Polską granicę przekroczyły od początku wojny około 3 miliony uciekinierów z Ukrainy. Wielu z nich zdecydowało się wynająć w Polsce mieszkanie, co pokazuje nagły i znaczący wzrost popytu na rynku. Eksperci Expandera i Rentier.io porównali oferty mieszkań w 16 największych miastach Polski i zauważyli, że liczba aktywnych ogłoszeń od 23 lutego (dzień przed rosyjską inwazją) do 23 kwietnia spadła o 56 proc.
Najwięcej ogłoszeń zniknęło w Warszawie - 4 026, Krakowie - 1 339 i Wrocławiu - 936. W ujęciu procentowym najwięcej mieszkań na wynajem ubyło w Gdańsku i Gdyni - ich liczba spadła o 69 proc.
Zwiększony popyt wpłynął znacząco na wzrost stawek najmu. Expander i Rentier.io przeanalizowali, że w marcu należało zapłacić średnio 7 proc. więcej za mieszkanie niż w styczniu. Najwyższe wzrosty w tym okresie zanotowano w Gdyni - o około 11 proc. O 10 proc. wzrósł koszt najmu w Warszawie, Wrocławiu i Białymstoku. Eksperci zauważają, że po koronawirusowym spadku cen nie ma już śladu, a we wszystkich analizowanych miastach za najem trzeba było zapłacić więcej niż przed pandemią.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina
Stawki najmu to nie jedyna rzecz, która urosła na rynku mieszkaniowym. Jeszcze szybciej poszły w górę raty kredytów hipotecznych. Analitycy Expandera i Rentier.io w momencie, gdy WIBOR 3M wynosił 5,84 proc., obliczyli, że oprocentowanie kredytu z najniższym wkładem własnym (obecnie 10 proc.) wynosiło aż 8,3 proc. W praktyce oznacza to, że wciąż najem jest bardziej opłacalny niż 25-letni kredyt. Porównując te dane na przykładzie Warszawy, w przypadku wynajmu 50m2 mieszkania zapłacimy 3 100 zł, natomiast jeśli chcielibyśmy kupić je z kredytem hipotecznym miesięcznie musielibyśmy spłacać 4 661 zł miesięcznie.
- Takie porównanie ma sens jedynie w krótkim okresie. Patrząc długoterminowo wciąż bardziej opłaca się zakup mieszkania. Za najem trzeba płacić zawsze, a raty kredytu tylko do czasu spłaty zadłużenia. Poza tym, własne mieszkanie można w każdej chwili sprzedać i w ten sposób odzyskać dużą część pieniędzy wydanych na raty. Natomiast pieniędzy wydanych na najem nie da się odzyskać - tłumaczą analitycy.
Eksperci Expandera i Rentier.io. zwrócili również uwagę, że opublikowane niedawno wstępne dane z narodowego spisu powszechnego obalają mit o "brakujących 2 mln mieszkań w Polsce". Aż 12 proc mieszkań w naszym kraju 12 marca, było niezamieszkanych to 1,85 mln. Potwierdzają to dane o zużyciu prądu. Najwięcej pustych lokali znajduje się w województwach małopolskim i podlaskim (14 proc.), a najmniej w opolskim (8 proc.).
Więcej informacji z Polski i ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
- Oczywiście w pewnym stopniu odpowiada za to pandemia. Praca i nauka zdalna zmniejszyła w tamtym okresie popyt na najem długoterminowy. Zdecydowanie mniej było też turystów, co z kolei oznaczało puste mieszkania w najmie krótkoterminowym. Warto jednak dodać, że nawet po uwzględnieniu tego faktu mieliśmy w tym czasie ponad 1 mln mieszkań za dużo - podkreślają eksperci.
Problemem pustych nieruchomości jest to, że znajdują się w miejscach mało atrakcyjnych. Niewiele osób chce tam zamieszkać, w przeciwieństwie do dużych i rozwijających się miast, w których mieszkań brakuje. Analitycy przewidują, że ten problem będzie jedynie się pogłębiać, ponieważ osoby urodzone w latach 40-tych i 50-tych będą umierać i zostawiać puste mieszkania, a młodzi Polacy i imigranci będą szukać swojego miejsca w najatrakcyjniejszych regionach Polski, w których już teraz brakuje mieszkań.