Giełda w Moskwie nie działa od poniedziałku, rubel jest wart mniej niż 1 centa i stał się w zasadzie wewnętrzną walutą Rosji. A teraz kraj ma już pełny zestaw śmieciowych ocen kredytowych od trzech głównych agencji.
To efekt wojny, która wybuchła tydzień temu. 24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Wysyłała wojsko nie tylko na tereny separatystycznych tzw. republik w obwodach donieckim i ługańskim, których samozwańczy przywódcy dali pretekst inwazji, "prosząc o wsparcie". Rosyjskie siły od razu obrały kierunek na główne ukraińskie miasta, zrzucając pociski m.in. na Kijów i Charków oraz niszcząc inne mniejsze miejscowości. Rosjanie atakują także cywili, uderzając w osiedla mieszkalne, szpitale czy przedszkola. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wszczął już śledztwo dotyczące zbrodni wojennych, które mogły być popełnione przez Rosję w Ukrainie.
Najnowsze informacje dotyczące wojny w Ukrainie można znaleźć na stronie głównej Gazeta.pl>>>
Fitch obniżył rating Rosji z poziomu "B" do "BBB", do tego nadał mu perspektywę negatywną. To znaczy, że ocena może spaść jeszcze niżej, choć już obecnie jest na poziomie nie tylko nieinwestycyjnym, ale i "wysoce spekulacyjnym".
"Dotkliwość międzynarodowych sankcji w odpowiedzi na inwazję wojskową Rosji na Ukrainę zwiększyła ryzyka stabilności makrofinansowej, co stanowi ogromny szok dla fundamentów kredytowych Rosji i może osłabić jej gotowość do obsługi długu publicznego" - piszą analitycy agencji w swoim raporcie.
Dalej opisują główne zjawiska, związane z tym, jak wojna w Ukrainie i odpowiedź Zachodu na nią wpłynie na rosyjską gospodarkę. Podkreślają szybkie zaostrzenie sankcji - ich zdaniem zakaz transakcji z Bankiem Centralnym Rosji ma znacznie większy wpływ niż jakiekolwiek wcześniejsze restrykcje - m.in. blokuje dużą część międzynarodowych rezerw, które Rosja mogłaby wykorzystać do interwencji na rynku walutowym w obronie rubla. Fitch przypomina ostatnie znane dane, zgodnie z którymi 32 proc. rosyjskich (rekordowych) rezerw było denominowanych w euro, a 16 proc. w dolarach. Do tego ponad połowę Rosja trzyma w państwach, które nałożyły na nią sankcję.
Fitch spodziewa się, że pojawią się dalsze sankcje wobec sektora bankowego, które będą utrudniać obchodzenie już istniejących, do tego sankcje mogą również wpłynąć na gotowość Rosji do spłaty zadłużenia - ryzyko w tej kwestii znacznie wzrosło. Według analityków agencji, w kraju istnieje podwyższone ryzyko makrofinansowe, związane m.in. z możliwością odpływu depozytów walutowych w bankach, które stanowią jedną czwartą wszystkich.
Eksperci uważają też, że "inwazja Rosji na Ukrainę na pełną skalę, zwłaszcza w przypadku przedłużającego się konfliktu, a także słabszy wzrost gospodarczy, mogą potencjalnie spowodować większą niepewność i niestabilność polityki wewnętrznej".
Moody's ściął rosyjski rating do "B3" z "Baa3" - również o sześć stopni i również do poziomu "wysoce spekulacyjnego". Także ta agencja nie wyklucza dalszych obniżek. Podkreśla, że "zakres i surowość ogłoszonych do tej pory sankcji przekroczyły początkowe oczekiwania" jej analityków. Eksperci powtarzają to, co można było znaleźć w raporcie Fitch Ratings: "zwiększone ryzyko zakłóceń w spłacie długu państwowego z uwagi na surowe i skoordynowane sankcje oraz poważne obawy związane z gotowością Rosji do obsługi swoich zobowiązań". Czyli: pewności nie ma, ale znacznie wzrosło ryzyko, że Rosja przestanie spłacać swoje zadłużenie, czyli że stanie się niewypłacalna.
Najbliższy termin spłaty kuponów obligacji (denominowanych w euro) w wysokości 117 milionów dolarów zapada 16 marca - Moody's pisze, że będzie uważnie przyglądać się sytuacji i temu, czy nie będzie żadnych opóźnień w realizacji tych zobowiązań przez Moskwę.
Analitycy zauważają, że trwałe osłabienie rubla będzie mieć "dotkliwe konsekwencje gospodarcze w postaci wyższej inflacji, wyraźnego spowolnienia aktywności gospodarczej i niższego poziomu życia" w Rosji. I, podobnie jak Fitch, przywołują ryzyko wycofywania depozytów.
Moody's i Fitch ze swoimi decyzjami dołączyły do agencji S&P, która już w weekend ścięła rating Rosji do poziomu poniżej inwestycyjnego "BB+" z "BBB-".
Także ze strony dużych banków inwestycyjnych pojawiły się ostrzeżenia o rosnącym ryzyku niewypłacalności Rosji. "Sankcje… znacznie zwiększyły prawdopodobieństwo niewypłacalności rosyjskich obligacji w twardej walucie" - napisał JP Morgan w notce do swoich klientów, którą cytuje Agencja Reutera. W tym miesiącu kraj ma do spłaty obligacje rządowe o wartości ponad 700 mln dolarów.
Rosja próbuje ograniczyć te wszystkie ryzyka. Bank centralny podniósł już główną stopę procentową - drastycznie, bo z 9,5 do 20 proc. i ograniczył możliwość wycofywania depozytów przez zagranicznych inwestorów. 80 proc. przychodów z eksportu w walutach obcych ma być przewalutowywane, by wesprzeć płynność w sektorze finansowym. W kraju zaczyna też obowiązywać 30 proc. prowizja od zakupu walut na giełdzie przez osoby fizyczne.
Rosja broni się też przed giełdową przeceną - od poniedziałku moskiewski rynek jest zamknięty. Niektóre rosyjskie spółki są za to handlowane na przykład w Londynie i tam śledzący je indeks spadł w ciągu dwóch tygodni o 98 proc. Giełdy londyńska i nowojorska zapowiedziały już, że rosyjskie firmy wypadną zupełnie z ich notowań. Wyrzucić je też ze swoich indeksów zamierzają FTSE Russel i MSCI. Wcześniej jeden z przedstawicieli MSCI stwierdził, że spółki rosyjskie stały się "nieinwestycyjne".
Mieszkańcy Rosji od tygodnia masowo wypłacają gotówkę - ten tzw. run na banki widać w danych, które przytaczają ekonomiści PKB BP. "Sytuacja sektora bankowego w Rosji pozostaje zła - CBR [Centralny Bank Rosji - red.] ratunkowo dostarcza płynność bankom w skali zdecydowanie większej niż podczas kryzysu finansowego 2008/09 czy podczas I wojny na Ukrainie. [...] Od wybuchu wojny ilość gotówki w obiegu w Rosji zwiększyła się o ok. 2,4 bln RUB (obecnie równowartość 20 mld USD)" - napisali w krótkim twitterowym komentarzu.