Głosy wśród Rosjan odnośnie możliwości wystąpienia konfliktu wojennego z Ukrainą i jego późniejszych konsekwencji są bardzo różne, choć przeważa nadzieja, że do starcia wojskowego jednak nie dojdzie. Wszyscy pytani przez nas są też zgodni, że obecna "sytuacja nigdy nie powinna się wydarzyć".
- To przerażające i wydaje się takie surrealistyczne. Nie jest w porządku organizowanie takich "demonstracji" (siły wojskowej na granicach, które mogą doprowadzić do wojny - red.) w 2022 roku. Wygląda na to, że nadal żyjemy w XVII wieku, kiedy do takich sytuacji dochodziło. To jest po prostu niestosowne. Zwłaszcza teraz, gdy cały świat jest w kryzysie z powodu pandemii - mówi nam mieszkanka Petersburga, która wolała pozostać anonimowa.
Część Rosjan uspokaja jednak nastroje i zapowiada, że obecny spór z Ukrainą nie powinien przerodzić się w wojnę. - Widzę dość poważne napięcie w społeczeństwach krajów Europy Wschodniej, przede wszystkim, oczywiście, zaniepokojeni są Ukraińcy. Chcę ich wesprzeć, może nawet uspokoić, ale nasz rząd nie słynie szczególnie z realizacji tego, o czym z dumą mówi w państwowej telewizji. Myślę jednak, że nic poważnego nie powinno się wydarzyć - mówi nam Daniel z Jużno-Sachalińska (miasto w Rosji, na wyspie Sachalin niedaleko Japonii).
- Gdyby Putin naprawdę chciał rozpocząć operację wojskową na Ukrainie, dowiedzielibyśmy się o tym jako ostatni. To jeden z powodów, dla których nie wierzę, że dokona inwazji na Ukrainę - zauważa Olga z Rostowa.
Z relacji naszych rozmówców wynika, że Rosjanie na całą sytuację patrzą z dużym dystansem i są bardziej skorzy do tonowania niż podgrzewania nastrojów.
- Zdecydowana większość ludzi nie wierzy, że może dojść do prawdziwej wojny. Ostatnie działania wyglądają na prowokację, ale trudno powiedzieć, kto i dlaczego tego potrzebuje. Ludzie są więc zdezorientowani i uważają to za jakiś podstęp - tłumaczy nam mieszkanka Petersburga.
- Wielu Rosjan po prostu nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie. Musisz wiedzieć, że większość z nich jest zmęczona patrzeniem na to wszystko. Agresja militarna to teraz jakiś artefakt z przeszłości, który powinien być zduszony w zarodku, nie popieram takiej agresywnej czy militarnej retoryki - wtóruje jej Daniel.
Zmęczenie, o którym mówi Daniel i sceptycyzm, który pojawia się w ich wypowiedziach, może wynikać z regularnej propagandy władz w mediach. Większość obywateli Rosji nie zdaje sobie sprawy z tego, co naprawdę dzieje się na granicy z Ukrainą. Radio, telewizja czy prasa są pod niemal całkowitą kontrolą rządu. Przez długi czas rosyjskie media państwowe milczały na temat gromadzenia wojska na granicy z Ukrainą. Potem wszystkim informacjom zaprzeczały, a później obrały retorykę, według której wszystkiemu winne jest NATO, Ukraina jest zaś głównym agresorem.
Teraz gromadzenie wojsk przy granicy tłumaczone jest "atakiem amerykańskich agentów z Ukrainy na Rosję", przed którym należy się obronić.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
W Rosji działają też nieliczni już niezależni dziennikarze, którzy starają się patrzeć na sytuację z dwóch stron i oszacować możliwą eskalację konfliktu. Oni z kolei w swoich przekazach dalecy są od straszenia czy przewidywania wojny.
- Media liberalne, opozycyjne, oczywiście od pierwszych dni relacjonowały sytuację, ich opinia w zasadzie pokrywała się z opinią mediów zachodnich. Ale z jedną różnicą, o której już mówiłem, rosyjscy liderzy opinii i media nie wierzą w prawdziwą wojnę, najprawdopodobniej jest to kolejna przygoda technologiczno-polityczna Kremla - relacjonuje Daniel.
