Stabilizująca Reguła Wydatkowa to specjalny wzór, który chroni budżet państwa przed nadmiernymi wydatkami. Dzięki niej premier i minister finansów nie mogą wydawać bez umiaru, są ograniczeni twardym limitem. Ten ma jednak zostać w znaczący sposób rozluźniony.
Jak twierdzi Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów, cytowany przez portal 300gospodarka.pl, jednym z głównych powodów jest inflacja, która odjechała od celu inflacyjnego NBP. Wskaźnik wyznaczono bowiem na poziomie 2,5 proc., gdy inflacja wynosi już ok. 15 proc. - Niektóre wydatki budżetowe są przecież zwiększane z uwzględnieniem bieżącej inflacji. Na przykład w przyszłym roku będziemy mieli z tego powodu dużo większą od tegorocznej waloryzację emerytur i rent. Takich wydatków w budżecie, które muszą wzrosnąć, bo rośnie inflacja, jest więcej - mówi przedstawiciel resortu finansów.
Dodaje też zupełnie wprost, że poluzowanie reguły jest po prostu niezbędne. - Jeśli w regule byłby utrzymany cel inflacyjny, jako podstawa do wyliczeń limitu, to wielkość tego limitu będzie zbyt niska względem rzeczywistych potrzeb, wynikających nie ze dodatkowych wydatków - dodał.
A co, gdyby reguły nie zmieniał? - To oznaczałoby drastyczne zacieśnienie fiskalne - twierdzi Czernicki. Rząd musiałby więc wprowadzić ostre oszczędności.
Projekt regulujący regułę wydatkową na nowo ma wkrótce trafić pod obrady rządu. Warto podkreślić, że przepisy trzymające w ryzach wydatki już dziś w praktyce nie są stosowane. Regułę zawieszono bowiem w zeszłym roku, później to zawieszenie rozszerzono na bieżący rok.
Tadeusz Kościński, ówczesny minister finansów, tłumaczył się potrzebą "wspierania gospodarki w związku z COVID-19" oraz koniecznością "dostosowania ustawy o finansach publicznych, w szczególności w zakresie stosowania stabilizującej reguły wydatkowej, do obecnej sytuacji związanej ze stanem pandemią". Dziś rząd chce dostosować ustawę do sytuacji związanej z wojną.
Część ekonomistów decyzję rządu przyjmuje ze sporą rezerwą. "Reguła obowiązuje ściśle do czasu kiedy będzie zbyt uwierała. Wtedy się ją poluźni" - zauważa z przekąsem Maciej Bukowski, prezes WiseEuropa.
"(De)stabilizująca reguła wydatkowa" napisał z kolei Mikołaj Raczyński.
Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, przedstawił swoje wyliczenia dotyczące planów pożyczkowych rządu. "W latach 2023-2025 rząd musi pożyczyć z rynku obligacji ok. biliona, czyli 1000 miliardów złotych" - pisze. "Inwestorzy zagraniczni kupili do tej pory 130 mld zł obligacji denominowanych w PLN. Banki, w tym NBP, dołożyć nie chcą lub nie mogą. Gdzie tu zmieścić nowe 500 mld zł?" - dodał.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl