroczenie w czasie nieuchronnego wyroku w postaci wzrostu cen" - argumentują.
Ekonomiści PKO BP stwierdzają, że wprawdzie wpływ wzrostu cen energii na konsumentów "będzie ograniczany przez 'tarczę antyinflacyjną', ale nawet po jej uwzględnieniu skala wzrostu cen jest większa niż zakładaliśmy". Zakładają, że tarcza zostanie wydłużona, co oznaczać będzie wzrost średniorocznej inflacji do 7,7 proc. w 2022 i 5,4 proc. w 2023 roku z szacowanych przez nich na 2021 rok 5 proc.
Także według ING BSK szczyt inflacji przesunie się w czasie na pierwszy kwartał przyszłego roku i w górę do ponad 9 proc., a jej średnioroczny poziom do 7,1-7,3 proc. w 2022 r. (wcześniej bank obstawiał 6,7 proc.).
Najwyższy poziom inflacji spośród omawianych zespołów ekonomistów widzą eksperci BNP Paribas - szacują, że przypadnie na czerwiec i sięgnie 9,6 proc., a średnioroczny wzrost cen może wynieść w 2022 r. aż 8,2 proc. - to szacunki bez uwzględnienia przedłużenia tzw. tarczy antyinflacyjnej rządu.
Podsumowując komentarze ekonomistów: tarcza zmniejszy podwyżki na początku przyszłego roku, ale wzrost cen prądu i gazu będzie tak silny, że inflację mimo wszystko podbije, a dodatkowo zostanie "rozsmarowany" na dłużej.
Utrzymująca się dłużej podwyższona (mocniej niż wcześniej prognozowano) inflacja może oznaczać, że stopy procentowe też będą bardziej rosły, niż zakładano jeszcze niedawno. Docelowy poziom w okolicach 3 proc. w tym momencie odchodzi do przeszłości.
"Po decyzji URE rynek może zacząć wyceniać bardziej agresywne podwyżki stóp niż obecnie ok. 3%. Opcją minimum może być dojście do poziomu Czech (4%), a że w PL cykl rozpoczął się później, to wysokie stopy mogą być utrzymane przez dłuższy czas niż w Czechach (jak na Węgrzech)" - skomentował na Twitterze ekonomista Grzegorz Maliszewski. To od poziomu WIBORu (zwykle trzymiesięcznego - 3M), zależy wysokość rat kredytów hipotecznych.
Także mBank uważa, że w przyszłym roku główna stopa procentowa dojdzie do 4 proc. - a dotąd zakładał, że poziomem docelowym będzie 2,5 proc. Główne uderzenie RPP powinno nastąpić w pierwszej połowie przyszłego roku, a w kolejnym niewykluczone są już pierwsze obniżki.
"Nie można wykluczyć, że przyszły rok zakończymy ze stopą referencyjną w okolicach 4,00-4,50%" - to z kolei opinia Pekao SA. Ekonomiści tego banku zauważają, że wyzwaniem stają się tylko napędzające inflację ceny energii, mocniej niż w ostatnich latach drożeć będzie także żywność. Do tego dochodzi napięta sytuacja na rynku pracy. Pracownicy mogą chętniej iść po podwyżki (mają teraz bardzo dobre argumenty), a to może wywołać tzw. efekty drugiej rundy. Według ekspertów ING już mamy z tym do czynienia. "Na razie to przenoszenie kosztów, wkrótce płac" - uważają.
W poniedziałek poznaliśmy też dane, które wzmacniają i szansę na dalszy solidny wzrost inflacji, jak i uprawdopodabniają podwyżki stóp procentowych. GUS podał, że produkcja przemysłowa w listopadzie wzrosła bardzo silnie - aż o 15,2 proc. rok do roku. Ale jednocześnie w dwucyfrowym tempie - o 13,2 proc. rok do roku - zwiększyły się ceny producentów. To przełoży się na konsumentów, a dla Rady Polityki Pieniężnej oznacza, że jest co studzić. "Zanosi się na bardzo mocny koniec roku, jeśli chodzi o wzrost PKB. Wysokiej aktywności towarzyszy jednak dalej narastająca presja cenowa. Szczyt inflacji dopiero przed nami!" - pisze BNP Paribas, a mBank dodaje: "Jest jednak z czego hamować i co hamować. Piłka po stronie RPP".