Polacy na potęgę pożyczają pieniądze rządowi. Kwoty robią wrażenie [WYKRES DNIA]

Detaliczne obligacje skarbowe za ponad 43 mld zł kupili w 2021 r. Polacy. To kolejny bardzo mocno wyśrubowany rekord. Sprzedaż obligacji była w 2021 r. o ponad połowę wyższa niż rok wcześniej, w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosła ponad dziewięciokrotnie.

43 mld 324 mln zł - tyle wyniosła w 2021 r. sprzedaż obligacji oszczędnościowych (tj. dedykowanych nabywcom indywidualnym) w Polsce. To kwota o ponad połowę wyższa niż w 2020 r. (ok. 28,4 mld zł), dwa i pół raza wyższa niż w 2019 r. (ok. 17,3 mld zł) i wielokrotnie wyższa niż we wcześniejszych latach.

embed

Jeszcze w 2016 i wcześniejszych latach zwykle roczna sprzedaż obligacji oszczędnościowych zamykała się w kwocie ok. 2-5 mld zł. Dość powiedzieć, że w 2021 r. już po sierpniu sprzedaż osiągnęła wyższy poziom niż w całym poprzednim roku. 43,3 mld zł ze sprzedaży obligacji to więcej niż w latach 2007-2017 razem wziętych (wówczas ok. 40,3 mld zł). Najgorszy pod względem sprzedaży w 2021 r. miesiąc (luty, nieco ponad 3 mld zł) był lepszy, niż cały rok np. 2010, 2011, 2012, 2013 albo 2014. 

Zobacz wideo Czeka nas telewizyjna rewolucja. Co to oznacza?
  • Więcej o obligacjach przeczytaj na Gazeta.pl

Zorza polarna nad Polską. Zjawisko było widoczne nawet na Mazowszu [ZDJĘCIA]Zorza polarna nad Polską. Zjawisko było widoczne nawet na Mazowszu [ZDJĘCIA]

Obligacje detaliczne hitem oszczędnościowym. W czym tkwi sekret?

Co takiego się stało, że Polacy tak masowo zaczęli rządowi pożyczać oszczędności (bo w gruncie rzeczy do tego sprowadza się idea detalicznych obligacji skarbowych)?

Jest to przede wszystkim efekt poszukiwania przez nas sposobu na bezpieczne inwestowanie. Przez większą część roku oferta rządowych papierów była ponadto znacznie lepsza niż to, co oferowały banki na lokatach. Bardzo ważną motywacją przy zakupach obligacji była też chęć ochrony kapitału przed inflacją. Na tej triadzie - słabych lokatach, inflacji i poszukiwaniu bezpieczeństwa w ostatnich miesiącach korzystały nie tylko obligacje, ale też nieruchomości czy złoto

- komentuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments wyniki za 2021 r.

Ale w zasadzie jego wyjaśnienia pasują także do poprzednich kilku lat. Ministerstwo Finansów aktywnie weszło w rolę "deponenta" oszczędności Polaków, nieco zastępując w tej roli banki. Te z kolei nie mają powodu, by rywalizować o środki Polaków wysokim oprocentowaniem. Od lat polski sektor bankowy charakteryzuje się bowiem nadpłynnością. Oznacza to, że banki mają więcej depozytów do prowadzenia akcji kredytowej, niż potrzebują. 

Pieniądze (zdjęcie ilustracyjne)Kredyt? Przed udzieleniem bank sprawdzi, co robisz w sieci. Czym jest scoring?

Obligacje trzymiesięczne zgarniają oszczędności Polaków, czterolatki mają chronić przed inflacją

Za bardzo dużą część skoku sprzedaży obligacji oszczędnościowych odpowiada decyzja z 2017 r., gdy do oferty wprowadzono obligacje trzymiesięczne. W 2021 r. stanowiły one aż 52 proc. łącznej sprzedaży (a więc ok. 22,5 mld zł). Polacy słyną z zamiłowania do krótkoterminowych rozwiązań inwestycyjnych, a możliwy zysk na obligacjach trzymiesięcznych był bardzo konkurencyjny wobec ofert banków. Przykładowo, gdy banki długimi miesiącami 2021 r. płaciły na lokatach zwykle najwyżej ok. 0,10 proc. w skali roku, obligacje trzymiesięczne dawały 0,50 proc. Oczywiście - to i tak mało imponujący procent, szczególnie w zestawieniu z inflacją. Ale mimo wszystko dużo lepszy niż w bankach.

