Pandemia i wojna w Ukrainie doprowadziły do mocnego wzrostu cen żywności. Jak dowiedziała się nieoficjalnie "Rzeczpospolita", jedna z sieci handlowych może w maju podnieść ceny olejów nawet o 70 proc. Inna sieć przekazała, że podrożeją również margaryny, a ich cena może niedługo zbliżyć się do cen masła.
Jak pisaliśmy pod koniec marca, w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę, Polacy ruszyli do sklepów i zaczęli wykupywać takie produkty, jak mąka, cukier i konserwy.
Wojna w Ukrainie - więcej na ten temat przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk pytany w środę w RMF FM, czy jesienią będziemy płacić 10 zł za chleb, odpowiedział, że "trudno przewidzieć, czy będzie kosztował 10 zł, czy 7 zł, ale na pewno nie będzie tańszy". Za tę sytuację winił m.in. rosyjską inwazję na Ukrainie.
- Jeśli sytuacja dalej będzie się tak rozwijać, szczególnie w Ukrainie, gdzie wojska rosyjskie strzelają do rolników ukraińskich, nie pozwalają obsiewać pól, a Ukraina jest ogromnym eksporterem zboża na cały świat, głównie kraje arabskie, północną Afrykę, to naturalne, że cena zbóż będzie rosła - mówił Kowalczyk.
Zdaniem ministra rolnictwa, Polacy mogą czuć się bezpiecznie, gdyż zboża w Polsce nie zabraknie, ale jak dodał, "to wcale nie znaczy, że cena zbóż nie wzrośnie".
- W Polsce, można by paradoksalnie powiedzieć, mogą nawet rolnicy na tym skorzystać, chociaż jest to rzeczywiście paradoks, ale konsumenci na tym stracą. To jest skutek wojny i myślę, że w tym momencie, kiedy Ukraina rzeczywiście dojdzie do takiej sytuacji, że nie będzie mogła obsiać pól i będzie mniejsza produkcja zbóż, to jest to ryzyko nieuniknione - powiedział Henryk Kowalczyk.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina
Wojna w Ukrainie może przełożyć się na sytuację na polskim rynku. Z jednej strony ukraińskie podmioty mogą mieć problemy z wyeksportowaniem swoich produktów, z drugiej powstałą w ten sposób dziurę mogą próbować zapełnić polscy producenci.
Czym może to skutkować? - Zniknięcie z rynku ukraińskich dostawców spowodowało ogromny wzrost zainteresowania polskimi produktami - informuje na łamach "Rzeczpospolitej" Renata Juszkiewicz, prezeska Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
- W efekcie wielu producentów nastawia się dzisiaj na eksport, a nie dostawy krajowe, co może być za chwilę powodem problemów z zaopatrzeniem sklepów w podstawowe produkty - ostrzega. I wyjaśnia, że sytuację może skomplikować ograniczenie eksportu przez część kraju. Niektórzy boją się bowiem, że przez sytuację w Europie zabraknie im zbóż.