- Ja uważam, że wojna jest tylko przedmiotem szantażu. A są też tacy, którzy wierzą, że napięcia mogą eskalować do wojny między Rosją a Ukrainą. To tylko potwierdza, że propaganda naprawdę dobrze działa - dodaje Olga.
Opisujący nam sytuację w kraju Rosjanie przekonują, że Władimir Putin stosuje strategię, według której najważniejsze jest psychiczne zdestabilizowanie przeciwnika, którego nerwy nie wytrzymają. Pomimo odrzucania wizji, że konflikt może zamienić się w wojnę, Rosjanie o takim scenariuszu wypowiadają się bardzo emocjonalnie.
- Każda wojna jest katastrofą dla każdej ze stron w niej uczestniczących i po tym wszystkim, co się stało w XX wieku, ludzie powinni być tego naprawdę świadomi - mówi petersburżanka.
- Ta wojna w jakiś sposób dotknie wszystkich obywateli Rosji, nawet takich jak ja, którzy tam nie mieszkają. Przynajmniej dlatego, że większość w Rosji ma krewnych, a na świecie jest też dużo rosyjskich studentów, którzy żyją za pieniądze rodziców. W przypadku wojny i tak już słaby rubel gwałtownie spadnie, a wysłanie dzieci za granicę będzie prawie niemożliwe ze względu na sankcje - opowiada Daniel.
W wypowiedziach przepytanych przez nas Rosjan często pada opinia na temat Władimira Putina. Nie słychać jednak, aby jego nazwisko było wypowiadane z podziwem i wdzięcznością, jak przedstawia to rosyjska propaganda, a raczej ze strachem, rozczarowaniem czy wstydem.
- Rosyjskie władze są w większości niewykształcone i dziecinne. Odnosi się wrażenie, że nie mają pojęcia, jak powinna działać dyplomacja, a zamiast tego stosują średniowieczne metody. Rosji udaje się psuć stosunki z każdym istniejącym krajem rozwiniętym. Polityka wewnętrzna też jest krótkowzroczna. Ludność, zwłaszcza poza Moskwą, biednieje, a konserwatywne metody nie pomagają - grzmi mieszkanka Petersburga.
- Polityka Rosji jest słaba. W zasadzie to tylko głośny populizm mający na celu wsparcie pozycji władzy, której poparcie powoli i nieubłaganie cały czas spada. A sama Rosja nie jest już uważana za liczącego się i szanowanego gracza na światowej arenie politycznej, a i czasem wewnątrz kraju dzieje się jakiś cyrk - mówi ostro Daniel.
Wszyscy nasi rozmówcy stają jednoznacznie po stronie pokoju. W swoich wypowiedziach przekazują wsparcie dla Ukrainy i podkreślają, że decyzje Putina nie są wyrazem ambicji całego kraju.
- Ukraińcy zmierzają w kierunku utworzenia demokratycznych instytucji i poprawy struktury politycznej, co jest wspaniałe. Fajnie, że budują niezależny naród i zdobywają nowych przyjaciół na arenie międzynarodowej. Jednak może to zająć dużo czasu, a niektóre większe kraje mogą wykorzystać Ukrainę do swoich gier politycznych. Mam tylko nadzieję, że w końcu uda im się zbudować silny i dobrze prosperujący kraj z silną tożsamością narodową - mówi nam kobieta z Petersburga.
- Jestem absolutnie przekonana, że naród rosyjski nie chce wojny. Prezydent Rosji też tego nie zakłada, zwłaszcza w kontekście galopującej inflacji, problemu Aleksieja Nawalnego i epidemii oraz wszelkich innych problemów. Byłby to krok skrajnie niepopularny. Myślę, że nawet Władimir Putin, mimo pewnego odcięcia od niezależnych źródeł informacji, to rozumie - kończy optymistycznie Olga.
***
Mieszkania będą tanieć w 2022 roku? Czy Polacy będą mieli problem ze spłacaniem rat? Zadaj swoje pytanie (na adres: news_gazetapl@agora.pl.), na które z ekspertką odpowiemy w programie 'Q&A Gazeta.pl'. W czwartek 10 lutego o godzinie 12:30 na żywo gościnią Gazeta.pl będzie Katarzyna Kuniewicz, analityczka rynku mieszkaniowego w Obido. Zapraszamy!