Co ciekawe, mimo czterech podwyżek stóp procentowych w kraju od października 2021 r. (łącznie referencyjna stopa NBP urosła z 0,10 proc. do 2,25 proc.), warunki obligacji oszczędnościowych nadal nie zostały poprawione. To oznacza, że obligacje stają się coraz mniej opłacalne w zestawieniu z lokatami bankowymi.

Od 2017 r. znacznie większym zainteresowaniem niż we wcześniejszych latach cieszą się także obligacje czteroletnie. Ich sekretem - zresztą podobnie jak dziesięcioletnich oraz sześcio- i dwunastoletnich dla beneficjentów 500 plus (ale czteroletnie są najkrótsze) - jest powiązanie oprocentowania z inflacją od drugiego roku oszczędzania. Przykładowo, w przypadku "czterolatek" to poziom inflacji plus marża 0,75 proc. (w pierwszym roku oprocentowanie jest stałe i wynosi 1,30 proc.)

Obligacje czteroletnie (i inne powiązane z inflacją) są nazywane "antyinflacyjnymi", bo teoretycznie ich oprocentowanie od drugiego roku jest nawet wyższe od tempa wzrostu cen. Tyle że akurat w ostatnich miesiącach to się średnio sprawdza, bo inflacja rośnie za szybko. Przykładowo, w październiku 2020 r. inflacja roczna wyniosła 3,1 proc., co oznacza, że dla "czterolatek", których drugi rok (tzw. okres odsetkowy) rozpoczął się w grudniu 2020 r., oprocentowanie wynosiło 3,85 proc. (inflacja 3,10 proc. plus marża 0,75 proc.). Tymczasem w tym czasie ceny poszły w górę o 8,6 proc. (tyle wyniosła inflacja roczna w grudniu 2021 r.).

Sytuacja polepszy się, gdy inflacja będzie spadać. Jeśli ktoś w danym roku ma oprocentowanie czterolatki 9,35 proc. (inflacja z grudnia 2021 r. 8,6 proc. plus marża 0,75 proc.), to jeśli inflacja za rok wyniesie np. 6 proc., to realny zysk będzie znaczący. Choć nie tak wysoki jak się wydaje na pierwszy rzut oka, bo przecież zyski z obligacji skarbowych są opodatkowane 19-procentowym podatkiem Belki, więc "na rękę" odsetki wyniosą nie 9,35 proc., a "tylko" ok. 7,57 proc.

Antonio Horta-OsorioSzwajcaria. Prezes banku rezygnuje, bo złamał kwarantannę

Obligacje rodzinne nieco popularniejsze, ale to wciąż margines

Teoretycznie 2021 r. był także najlepszy w historii jeśli chodzi o sprzedaż sześcio- i dwunastoletnich obligacji rodzinnych, tj. oferowanych wyłącznie beneficjentom programu 500 plus. Ale kwota 288 mln zł ulokowana w te papiery jest i tak symboliczna, to niespełna 1 proc. całej sprzedaży. 

Co ciekawe, wyraźnie widać w danych o sprzedaży tych papierów skok w 2019 i 2020 (kolejno 87 mln zł i 207 mln zł wobec 17 mln i 30 mln zł odpowiednio w 2017 i 2018 r.). Zapewne wiąże się on m.in. z rozszerzeniem 500 plus od połowy 2019 r. na wszystkie dzieci bez progu dochodowego w przypadku pierwszego. Program objął wówczas znacznie więcej relatywnie zamożnych rodzin, które mogą sobie pozwolić na odkładanie 500 plus na przyszłość dziecka.

Więcej o: