Biedronka podnosi pensje swoim pracownikom. Najbardziej mają zyskać kasjerzy

Biedronka, największy prywatny pracodawca w kraju i jeden z największych w Polsce w ogóle, ogłosiła, że podniesie wynagrodzenia. Skala podwyżek jest zbliżona do aktualnej - to znaczy listopadowej - inflacji. Według wielu ekonomistów, presja na podwyżki, podsycana coraz szybszym wzrostem cen konsumpcyjnych, stwarza realne ryzyko powstania spirali cenowo-płacowej. To zjawisko, którego bardzo nie chciałby zobaczyć NBP.
Zobacz wideo Czy inflacja jest poza kontrolą? Borys: Wydaje mi się, że nie

Od 1 stycznia 2022 roku Biedronka podniesie pensje wszystkim swoim pracownikom sklepów i centrów dystrybucyjnych. Wysokość podwyżek zamknie się między 200 a 250 zł miesięcznie, w zależności od stanowiska, doświadczenia i wykonywanych zadań. Najwięcej mają zyskać kasjerzy. 

Więcej wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl. 

Biedronka podniesie pensje

Wynagrodzenie sprzedawcy-kasjera w tej sieci od nowego roku ma wynosić 3460-3800 zł (brutto) w przypadku początkujących i 3600-4050 zł dla osób pracujących od więcej niż trzech lat. Kierownik sklepu na start będzie mógł liczyć minimum 5100 zł. Magazynierzy zarobią od 3800-4100 zł, a inspektorzy ds. administracyjno-magazynowych od 4650 do 4950 zł. Sieć podaje, że możliwe też są dodatkowe premie uznaniowe. 

Biedronka jest w ścisłej czołówce największych pracodawców w kraju - zatrudnia ponad 70 tys. osób, z czego podwyżki ma dostać ponad 60 tys. z nich. Wzrost pensji rocznie będzie kosztować firmę 142 mln zł. To kolejny rok z podwyżkami, od początku tego roku wynagrodzenia wzrosły o 200 zł.

Od kilku lat Biedronka w ten sposób rywalizuje o pracowników - i nie tylko ona. Robi to również za pomocą  pakietów socjalnych i innymi benefitów, takich jak paczki świąteczne dla dorosłych pracowników (77 tys. osób) i ich dzieci, czy ogłoszony w tym roku "500 plus" dla części zatrudnionych - przysługuje rodzinom wielodzietnym (wychowującym przynajmniej czworo uczących się dzieci).

Inflacja rośnie, rosną obawy przed spiralą cenowo-płacową

Podwyżka w Biedronce to około 8 proc. Przeciętnie w Polsce pensje rosną nieco szybciej - według GUS, wynagrodzenie w trzecim kwartale tego roku wyniosło 5 657,30 zł brutto, co oznaczało wzrost rok do roku o 9,4 proc. "Biedronkowa" dynamika płac zbliżona jest do tempa, w którym rosną teraz ceny towarów i usług kupowanych przez polskich konsumentów. W listopadzie inflacja wyniosła 7,8 proc. rok do roku. Choć jeszcze niedawno ekonomiści spodziewali się, że właśnie oglądamy inflacyjny szczyt, to teraz już prognozują, że na tym poziomie wzrost cen jednak się nie zatrzyma i w przyszłym roku zobaczymy inflację z "dziewiątką" z przodu. Wszystko przez drożejącą energię, co rządowy pakiet inflacyjny złagodzi tylko częściowo i tylko na krótki (zapewne) czas. Także średnioroczna inflacja w tym roku będzie wyższa niż wcześniej szacowano - na przykład mBank spodziewa się, że wyniesie 7,7 proc. 

Wysoka inflacja motywuje Polaków do wnioskowania o podwyżki, zresztą wielu pracodawców i tak musi to robić, walcząc o pracowników na trudnym rynku. Do tego drożejące surowce i rosnące inne koszty produkcji sprawiają, że firmy muszą podnosić ceny wytwarzanych przez siebie produktów czy usług. To może dalej napędzać oczekiwania podwyżek i prowadzić do powstania swego rodzaju pętli - spirali cenowo-płacowej. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego Polska - wśród 19 badanych przez PIE państw - jest drugim najbardziej narażonym na wystąpienie tego zjawiska krajem. 

To dlatego, że nasz rynek pracy jest na tle europejskim mocny - problem z dostępnością pracowników w różnych branżach obserwowany jest od dawna, stosunkowo łatwiej jest więc im żądać podwyżek. "Inflacja w Polsce będzie bardziej uporczywa, niż na zachodzie, a to dlatego, że nasza gospodarka wchodzi już w fazę przegrzania, będzie rosnąć presja inflacyjna związana z brakiem rąk do pracy, który będzie wzmagał presję płacową" - mówił Next.gazeta.pl Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole

Powstanie spirali cenowo-płacowej poważnie utrudniłoby NBP walkę z inflacją. W ostatnich wypowiedziach prezes banku Adam Glapiński zaznaczał, że tego zjawiska jeszcze u nas nie ma, ale na wszelki wypadek podnoszenie stóp to ryzyko ogranicza. "Sytuacja pracowników na polskim rynku pracy w ostatnich miesiącach jest faktycznie korzystna, ale w tym momencie nie ma sygnałów występowania tzw. spirali płacowo-cenowej" - mówił pod koniec listopada w wywiadzie dla Interii. "Niemniej, przy obecnie podwyższonej inflacji wiedzionej głównie szokami zewnętrznymi i oczekiwanym utrzymaniu się korzystnej sytuacji pracowników, uzasadnione było podwyższenie stóp procentowych NBP w ostatnich miesiącach, by ograniczyć ryzyko w tym obszarze" - dodawał. A kolejne podwyżki stóp są już w zasadzie przesądzone - tak wynikało z wypowiedzi prezesa na konferencji po grudniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Ekonomiści spodziewają się, że stopy w tym roku mogą wzrosnąć do nawet 4 proc. z obecnych 1,75 proc. 

Największym pracodawcą w Polsce jest Poczta Polska, która zatrudnia ponad 80 tys. osób, choć to zatrudnienie stopniowo zmniejsza - ale i ona od nowego roku zapowiedziała podwyżki. Biedronka (czyli Jeronimo Martins Polska, tak nazywa się polska gałąź portugalskiej firmy, właściciela tej sieci sklepów) jest na drugim miejscu. Dalej w czołówce są inne państwowe firmy, takie jak Polska Grupa Górnicza i PKP. 

Więcej o: