"Informuję, że w zakresie właściwości Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej nie są prowadzone prace związane z projektem ustawy" dotyczącej reformy Otwartych Funduszy Emerytalnych - podał minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda w odpowiedzi na interpelację posła Pawła Szramki z koła Polskie Sprawy.
'Skok na OFE' chyba definitywnie zawieszony. Dobrze, że porzucono ten szkodliwy dla systemu pomysł, na którym przyszli emeryci traciliby emerytalny kapitał. Od początku krytycznie oceniany pomysł wylądował w koszu
- komentuje Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego.
Nie jest wykluczone, że prace nad przekształceniem OFE prowadzi teraz inne ministerstwo. Jednak jest to mało prawdopodobne, bo rząd od dłuższego czasu wysyła jasne sygnały, iż nie planuje skupiać się na reformie.
Po pierwsze - nie zaplanowano jej w budżecie na 2022 r. Po drugie - pod koniec listopada br. ówczesny wiceminister funduszy i polityki regionalnej Waldemar Buda mówił, że "nie wiadomo, kiedy będzie na to dobry moment, gdyż dynamika w kwestii zgromadzonych tam aktywów jest poważna i decyzji politycznych, żeby wrócić do projektu nie ma".
Reforma OFE w wersji PiS de facto ciągnie się od 2016 r. W lipcu minie sześć lat, od kiedy Mateusz Morawiecki - jeszcze jako wicepremier i minister rozwoju - zapowiedział likwidację OFE. Te wciąż jednak działają, temat ciągnie się jak flaki z olejem, a obiecane przez Morawieckiego (choć logicznie wielce naciągane) "przekazanie Polakom pieniędzy" nadal pozostaje w sferze chciejstwa obecnego premiera.
Planowana reforma OFE objęłaby wszystkich ok. 15 mln Polaków, którzy mają jakieś środki w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Choć po reformie z 2014 r. aktywnie część składki emerytalnej przekazuje tam tylko kilka milionów osób, to pozostali wciąż mają tam środki przekazywane obowiązkowo do 2014 r.
Plan PiS zakładał, że rachunki w OFE zostaną zlikwidowane. Środki z nich miały domyślnie trafić na "nowe IKE" - po uszczupleniu ich o 15-procentową opłatę przekształceniową. Po reformach podatkowych z 2022 r. (w ramach Polskiego Ładu oraz jego łatania) wiadomo jednak, że powinna ona wynosić kilka procent, aby była sprawiedliwa i uczciwa.
Kto nie zgodziłby się na przeniesienie środków z OFE na "nowe IKE", miałby drugą opcję - pieniądze (w całości, bez żadnej opłaty) mogłyby trafić na konto w ZUS (jako zapis, formalnie poszłyby do Funduszu Rezerwy Demograficznej zarządzanego przez Polski Fundusz Rozwoju).
Środki na "nowym IKE" byłyby inwestowane, dziedziczne i teoretycznie "prywatne". Teoretycznie, bo swobodę w dysponowaniu nimi zyskalibyśmy dopiero po osiągnięciu wieku emerytalnego.
Gdyby środki trafiły na konto w ZUS, po prostu powiększałyby przyszłą emeryturę z pierwszego filara.
Najbliżej wejścia w życia reformy OFE byliśmy w 2020 r., ale po wybuchu pandemii koronawirusa prace w Sejmie nad projektem zostały zarzucone. Do tematu wrócono po niespełna roku. Wtedy jednak hamulcowym dla projektu okazał się Solidarna Polska. Koalicjant PiS-u uznał nagle, że ma wątpliwości do reformy. Wobec braku większości projekt spadł z obrad.