Polski Ład. Co się zmieniło? Jak sprawdzić, czy nasze wynagrodzenie wzrośnie, czy spadnie? Przyślijcie swoje pytania na adres news_gazetapl@agora.pl, zadamy je ekspertowi w najbliższy czwartek w programie Q&A.
Trwający od miesięcy kryzys energetyczny w Europie ma kilka źródeł, ale jednym z nich są problemy z gazem, osadzone w kontekście politycznym. Rosja nie dostarcza na zachód kontynentu więcej surowca, niż absolutnie musi. W teorii Gazprom wywiązuje się z podpisanych z europejskimi odbiorcami umów, w praktyce dostawy gazu przez Ukrainę ściął o około połowę. Europejskie ceny gazu, choć w styczniu spadły z rekordowego poziomu (szczyt mieliśmy 21 grudnia 2021 r.), wciąż są wysokie.
Notowania kontraktów terminowych na gaz na luty na giełdzie holenderskiej, będącej europejskim punktem odniesienia. www.theice.com
W tle mamy oczekiwanie na zgodę na uruchomienie gazociągu Nord Stream 2 do Niemiec, ale także rosnące napięcie między Rosją a Ukrainą (za którą stoi Zachód). To sprawia, że rosną też obawy o możliwe zakłócenia w dostawach, czy to w wyniku ewentualnych działań zbrojnych, czy w ramach odwetu przeciwko możliwym sankcjom. Rosja dostarcza Unii Europejskiej około jedną trzecią potrzebnego gazu. Amerykanie rozmawiają więc o alternatywnych dostawach. Tylko że to nie jest takie proste.
Medialne przecieki na temat prowadzonych przez Stany Zjednoczone konsultacji ws. gazu dla Europy pojawiały się od kilku dni. We wtorek Biały Dom opublikował oficjalny zapis telekonferencji wysokich rangą anonimowych urzędników z przedstawicielami mediów. Wynika z niego, że USA przygotowują się na kilka potencjalnych scenariuszy, w tym konfliktu zbrojnego na Ukrainie.
Współpracujemy z krajami i firmami na całym świecie, aby zapewnić bezpieczeństwo dostaw i łagodzić szoki cenowe, dotykające zarówno Amerykanów, jak i światową gospodarkę
- powiedział jeden z urzędników administracji Bidena. Podkreślił, że ewentualne zakłócenie tranzytu gazu przez Ukrainę dotknęłoby przede wszystkim państwa europejskie, USA rozmawiają więc ze swoimi sojusznikami na naszym kontynencie, by skoordynować działania. Chodzi m.in. o zapasy gazu, które są w niektórych państwach w Europie na niepokojąco niskich poziomach.
Pracujemy nad zidentyfikowaniem dodatkowych ilości nierosyjskiego gazu ziemnego z różnych obszarów świata - od Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu po Azję i Stany Zjednoczone
- dodał wspomniany urzędnik. Chodzi o ustalenie, czy producenci surowca mają możliwości i chęć zwiększenia wydobycia oraz sprzedaży go odbiorcom w Europie.
Oficjel zaznaczył, że przygotowywane są opcje reagowania także na najbardziej drastyczny i najmniej prawdopodobny scenariusz, w którym Rosja odcięłaby dostawy surowców energetycznych także innymi trasami, poza ukraińską. Na spotkaniu nie padły wprost nazwy krajów, z którymi rozmawiają Amerykanie. Urzędnicy chcą je zachować w tajemnicy, także dlatego, że dotyczą uczestników rynku, mówią tylko, że nie chodzi o dwóch partnerów, a negocjacje są bardzo szerokie. Tego samego dnia jednak, we wtorek 25 stycznia, Biały Dom poinformował o planowanej wizycie emira Kataru, Tamima Bin Hamada Al-Thaniego, który ma pojawić się w Waszyngtonie 31 stycznia. Jednym z tematów rozmów szejka z amerykańskim prezydentem Joe Bidenem ma być "zapewnienie stabilności światowych dostaw energii".
Gdyby pojawiła się konieczność znalezienia większej ilości gazu dla Europy spoza Rosji, dostawy musiałyby w dużej części zapewne odbyć się w postaci gazu LNG. Wysocy rangą urzędnicy USA stwierdzili, że w takiej sytuacji przekierowanie dostaw potrwałoby tydzień lub dwa. Takie zmiany ćwiczyliśmy w ostatnich tygodniach, kiedy w kierunku naszego kontynentu zaczęło płynąć więcej tankowców z płynnym gazem - nie tylko z amerykańskich portów, bo zmieniały się trasy statków już będących w drodze do Azji (przede wszystkim dlatego, że wysokie ceny w Europie stały się atrakcyjniejsze od tych azjatyckich).
Tyle że, jak zauważa Reuters, producenci gazu LNG już teraz są w okolicach szczytów swoich możliwości. Agencja donosiła niedawno, że ciężko będzie pokryć w ten sposób potencjalny ubytek dużych ilości gazu z kierunku rosyjskiego. Anonimowy oficjel Białego Domu przekazał jednak, że rozwiązanie, nad którym pracują Amerykanie, ma polegać na niewielkim zwiększeniu dostaw przez wiele różnych źródeł.
Na omawianym spotkaniu jeden z oficjeli podkreślał, że Stany Zjednoczone są gotowe nałożyć sankcje finansowe o poważnych konsekwencjach, takie, których nawet nie rozważano w 2014 roku, gdy Rosja anektowała ukraiński Krym. I nie tylko takie restrykcje są rozważane. USA mogą nałożyć obostrzenia eksportowe dotyczące produktów wysokich technologii, których Rosja potrzebuje, a których sama nie wytwarza, wykorzystywanych w lotnictwie, obronności, wytwarzaniu laserów, sztucznej inteligencji i komputerów kwantowych.
Jeden z urzędników Białego Domu zauważył także, że ograniczenia dostaw gazu uderzą w gospodarkę samej Rosji. "Jest to gospodarka jednowymiarowa, a to oznacza, że potrzebuje przychodów z ropy naftowej i gazu co najmniej w takim stopniu, w jakim Europa potrzebuje dostaw energii" - powiedział, zaznaczając, że przychody z eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego dają Kremlowi około połowę przychodów budżetowych.
Restrykcje mogłyby dotknąć Władimira Putina także osobiście. Nie wykluczył tego prezydent USA Joe Biden.
Rosja zgromadziła około 100 tysięcy żołnierzy w pobliżu granicy Ukrainy - z trzech stron: północy, wschodu i południa. Według doniesień ma też przerzucać siły z Wschodniego Okręgu Wojskowego oraz wojska desantowe. Kreml zaprzecza, by miało chodzić o szykowanie ataku na Ukrainę, władze w Moskwie stwierdzają, że to Rosja jest celem agresji Zachodu. Wojna oczywiście nie jest przesądzona, ale wzrost napięcia wyraźny.