2 czerwca do Warszawy przybyć ma przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Przewiduje się, że wtedy ogłosi zatwierdzenie przez KE Krajowego Planu Odbudowy. 18 maja br. rzecznik rządu Piotr Müller poinformował, że zakończyły się negocjacje na linii Polska-KE.
Co ważne, nie będzie to jeszcze oznaczać, że kurek z unijnymi środkami dla Polski z Funduszu Odbudowy zostanie odkręcony. Według obecnych informacji przekazywanych przez działaczy PiS, pierwsze pieniądze z KPO powinny popłynąć do Polski "pod koniec wakacji albo na początku września, jeśli oczywiście nic się nie zmieni" (to słowa sekretarza generalnego PiS Krzysztofa Sobolewskiego).
Wcześniej jednak zgodę na uruchomienie KPO będzie musiała wydać Rada Unii Europejskiej. Kluczowe będzie też wypełnienie przez Polskę tzw. kamieni milowych, czyli warunków dla wypłaty środków.
Najważniejszymi wymogami stawianymi przez KE jest likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (która ma zostać wkrótce zrealizowana po przyjęciu prezydenckiego projektu ustawy w tej sprawie) i przywrócenie do pracy sędziów odsuniętych przez ten twór. Ale kamieni milowych będzie dużo więcej, według informacji "Dziennika Gazety Prawnej" to też m.in. pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych czy tarcza prawna dla przedsiębiorców.
Ok. 23,5 mld zł - tyle w momencie publikacji tego tekstu wynoszą szacunkowe straty polskiej gospodarki wynikające z braku środków z Krajowego Planu Odbudowy według licznika przygotowanego przez Federację Przedsiębiorców Polskich. Jak wyjaśnia FPP, o tyle niższy jest nasz PKB z powodu wstrzymania realizacji KPO. Straty rosną w tempie 160 mln zł dziennie.
Polska jest jednym z trzech ostatnich krajów unijnych, które nie korzystają ze środków z KPO – obok Węgier, które nadal czekają na akceptację Planu, a także Holandii, która nie przedstawiła swojego Planu. Tymczasem do pozostałych państw trafiło już wsparcie o wartości 100 mld euro, z czego dwie trzecie w formie bezzwrotnych grantów
- przypomina FPP.
To niejedyny koszt uporu ekipy rządzącej. Każdy dzień pracy Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego to koszt miliona euro (ok. 4,6 mln zł) wynikający z orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Łącznie to już ponad 900 mln zł. Dopiero realizacja kluczowego kamienia milowego dla wypłaty środków z Funduszu Odbudowy - czyli likwidacja izby - pozwoli zatrzymać licznik.
Warto też przypomnieć, że dosłownie na ulicy leżała zaliczka w kwocie 4,7 mld euro. Wystarczyło, aby Polska porozumiała się w sprawie KPO z Brukselą w 2021 r. Tak się jednak nie stało. Ta kwota nie przepadła, ale mogła być już wydawana w polskiej gospodarce. Co ważne - były to środki przyznawane bezwarunkowo. Teraz tak łatwo nie będzie - trzeba będzie realizować tzw. kamienie milowe.
Środki z zaliczki dostały wszystkie kraje, którym zaakceptowano krajowe plany do końca z zeszłego roku. Polska i Węgry akceptacji jednak nie dostały, więc nie przyszły do nich i zaliczki. To istotne, bo zaliczki były "łatwymi pieniędzmi". Można było je od razu dostać – i od razu wydawać.
Z kolejnymi środkami z KPO już tak prosto nie będzie. Podstawą wypłat środków będzie bowiem realizacja kamieni milowych i tzw. wskaźników dla reform i projektów inwestycyjnych.
Do rachunku związanego z opóźnionym Krajowym Planem Odbudowy należy też doliczyć koszty związane ze słabym złotym. Po pierwsze, naszej walucie po prostu nie służą napięte relacje Polski z UE. Po drugie i kluczowe konkretnie w kontekście funduszy unijnych - napływ euro, następnie wymienianych na złote, umocniłby złotego.
Mocniejszy złoty to nieco łatwiejsza walka z inflacją, bo oznacza tańszy import produktów z zagranicy. Choć z drugiej strony - czego obawiał się swego czasu prezes NBP Adam Glapiński - inwestycyjne ożywienie po uruchomieniu środków z KPO mogłoby być czynnikiem proinflacyjnym (możliwy wzrost cen materiałów budowlanych, kosztów pracy itp.).
W ramach Krajowego Planu Odbudowy łącznie Polska ma mieć do dyspozycji ok. 58 mld euro - 23,9 mld w postaci dotacji i 34,2 mld w pożyczkach.
Środki z KPO należy rozliczyć w 2026 r. Z informacji "DGP" wynika, że na razie - do końca 2023 r.- polski rząd planuje "wyjąć" ok. 16 mld euro. Na tę kwotę ma składać się ok. 4,3 mld w pierwszej transzy (tej, która miałaby być wypłacona na przełomie sierpnia i września), oraz kolejno ponad 4,5 mld, 3 mld i 4 mld we wnioskach dotyczących kolejno drugiego półrocza 2022 r. oraz pierwszego i drugiego półrocza 2023 r.