W środę 12 stycznia odbyło się drugie czytanie projektu ustawy o rozszerzeniu listy uprawnionych do cen regulowanych gazu i zamrożeniu taryf. Jacek Sasin stwierdził wówczas, że obserwowane ostatnio podwyżki cen energii i rachunków "można śmiało nazwać unijnymi podwyżkami".
- Podejmiemy wszelkie działania w Brukseli i w Polsce, by ochronić Polaków przed skutkami błędnej polityki, jaką serwuje Komisja Europejska. Zrobimy wszystko, aby pakiet Fit for 55 nie wszedł w życie - przekazał minister aktywów państwowych. Jacek Sasin dodał również, że "nie może być zgody na pogorszenie warunków życia Polaków".
FiT for 55 to pakiet regulacji, który zakłada m.in. reformę unijnego systemu handlu emisjami CO2 (ETS) zmniejszającą liczbę dostępnych na rynku uprawnień, objęcie systemem opłat za emisję transportu oraz budynków, a także wzrost udziału OZE w europejskim miksie energetycznym do 40 proc. Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna" praktyce oznacza to, że Polska będzie zobowiązana zwiększyć tempo ograniczania uprawnień ETS o 4,2 proc. rocznie (dotychczas był scenariusz ograniczenia do 2,2 proc.), emisja w sektorach nieobjętych systemem będzie musiała być zmniejszona o 17 proc. (a nie o 7 proc.), oraz konieczne będzie również szybsze tworzenie odnawialnych źródeł energii i zasilania w elektroenergetyce, ciepłownictwie oraz transporcie.
Jak twierdził poseł Sasin, wzrost cen energii ma być spowodowany polityką Unii Europejskiej - zwłaszcza dotyczącą klimatu. Minister nazwał ją eksperymentem. Uznał, że założenia były słuszne, ale obecnie "wyraźnie się one zdegenerowały". - Nie ma dziś innej drogi dla Polski, jak ochrona obywateli przed skutkami zbyt szybkiej transformacji energetycznej - kontynuował Sasin.
- To Polska będzie krajem, który ucierpi najmocniej, ta polityka cofa nas, jako kraj, w rozwoju. Chcą Europę Środkowo-Wschodnią sprowadzić do roli rezerwuaru taniej siły roboczej i rynku zbytu dla swoich produktów - mówił Sasin. Dodał też, że jego zdaniem celem unijnej polityki jest podzielenie Europy. W ten sposób rzekomo Komisji Europejskiej "łatwiej będzie rządzić".
Jacek Sasin stwierdził też, że ponad 60 proc. wartości rachunku za prąd to opłaty unijne. - Tylko jedna trzecia to cena wytworzenia energii przez polskie spółki energetyczne. To efekt narzucania zbyt szybkiego tempa transformacji przez biurokrację brukselską - stwierdził polityk.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak jednak zauważają eksperci, taka argumentacja może być błędna. Zgodnie z danymi, od drugiego półrocza 2019 roku do drugiego półrocza 2020 roku, średnie ceny prądu w Unii Europejskiej spadły - za to w Polsce poszły mocno w górę. Chociaż polski rząd winę za podwyżki cen prądu zrzuca na "drogą politykę klimatyczną Unii Europejskiej", to są inne czynniki, które mają wpływ na wysokie ceny prądu: