Przyjęty we wtorek przez rząd projekt ustawy zakłada trzy różne działania związane z kredytami mieszkaniowymi.
Po pierwsze - zobliguje banki do większego łożenia na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Fundusz zostanie zasilony kwotą 1,4 mld zł, tym samym pula środków w nim wzrośnie z 600 mln zł do 2 mld zł. Dostęp do wsparcia ma zostać też poprawiony od strony technicznej.
Po drugie - projekt zakłada, że jeżeli nie zostanie wypracowany przez rynek zamiennik dla stawki WIBOR w oprocentowaniu kredytów, to od 2023 r. zastąpi ją stawka POLONIA publikowana przez NBP. Zgodnie z ostatnimi informacjami przekazanymi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" przez Marka Dietla, prezesa Giełdy Papierów Wartościowych, należąca do niej spółka GPW Benchmark pracuje nad wskaźnikiem WIRD (Warszawski Indeks Rynku Depozytowego), który ma być nawet o ok. 1,5-2 pp. niższy od WIBOR-u.
W końcu po trzecie i przynajmniej na razie chyba najważniejsze (bo będzie miało efekt najszybciej) - projekt wprowadza wakacje kredytowe dla kredytobiorców złotowych. Zgodnie z dokumentem, kredytobiorcy będą mogli zawiesić płatność czterech rat w 2022 r. (po dwóch w trzecim i czwartym kwartale roku) i czterech w 2023 r. (po jednej w każdym kwartale). O te raty zostanie potem wydłużony okres spłaty kredytu,
To, że raty kredytów mieszkaniowych obecnie mocno rosną, nie jest żadnym skutkiem ubocznym czy nieoczekiwanym efektem podwyżek stóp przez Radę Polityki Pieniężnej. Nie. Właśnie po to RPP podnosi stopy procentowe, żeby raty rosły.
Nie ma co owijać w bawełnę - gorzkie lekarstwo, które podajemy w postaci wzrostu stóp procentowych, ogranicza budżety osób spłacających kredyty. Taki jest tego cel
- mówił na konferencji prasowej 6 maja prezes NBP Adam Glapiński. Mechanizm jest brutalny - skoro kredytobiorcy mają mniej pieniędzy na inne wydatki, to powinna spadać w gospodarce presja popytowa, a w ślad za nią inflacja.
Potem Glapiński porównywał RPP do złego wujka, a rząd do dobrego. Wyjaśniał, że podwyżki stóp procentowych obowiązują wszystkich, bo inaczej się nie da, ale jeśli rząd identyfikuje jakieś grupy czy osoby szczególnie dotknięte wzrostem rat, to powinien podawać im finansową kroplówkę.
Stopa procentowa obowiązuje wszystkich w Polsce. A rząd mówi 'no tak, wszystkich, słusznie, ale pewna grupa ludzi jest szczególnie dotknięta okolicznościami, sytuacją historyczną, ludzką itd. i trzeba im pomóc, trzeba im to przełożyć, zrobić np. wakacje kredytowe, żeby oni mogli przeczekać ten czas'. Ja to całkowicie rozumiem i taki efekt będzie zadowalający
- mówił prezes NBP.
Tyle, że rząd w swojej propozycji wakacji kredytowych nie wskazał tych konkretnych grup ludzi, którym płatność rat należałoby przełożyć. Wakacje kredytowe mają być niezwykłym prezentem dla niemal wszystkich kredytobiorców złotowych.
Jednym z dwóch warunków wpisanych w projekt jest to, że jeśli ktoś ma kilka kredytów, to może wziąć wakacje od jednego.
Ponadto, zgodnie z komunikatem Ministerstwa Finansów, na ostatniej prostej uszczegółowiono też, że z wakacji kredytowych będzie można skorzystać wyłącznie w celu zaspokojenia własnych potrzeb mieszkaniowych. Pierwotna wersja projektu zakładała, że na wakacje od rat mógłby też liczyć np. inwestor, który na kredyt kupił mieszkanie pod wynajem.
W projekcie ustawy nie przewidziano żadnych innych ograniczeń dla wakacji kredytowych. Nie ma żadnego progu dochodowego czy progu obciążenia budżetu domowego przez ratę (np. przy Funduszu Wsparcia Kredytobiorców jest to 50 proc. miesięcznego dochodu, uzależnienia od statusu bezrobotnego) albo np. od celu zakupu mieszkania.
