Rada Polityki Pieniężnej podniosła już piąty raz z rzędu główną stopę procentową, do poziomu 2,75 proc. To oznacza, że wrosną także raty kredytów. Pojawił się pomysł, by zamrozić stawki WIBOR. Bartosz Turek z HRE Investments podziela opinie wielu ekspertów, którzy uważają, że nie jest to dobry pomysł.
Dodaje również, że większość kredytobiorców poradzi sobie z wyższymi ratami kredytów. To dlatego, że banki udzielając kredytu, przeprowadzają symulacje, w których uwzględniają wyższe stopy procentowe. Sytuacje życiowe są jednak różne, co więc zrobić, jeśli pojawi się problem ze spłacaniem rat? Bartosz Turek radzi, jak można skutecznie wyjść z trudniej sytuacji.
Rząd oferuje dla kredytobiorców w kłopotach wsparcie z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Jeśli posiadacz kredytu mieszkaniowego jest w trudnej sytuacji, to może dostać pożyczkę na spłatę kredytu hipotecznego. Pożyczka ta jest nieoprocentowana, a poprawnie spłacana będzie częściowo umorzona. Wniosek o takie wsparcie należy złożyć w banku, w którym spłaca się kredyt.
Przez trzy lata można dostawać do 2 tys. zł miesięcznie na spłatę rat. Po tym czasie mamy dwa lata na złapanie "finansowego oddechu", a dopiero potem następuje spłata pożyczki. Rata ma być 4 razy niższa niż kwota, którą dostawaliśmy w ramach pożyczki. Jeśli więc dostawaliśmy co miesiąc po 2 tys. złotych, to zwracać będziemy po 500 złotych miesięcznie i tak przez 12 lat (144 miesiące). W ustawie jest jednak zapis, że jeśli będziemy sumiennie oddawać pieniądze, to ostatnie 44 raty zostaną umorzone.
W sumie z funduszu dostać możemy maksymalnie 72 tysiące złotych (trzy lata po 2 tys. zł miesięcznie), a oddać będziemy mogli tylko 50 tysięcy (100 rat po 500 złotych).
Wsparcie może być przyznane, jeśli spełniony jest chociaż jeden z poniższych warunków:
Niestety są też warunki ograniczające. Ze wsparcia nie można skorzystać jeśli ma się (lub miało w ostatnich sześciu miesiącach) na własność więcej niż jedno mieszkanie lub dom, utrata pracy wynika ze zwolnienia bez wypowiedzenia z winy pracownika, albo pracownik sam złożył wypowiedzenie.
Ponadto nie można korzystać ze wsparcia dłużej niż 36 miesięcy. Fundusz nie pomoże nam też, gdy zbyt długo zwlekaliśmy z prośbą o pomoc i umowa kredytu została już wypowiedziana, oraz wtedy, gdy jest się w trakcie otrzymywania świadczenia z tytułu ubezpieczenia od utraty pracy.
Skorzystanie z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców może skutecznie ulżyć zadłużonym, ale jest to rozwiązanie dla osób, które faktycznie mają problem i potrzebują prawdziwej pomocy. Jeśli ktoś ma jedynie przejściowe kłopoty, to Fundusz Wsparcia Kredytobiorców może być rozwiązaniem zbyt dużego kalibru. Wtedy lepszym rozwiązaniem byłoby dogadanie się z bankiem, aby ten np. na jakiś czas zawiesił nam ratę lub część raty.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Chodzi tu o tzw. wakacje kredytowe lub czasowe zawieszenie spłaty części kapitałowej raty. W pierwszym rozwiązaniu nawet na kilka miesięcy możemy zawiesić spłatę kredytu. Możemy spodziewać się, że niespłacane przez ten czas odsetki powiększą nasze zadłużenie. Wydłużony może zostać też okres kredytowania. W sumie więc to, czego nie zapłacimy dziś, zapłacimy z nawiązką w przyszłości.
