Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w styczniu br. w Polsce na świat przyszło 25 tys. dzieci. Sięgnęliśmy do danych GUS wstecz aż do listopada 2001 r. Wniosek? Równie niską miesięczną liczbę urodzeń GUS podał w tym okresie ponad dwudziestu lat tylko raz - w listopadzie 2003 r.
Jest jednak bardzo możliwe, że zagłębianie się w jeszcze bardziej archiwalne miesięczne statystyki urodzeń w poszukiwaniu słabszego miesiąca, byłoby skazane na niepowodzenie. Należy bowiem pamiętać, że o ile w całym 2003 r. urodziło się ok. 351 tys. dzieci (co było aż do 2021 r. najgorszym wynikiem po wojnie) - a więc średnio ponad 29 tys. na miesiąc - to w każdym poprzednim więcej. W latach 1998-2001 było to ok. 368-396 tys., a w 1997 r. i każdym wcześniejszym po drugiej wojnie ponad 400 tys. (a wręcz do 1992 r. ponad 500 tys.). Słowem - musiałby być to wręcz niewiarygodnie fatalny miesiąc, żeby urodziło się w nim mniej niż 25 tys. dzieci w Polsce.
Tych 25 tys. urodzonych dzieci w styczniu 2022 r. to oczywiście wyłącznie pewna symboliczna liczba. Wiadomo, że jeden miesiąc, ani wiosny, ani żadnej innej pory roku nie czyni. Natomiast wpisuje się oczywiście w jasny trend spadku liczby urodzeń w Polsce. W całym 2021 r., według danych GUS, mieliśmy w Polsce 331,4 tys. urodzeń żywych (najmniej po drugiej wojnie), wobec ok. 355 i 375 tys. kolejno w 2020 i w 2019 r.
W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, za które GUS podał dane (tj. od lutego 2021 r. do stycznia 2022 r. włącznie), w Polsce urodziło się 331 tys. dzieci. Dla porównania, w tym samym okresie zmarło blisko 522 tys. osób.
Prognozy demograficzne są dla Polski bezwzględne. Projekcja Eurostatu wskazuje, że jeszcze w tym dziesięcioleciu w Polsce będzie się rodziło mniej niż 300 tys. dzieci rocznie (wykres za "Projektem Strategii Demograficznej 2040").
Wpływ na to mają dwa czynniki. Po pierwsze - to wskaźnik dzietności, czyli przeciętna liczba urodzonych dzieci przypadających na kobietę w całym okresie rozrodczym. W 2020 r. wyniósł ok. 1,41 i w zasadzie od lat nie chce mocno pójść w górę. Tzw. zastępowalność pokoleń zapewnia wskaźnik 2,1.
Po drugie - zwyczajnie nie ma i nie będzie komu rodzić coraz więcej dzieci. Dziś mamy w Polsce już niespełna 9 mln kobiet w wieku rozrodczym - o ponad pół miliona mniej niż dziesięć lat temu i ponad milion mniej niż przed dwudziestoma laty. Ta liczba będzie cały czas spadać, jeszcze w tej dekadzie zapewne do poniżej 8 mln.
Co ważne, prognozy te nie biorą pod uwagę czynników migracyjnych. Tymczasem od 24 lutego do 22 marca polską granicę przekroczyło blisko 2,2 mln osób z Ukrainy, w tym wiele kobiet i dzieci. Bardzo prawdopodobne, że nad Wisłę trafi jeszcze znacznie więcej osób. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy i jak wiele z nich zdecyduje się związać na stałe z Polską, jak ułożą sobie tu życie itd. Natomiast generalnie imigracja jest czynnikiem, w którym upatruje się szans dla demografii.
Najnowsze informacje z Ukrainy po ukraińsku w naszym serwisie ukrayina.pl