Inflacja w kwietniu wyniosła aż 12,3 proc. rok do roku - podał w piątek GUS w tzw. szybkim szacunku. To najwyższy odczyt od maja 1998 r.
Co więcej, tylko w ciągu miesiąca (tj. w porównaniu z marcem br.) wskaźnik cen poszedł w górę o 2 proc. Od stycznia 1998 r. tylko raz miesięczny skok cen był wyższy i stało się to... miesiąc temu. W marcu br. inflacja miesiąc do miesiąca wyniosła aż 3,3 proc.
Zwraca na to uwagę dziennikarz ekonomiczny Rafał Hirsch. Cel inflacyjny NBP wynosi 2,5 proc. w skali roku. Tymczasem w mniej więcej takim tempie ceny rosną obecnie przez miesiąc.
Z danych GUS wynika, że rok do roku żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 12,7 proc., nośniki energii o 27,3 proc., a paliwa o 27,8 proc.
Z kolei tylko w ciągu miesiąca żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 4,2 proc., a nośniki energii o 2,4 proc. Szczególnie tempo wzrostu żywności jest określane przez ekonomistów jako gigantyczne (Pekao). "Żywność w kosmosie" - napisali z kolei analitycy mBanku.
Po piątkowym odczycie inflacji 12,3 proc. ekonomiści coraz śmielej mówią o tym, że Rada Polityki Pieniężnej na najbliższym posiedzeniu (w czwartek 5 maja) znów podniesie główną stopę aż o 100 punktów bazowych, czyli 1 punkt procentowy. Taki ruch RPP zaordynowała już w kwietniu i na razie referencyjna stopa NBP wynosi 4,5 proc. Kolejnej podwyżki o 100 pb spodziewają się m.in. ekonomiści mBanku, ING Banku Śląskiego, PKO Banku Polskiego czy BNP Paribas.
Docelowo główna stopa NBP może "zawędrować" nawet w okolice 7,5-8 proc. Ba, ekonomiści ING Banku twierdzą wręcz, że "docelowy poziom stóp przesuwa się do 7,5-10 proc.", a "dwucyfrowe stopy procentowe w Polsce przestają być tematem teoretycznym".
Płace gonią inflacje, a inflacja goni płace. Niestety wysokie ceny żywności, paliw, gazu, metali i braki surowców oraz silna dynamika płac powodować będzie dwucyfrową dynamikę cen w najbliższych kilku miesiącach z możliwym szczytem w trzecim kwartale
- ocenia Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Ekonomiści ING Banku Śląskiego również przewidują, że najbliższe miesiące przyniosą dalszą propagację zewnętrznych szoków cenowych w polskiej gospodarce. Lokalny szczyt inflacji na poziomie ok. 13-15 proc. rok do roku przewidują w połowie 2022 oraz na początku 2023 r. Jak jednak zaznaczają, "rzeczywistość nie przestaje zaskakiwać i należy być przygotowanym na bardziej pesymistyczne scenariusze cenowe".
Wzrost kosztów związanych z energią i materiałami zmusza firmy do podnoszenia cen swoich wyrobów. Presję kosztową dodatkowo podbijają rosnące koszty pracy (wynagrodzenia). Korzystna sytuacja dochodowa konsumentów i ekspansywna polityka fiskalna umożliwiają firmom łatwe przenoszenie wyższych kosztów na ceny
- oceniają obecną sytuację w gospodarce.
Z kolei o "spirali cenowo-tarczowej" pisze z kolei ironicznie Wojciech Paczos, ekonomista Cardiff University.
Wzrost cen prowadzi do uchwalania rządowych tarcz, które przyczyniają się do wzrostu cen
- pisze Paczos.