Nie ma też żadnych konsekwencji finansowych - raty objęte wakacjami mają wydłużyć okres spłaty. Kredytobiorcy staną przed wyborem - czy zapłacić tych kilka rat dziś, czy za 5, 15 czy 25 lat. Wybór dla bardzo wielu osób będzie oczywisty.
"Czysty pieniądz do podniesienia" - piszą internauci i rzeczywiście wakacje kredytowe wyglądają aż za pięknie. W zasadzie jedyną wątpliwością, która pojawia się w ich kontekście, jest ewentualny wpis o wakacjach w Biurze Informacji Kredytowej i to, czy i jak banki będą potem traktowały go przy ocenie zdolności przy zaciąganiu innego zobowiązania. Na razie jest w tym temacie mętlik, sami przedstawiciele banków (cytowani przez portal Interia.pl) mają różne zdania.
Radzie Polityki Pieniężnej właśnie o to chodzi z podwyżkami stóp, żeby kredytobiorcy mieli wyższe obciążenia. - Takie są reguły życia, to działa antyinflacyjnie - mówił niedawno Glapiński. Tymczasem rząd totalnie szerokimi - a nie punktowymi, jak sugerował sam prezes NBP - wakacjami kredytowymi zwyczajnie działania RPP kasuje.
Wiele zależy od konkretnego kredytu, ale przy czterech opuszczonych ratach w drugim półroczu br., to obciążenie kredytobiorców, na wzroście którego (w celu walki z inflacją) tak zależy RPP, może wręcz okazać się niższe w 2022 niż w 2021 r.
Ekonomiści banku Citi Handlowy wyliczyli, że gdyby RPP chciała zniwelować impuls konsumpcyjno-inflacyjny wakacji kredytowych, musiałaby podnieść stopy procentowe na okres najbliższych dwóch lat o dodatkowe ok. 150 punktów bazowych (1,5 punktu procentowego).
RPP od kilku miesięcy podnosi stopy procentowe. Rząd w tym samym czasie natomiast robi wszystko, żeby ta inflacja rosła dalej i jeszcze tłumaczy ludziom, że to, co robi, ma tę inflację obniżać. Jest dokładnie odwrotnie. Wszystkie instrumenty, które do tej pory wdrożono, były instrumentami, które podwyższały inflację
- mówił w poniedziałek 16 maja w rozmowie w RMF FM członek RPP Ludwik Kotecki.
Zaproponowana przez rząd formuła wakacji kredytowych jak ulał pasuje do tego opisu. Pomoc kredytobiorcom? Tak, ale (z punktu widzenia walki z inflacją) wyłącznie punktowa, dla tych najbardziej potrzebujących - sam Kotecki o tym mówił. Wsparcie wszystkich jak leci? Trudno wyobrazić sobie bardziej jaskrawy przykład na znoszenie się działań RPP i rządu.
Notabene, na podobnej zasadzie kontrowersyjne są czternastki dla emerytów i rencistów, które również zostały przyjęte we wtorek przez rząd i mają być wypłacane już w sierpniu br.
Oczywiście, rząd może (i to robi) używać argumentów, że emeryci i renciści są szczególną grupą, której należą się kolejne transfery socjalne. Problem w tym, że dosypywanie kolejnych środków do portfeli Polaków wzmaga presję inflacyjną.
Trudno też powiedzieć, aby emeryci nie byli już docenioną finansowo w ostatnim miesiącach grupą - emerytury do 2,5 tys. zł zostały zwolnione z podatku, waloryzacja emerytur była wyższa od wymaganej, na konta seniorów ledwo co wpłynęły trzynastki.
Czternasta emerytura w poprzednich latach to był po prostu zły pomysł. (...) W 2022 - gdy jest już Polski Ład (duże korzyści emerytów) i wysoka inflacja (nadmierny popyt) - czternastka to potwornie zły pomysł
- oceniał już w lutym br. ekonomista dr Jakub Sawulski. Choć od marca piastuje stanowisko zastępcy dyrektora departamentu polityki makroekonomicznej w Ministerstwie Finansów, jak widać nie zdołał w rządzie znaleźć wystarczającego posłuchu dla swojej opinii na temat czternastek.