Trochę mniej kosztować powinno, gdy poprosimy nie o zawieszenie całej spłaty, ale o to, aby okresowo nie spłacać tylko części raty. Przez jakiś czas możemy spłacać tylko odsetki, a w spokoju pozostawimy pożyczony kapitał. Przy tym rozwiązaniu chwilowo nie będziemy obniżać naszego zadłużenia wobec banku. Nie zmienia się jednak to, że co miesiąc regulować będziemy naliczane odsetki (plus ewentualne inne koszty - np. ubezpieczenie). W zależności od tego, na jak długo się zadłużyliśmy i ile pozostało nam jeszcze do spłaty, to zawieszając spłatę kapitału, możemy ograniczyć ratę o co najmniej 15-20 proc., a niekiedy nawet o ponad połowę. Problem w tym, że to, czego nie zapłacimy teraz, będziemy musieli zapłacić w przyszłości i to z odsetkami. Może dać nam to jednak czas na podreperowanie domowego budżetu, wywalczenie podwyżki, zdobycie dodatkowego źródła dochodu lub w ogóle znalezienie lepiej płatnego zajęcia.
Innym rozwiązaniem może być wydłużenie okresu spłaty. Jeśli mamy kredyt zaciągnięty na 20 lat, to wydłużenie tego okresu do 30 lat pozwoli zmniejszyć ratę o około 15-20 proc. Także w tym przypadku nie ma nic za darmo - wydłużenie okresu kredytowania spowoduje, że dłużej zajmie nam spłata długu, a więc bank dłużej naliczać będzie odsetki. Warto więc wiedzieć, że przy obecnych warunkach rynkowych koszt obsługi 30-letniego długu jest o około 50-60 proc. wyższy niż spłata kredytu zaciągniętego na 20 lat. Do tego dochodzi koszt sporządzenia aneksu do umowy, ale to nie powinno być droższe niż kilkaset złotych. Ważna uwaga - bank pozwoli nam wydłużyć okres kredytowania, o ile w dniu ostatecznej spłaty długu nie przekroczymy maksymalnego wieku akceptowanego przez bank.
Teoretycznie możemy też spróbować negocjować z bankiem niższą marżę kredytu. Dzięki niższej marży możemy obniżyć oprocentowanie. W praktyce jednak banki niechętnie podchodzą do takich zmian. Można powiedzieć nawet więcej - łatwiej jest zaciągnąć kredyt w innym banku na lepszych warunkach i tym kredytem spłacić dotychczasowy dług (fachowo nazywa się to refinansowaniem) niż negocjować w dół marżę obecnie spłacanego długu. Niezależnie od tego, czy zdecydujemy się renegocjować umowę, czy podpisywać nową, to wiąże się to z kosztami, a do ugrania jest przeważnie niewiele. Nawet jeśli udałoby się dzięki temu obniżyć oprocentowanie o 0,5 proc., co byłoby całkiem przyzwoitym osiągnięciem, to miesięczna rata stopniałaby nam o około 5 proc.
Jeśli problemów nie rozwiążą ani negocjacje z bankiem, ani zmiana pracy lub wywalczenie podwyżki, a do tego Fundusz Wsparcia Kredytobiorców nie jest dla nas, to nasze możliwości wyraźnie się zawężają.
Jak wyglądają inne scenariusze? Z funduszu wsparcia nie mogą skorzystać osoby, które mają więcej jedno mieszkanie. Jeśli ktoś kupił ich więcej - na przykład, aby je wynajmować, zawsze może rozważyć podwyżkę czynszu. Sprzyja temu sytuacja rynkowa. Już od kilkunastu miesięcy przeciętne stawki czynszów w dużych miastach rosną.
Jeśli nie rozwiązuje to problemów właściciela, a inne rozwiązania zawiodą, to w ostateczności można rozważyć sprzedaż nieruchomości. W otoczeniu dynamicznie rosnących cen jest to sposób, który powinien pozwolić nie tylko na spłatę kredytu, ale też na realizację zysku z tytułu wzrostu wartości nieruchomości.
Jeśli ktoś jest w komfortowej sytuacji i nie ma takich problemów jak wcześniej wspomniane, bo ma spore oszczędności, a jedynie martwi go rosnąca rata, to rozwiązaniem wartym rozważenia jest nadpłata kredytu. Przeciętny dług zaciągnięty na zakup mieszkania może być już dziś oprocentowany na ponad 5 proc. W przypadku kredytu zaciągniętego na 25 lat nadpłata kredytu na kwotę 10 tysięcy złotych oznaczać może obniżenie comiesięcznej raty o około 60 złotych (zakładamy najpopularniejszy system rat równych). To oznacza oszczędność 720 zł rocznie. Dla porównania, trzymając te pieniądze na lokacie oprocentowanej na 2 proc., możemy liczyć jedynie na odsetki na poziomie 162 złote rocznie (po opodatkowaniu).