Drożejące paliwa, energia, gaz, żywność, dla wielu Polaków mogą być coraz większym problemem. Portfele podgryza też inflacja, która w grudniu wyniosła - wedle szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego - 8,6 proc.
Kto odpowiada za tę sytuację? Rząd przekonuje, że inflacja została zaimportowana i jest skutkiem działań UE, sytuacji międzynarodowej i polityki rosyjskiej. Wskazuje też na konsekwencje uruchomienia tarcz antykryzysowych. Prorządowe media drogi gaz nazywają "podatkiem tuskowym", czyli odległą konsekwencją działań rządu Donalda Tuska.
Z sondażu przeprowadzonego przez IBRiS dla "Rzeczpospolitej" wynika, że Polacy w kwestii odpowiedzialności za wyższe ceny mają swoje zdanie. Na pytanie "Kto odpowiada za podwyżki cen podstawowych produktów np. chleba, cukru, mąki" 63,5 proc. ankietowanych wskazało rząd. 59,8 przyczynę podwyżek upatruje w światowych problemach związanych z epidemią COVID-19. 32,2 proc. badanych wskazuje Narodowy Bank Polski. Unię Europejską za podwyżki wini 17,3 proc. badanych, opozycję 8,5 proc., inne przyczyny wskazuje 9,5.
Ankieterzy zapytali też o to, "czy rząd podejmuje odpowiednie działania, by chronić gospodarstwa domowe przed skutkami wzrostu cen".
"Zdecydowanie nie" odpowiedziało 35,8 proc. badanych, a "raczej nie" 23,7 proc. Negatywne zdanie wobec działań gabinetu Mateusza Morawieckiego ma więc 59,5 ankietowanych.
"Raczej tak" stwierdziło 31,7 proc. badanych, a "zdecydowanie tak" zaledwie 5,7 proc. badanych. 3,1 proc. nie jest pewna, jak odpowiedzieć na pytanie.
Dziennik zapytał też o odpowiedzialność za wysokie ceny gazu. 56 proc. badanych palcem wskazało na Moskwę, 50,6 proc. wini UE, a 48,1 proc. rząd. W badaniu SW Research dla "Rzeczypospolitej", które opublikowano kilka dni temu, wyniki były nieco inne. W ankiecie 40 proc. Polaków wskazało, że polityka rządu PiS jest głównym powodem wzrostu cen gazu i prądu w Polsce. 15 proc. badanych wskazało na politykę klimatyczną Unii Europejskiej, a mniej niż 5 proc. na dawne rządy PO-PSL.