Nie tylko "Szpiegowo". Rosja ma już w Polsce ośrodek wypoczynkowy. Teraz chce ukraińskiej ambasady

Rosja ma na terenie Polski kilkanaście nieruchomości. Co najmniej kilka z nich Polska stara się odzyskać. Ale i Rosja rości sobie prawa do niektórych obiektów. Jednym z nich jest kamienica, w której mieści się ambasada Ukrainy. Rosjanie wynajmują też nieruchomości - m.in. ośrodek wypoczynkowy. "Nie podjęto także decyzji o rozwiązaniu umowy dzierżawy" - ustaliły media.

W poniedziałek po latach procesów sądowych i przeciągania liny komornik przejął budynek w Warszawie, który należy do Federacji Rosyjskiej. Nie pomogła ani interwencja ambasadora, który przekonywał, że budynek jest wykorzystywany do celów dyplomatycznych, ani grube łańcuchy zawieszone na bramie. 

Kłódki zostały przecięte pilarką, a twierdzenia przedstawiciela rosyjskich władz zweryfikowane. Po raz kolejny okazało się, że słowom rosyjskich władz nie można wierzyć. Budynek przy ul. Sobieskiego 100 nie mógł być w żaden sposób wykorzystywany, bo, co widać na ujawnionych zdjęciach, jest opustoszały i w dużym stopniu zdewastowany. 

Zobacz wideo Czy był zamach? Kowal: Raport Macierewicza jest nieprawdziwy, pełny domysłów

Poradzieckie nieruchomości w Polsce

"Szpiegowo" to obiekt, który za czasów PRL-u był wykorzystywany przez rosyjskich dyplomatów. Z biegiem lat stał się jednak wyłącznie obiektem konfliktu i powodem kosztów, bo rosyjskie władze do dziś nie uregulowały milionowych opłat. Reliktów z czasów "słusznie minionych" jest w Polsce więcej. 

W Warszawie obiektów, które niegdyś służyły Rosji, a dziś mogłyby wrócić na własność Polski, jest kilka. Na Mokotowie (przy ulicy Kieleckiej) znajduje się dawna szkoła średnia dla dzieci rosyjskich dygnitarzy. Służyła władzom w czasach ZSRR, była też wykorzystywana w ostatnich latach, jednak w lutym tymczasowo ją zamknięto. Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdza, że chciałoby odzyskać obiekt przekazany prawnemu poprzednikowi Rosji niedługo po wojnie. 

Rosja chce ukraińskiego budynku 

Kolejna nieruchomość to wykorzystywany przez rosyjską ambasadę blok przy ul. Bobrowieckiej. Próby odzyskania obiektu, który formalnie ma służyć dyplomacji, a de facto jest siedzibą powiązanych z Rosją firm, trwa od dekady. Nieuregulowane są też kwestie prawne, bo polskie władze początkowo nie zadbały o podpisanie odpowiedniej umowy. Dziś zaległości wynoszą już kilka milionów. 

W przypadku kamienicy przy ul. Szucha sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Budynek został bowiem zakupiony przez ZSRR tuż po wojnie, by niemal natychmiast stać się własnością PRL-u na mocy uwłaszczenia. Rosja starała się uzyskać tytuł własności obiektu, jednak przez lata, aż do tego roku, wnioski nie były poddawane rozpatrzeniu. Ostatecznie Rafał Trzaskowski nie zgodził się na oficjalne wydane budynku Rosji. 

Z perspektywy dzisiejszej sytuacji status nieruchomości ma szczególne znaczenie. W budynku mieści się bowiem ambasada Ukrainy. 

Rosja ma też sporych rozmiarów zespół pałacowy położony pomiędzy ulicą Spacerową i Belwederską. Na terenach, z których korzystają rosyjscy dyplomaci, znajduje się też duży, bo 4-hektarowy park. 

Rosyjski ośrodek wczasowy działa w Polsce. Rząd nie podjął decyzji o rozwiązaniu umowy

Federacja Rosyjska nie tylko użytkuje budynki, co do których albo nie ma praw, albo też toczy w ich sprawach spory prawne. W niektórych wypadkach zawarta jest umowa najmu. Tak jest w przypadku ośrodku wypoczynkowego w Skubiance w pobliżu Serocka, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Jak informuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Rosja dzierżawi teren i opłaca ustalony czynsz. 

Umowa podpisana w 2010 roku obowiązuje do 2025 roku - ustalił legionowski portal Toiowo. "Roczne przychody Nadleśnictwa Jabłonna z tytułu dzierżawy wynoszą 147 tys. zł netto" - informuje portal. I dodaje, że nic nie wskazuje na to, by Rosjanie musieli w najbliższym czasie opuścić ośrodek. "Do chwili obecnej nie podjęto także decyzji o rozwiązaniu umowy dzierżawy z rosyjską ambasadą" - dodaje.

Groźnie wyglądający strażnik i zarośnięty teren

Co dzieje się za wysokim płotem nieruchomości? Tego nie wiadomo. Z ustaleń Gazeta.pl wynika, że teren jest trudnodostępny, gęsto porośnięty roślinnością, ogrodzony. Wejścia na teren ośrodka pilnuje strażnik. 

- Odkrycie ośrodka nastąpiło w zasadzie przypadkiem. Próbowaliśmy ustalić, kto z niego korzysta, chcieliśmy to sprawdzić sami, ale "przywitał nas" groźnie wyglądający mężczyzna broniący dostępu do nieruchomości - wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl jeden z mieszkańców okolicy. Jak mówi, przez lata obecność Rosjan nikomu za bardzo nie przeszkadzała. Napaść na Ukrainę wszystko jednak zmieniła. 

Redakcja Gazeta.pl zwróciła się z prośbą do Ministerstwa Spraw Zagranicznych o przekazanie listy nieruchomości należących do Federacji Rosyjskiej. Tekst zostanie zaktualizowany. 

Więcej o: