Czeka nas ponura zima z drogą energią. Paliwo na stacjach za ponad 8 zł za litr, węgiel drożeje i w dodatku go brakuje, a do tego ceny prądu od stycznia też zapewne wzrosną. Czy rząd może złagodzić wzrost cen? O co chodzi z marżami firm w energetyce? O drogiej energii i ogrzewaniu w najbliższy czwartek 9 czerwca o 14:00 będziemy rozmawiać na żywo z Joanną Maćkowiak-Panderą, prezeską Forum Energii. Czekamy na wasze pytania, przesyłajcie je na adres: next.redakcja@agora.pl.
Ostatnich parę lat niestety wygląda tak, że jak tylko przygaśnie jeden kryzys, pojawia się kolejny, i to zwykle z tych trudnych do przewidzenia. Ledwo zaczęliśmy (globalnie) wychodzić z pandemii koronawirusa, uderzył kryzys energetyczny, a gdy wydawało się, że tej suma negatywnych czynników dla gospodarki (i nie tylko przecież dla niej) jest już wystarczająco duża, Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. W takim otoczeniu prognozy ekonomiczne mogą mocno się zmieniać.
Tak właśnie stało się z prognozami Banku Światowego, który mocno ściął swoje oczekiwania. Z najnowszego raportu tej instytucji wynika, że globalny wzrost gospodarczy może gwałtownie spowolnić - z 5,9 proc. w zeszłym roku do zaledwie 2,9 proc. w roku obecnym. To też mocne cięcie prognozy, bo poprzednia (ze stycznia) zakładała 4,1 proc. wzrostu globalnego PKB. W kolejnych dwóch latach gospodarka światowa ma rozwijać się w tempie zbliżonym do spodziewanego na 2022 r.
To ujęcie zbiorcze, będą państwa, które znacznie gorzej poradzą sobie z wyzwaniami, a także takie, które będą musiały wręcz walczyć o to, by nie doświadczyć recesji. Wszystkich dotknie podwyższona inflacja, z którą szybko się nie pożegnamy. To rodzi ryzyko pojawienia się bardzo niekorzystnego zjawiska - stagflacji, kiedy z powodu wysokiej inflacji gospodarka hamuje - jest w stagnacji, ale ta inflacja w konsekwencji wcale mocno się nie obniża. Mamy więc jednoczesne wyraźne spowolnienie wzrostu i szybki wzrost cen, dwa nieszczęścia naraz (do stagflacji jeszcze za chwilę wrócimy).
Wojna w Ukrainie, lockdowny w Chinach, zakłócenia w łańcuchach dostaw i ryzyko stagflacji hamują wzrost. W wielu krajach trudno będzie uniknąć recesji
- stwierdził, cytowany w komunikacie David Malpass, prezes Banku Światowego. Jego zdaniem, świat musi sobie poradzić z "największym spowolnieniem światowej gospodarki od 80 lat".
Podsumujmy te ryzyka. Spowolnienie, które i tak by nas czekało - kto jeszcze pamięta pocovidowy wystrzał popytu i aktywności gospodarczej, po którym spodziewano się wyhamowania - spotęgowała wojna w Ukrainie. To, co właśnie zaczyna się w światowej gospodarce, może przerodzić się w "przeciągający się okres słabego wzrostu i podwyższonej inflacji". Chiny, uparcie realizujące politykę "zero COVID" i wprowadzające różnego rodzaju ograniczenia, zaburzające życie gospodarcze, nawet przy niewielkiej liczbie nowych przypadków zakażeń koronawirusem, podbijały blokady w globalnych łańcuchach dostaw. Zamykane fabryki czy ograniczona działalność w portach w drugiej największej gospodarce świata i jego "fabryce", nie pomagały rozładować korków w dostawach, powstałych w czasie najsilniejszego uderzenia COVID-19. Te zakłócenia podbijają też inflację.
I ciągle może być gorzej. Jeśli zrealizują się negatywne czynniki, to globalny PKB może urosnąć w tym roku jeszcze wolniej - o 2,1 proc.
Światowa gospodarka stoi w obliczu nadciągającego kryzysu
- powiedział Ayhan Kose, dyrektor działu Banku Światowego, który przygotowuje regularne raporty z prognozami.
Więcej wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl>>>
To teraz jeszcze trochę o stagflacji. Już wiele tygodni temu pojawiały się odniesienia obecnej sytuacji gospodarczej na świecie do tego, co wydarzyło się w latach 70. ubiegłego wieku (czyli z efektami ówczesnego kryzysu naftowego). Sprzyjał im kryzys energetyczny, szczególnie widoczny w Europie, w tym drożejąca ropa naftowa. Tymi porównaniami zajął się także po raz pierwszy zespół Banku Światowego.
Według tej instytucji, to, co dzieje się teraz przypomina sytuację z lat 70. po trzema względami. Po pierwsze, z powodu utrzymujących się zaburzeń po stronie podaży, które podbijają inflację (pisaliśmy powyżej o zakłóceniach w łańcuchach dostaw). Po drugie, wcześniej w gospodarkach rozwiniętych mieliśmy okres akomodacyjnej polityki monetarnej (czyli polityki banków centralnych wspierającej rozwój gospodarczy dzięki m.in. niskim stopom procentowym). A na koniec Bank pisze o perspektywach osłabienia wzrostu gospodarczego, jakie zagraża rynkom wschodzącym i rozwijającym się z powodu zacieśniania polityki monetarnej, czyli podnoszenia stóp - do takich ruchów banki centralne będą zmuszone, by zwalczyć wysoką inflację.
W tym kontekście Bank przypomina o stagflacji, którą można było obserwować w latach 70. i przestrzega przed skutkami mocnych podwyżek stóp procentowych. "Gospodarki rozwijające się będą musiały zrównoważyć potrzebę zapewnienia stabilności fiskalnej z potrzebą złagodzenia skutków nakładających się dzisiaj kryzysów na ich najbiedniejszych obywateli" - podkreślił Ayhan Kose. Według niego jest realne ryzyko, że zbyt szybkie zacieśnianie polityki banków centralnych, czyli zbyt szybkie podnoszenie stop, może w niektórych państwach wywołać kryzys długu z lat 80., jaki nastąpił po kryzysie naftowym z lat 70. By do tego nie doszło, kluczowa jest rola banków centralnych - wiarygodnych, jasno komunikujących swoje decyzje i niezależnych.
Jednocześnie Bank Światowy wspomina o czynnikach, które odróżniają obecną sytuację od tej z lat 70 XX wieku. Wymienia m.in. silnego dolara, mniejsze wzrosty procentowe cen surowców oraz większą wiarygodność banków centralnych w zakresie osiągania celów inflacyjnych.
To teraz jeszcze o samych prognozach. Już wiemy, że światowa gospodarka ogółem ma wyhamować i urosnąć w tym roku o 2,9 proc. PKB Stanów Zjednoczonych ma zwiększyć się o 2,5 proc. - prognoza ze stycznia zakładała 3,7 proc. wzrostu. Podobnie ma wyglądać wzrost PKB w strefie euro, tylko że tutaj wcześniej spodziewano się, że będzie aż o 1,7 punktu procentowego wyższy. Chiny mają wyhamować do 4,3 proc. z 8,1 proc. w 2021 r. (w styczniu zakładano hamowanie do 5,1 proc. wzrostu PKB). Gospodarka Rosji ma skurczyć się w tym roku o 8,9 proc., a napadniętej przez nią Ukrainy aż o 45,1 proc.
W Polsce wzrost PKB ma w tym roku wynieść 3,9 proc. wobec spodziewanego 5,9 proc. za rok 2021 r. To też cięcie prognozy wobec tej ze stycznia, kiedy Bank Światowy prognozował 4,7 proc. wzrostu gospodarczego w naszym kraju.
W górę poszły za to prognozy dla gospodarek krajów Bliskiego Wschodu, którym sprzyjać będzie drożejąca ropa naftowa. Na przykład PKB Arabii Saudyjskiej ma wzrosnąć w tym roku o 7 proc., wcześniej zakładano 4,9 proc. wzrostu.
Czerwcowe prognozy Banku Światowego. Źródło: Bank Światowy