Linie lotnicze zaczynają szerokim łukiem omijać przestrzeń powietrzną nad Ukrainą. Ma to związek z trudnym do przewidzenia rozwojem sytuacji na Ukrainie i agresją Rosji. Od poniedziałku samoloty należące do Lufthansy nie latają już do Odessy i Kijowa. Niemiecki przewoźnik uzasadnił swoją decyzję "rosnącymi obawami o możliwość rosyjskiej inwazji". Podobną decyzję podjął Austrian Airlines oraz Swiss International Airlines. Ostatnie loty do Zurychu odbyły się w niedzielę 20 lutego. - Bezpieczeństwo pasażerów i członków załogi jest przez cały czas najwyższym priorytetem - powiedział rzecznik linii. Jako pierwsze o wstrzymaniu lotów poinformowały linie lotnicze z Holandii - KLM.
- To jest bardzo racjonalna i natychmiastowa reakcja na pojawienie się zagrożenia związanego z działaniami wojennymi. Pamiętamy, że wschodnia Ukraina ma bardzo smutną historię. Wszyscy pamiętamy o zestrzelonym locie Malaysia Airlines. Nikt nie ma najmniejszej skłonności do ponoszenia ryzyka, bo to nie leży w DNA naszej branży - mówi Sebastian Mikosz, wiceprezes IATA. Posłuchaj rozmowy.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
Do katastrofy samolotu MH17 nad Donbasem doszło 17 lipca 2014 roku. Nie przeżyła żadna z 298 osób znajdujących się na pokładzie.
Już w 2015 roku niemiecki dziennik Der Spiegel, powołując się na ustalenia dziennikarzy śledczych "Bellingcat", poinformował, że Rosja sfałszowała zdjęcia satelitarne z katastrofy. Dopiero w 2021 roku, czyli prawie siedem lat po zestrzeleniu boeinga malezyjskich linii lotniczych nad wschodnią Ukrainą, w Holandii rozpoczął się główny proces.
Australia, Belgia, Holandia, Malezja i Ukraina powołały wspólny zespół dochodzeniowy, który ustalił, że samolot cywilny został trafiony rakietą przeciwlotniczą typu "Buk" wystrzeloną z części Donbasu kontrolowanej przez prorosyjskich separatystów. System rakietowy został tam dostarczony z Rosji i przewieziony z powrotem przez granicę krótko po katastrofie.