Hamowanie gospodarki wskutek podwyżek stóp procentowych, inflacji czy efektów wojny w Ukrainie - taki scenariusz gospodarczy na najbliższe kwartały wieszczą dla Polski ekonomiści. Także ci z instytucji publicznych, jak np. prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys, który w maju ostrzegał, że "za dwa-trzy kwartały możemy wejść w techniczną recesję" (czyli spadek PKB kwartał do kwartału).
Jak głębokie będzie spowolnienie i jakie będą jego konsekwencje dla rynku pracy? Oczywiście jest tu wiele niepewności związanej nie tylko z czynnikami zewnętrznymi, ale także m.in. polityką NBP czy rządu. Znaczący wzrost bezrobocia jest scenariuszem odległym. Ba, Ministerstwo Finansów w założeniach do projektu budżetu państwa na 2023 r. zapisało nawet, że na koniec 2022 r. i 2023 r. stopa bezrobocia rejestrowanego wyniesie 5,1 proc., czyli tyle co obecnie.
Na pewno jednak rynek pracy ochłodzi się. Należy oczekiwać, że firmy będą zmniejszać apetyt na poszukiwanie pracowników i walkę o nich. Co to będzie konkretnie oznaczało? Ot, np. brak podwyżek, brak premii czy nagród oraz większe trudności w znalezieniu nowej, lepszej pracy. Jeśli inflacja nie zacznie opadać, oznaczać będzie to też spadek realnych wynagrodzeń (czyli płac po uwzględnieniu inflacji) coraz większych grup pracowników.
W minionych dniach pojawiły się przynajmniej dwa badania wskazujące, że rynek pracownika w Polsce (o ile w ogóle szeroko można o takowym mówić) może się na jakiś czas kończyć.
Po pierwsze, według danych zebranych przez system rekrutacyjny Elementapp.ai dla Grant Thornton Polska, w maju 2022 r. liczba ofert pracy w sieci spadła po raz pierwszy od 14 miesięcy. Jak zauważają eksperci z Grant Thornton Polska, choć zwykle w maju ogłoszeń o pracę przybywało, tym razem w porównaniu z kwietniem ich liczba spadła o 5 proc. Na 39 monitorowanych w raporcie zawodów, w 34 odnotowano w ostatnich dwóch miesiącach spadki liczby ogłoszeń.
Dane o liczbie ogłoszeń o pracę są o tyle ważne, że wielu pracowników w Polsce wynagrodzenia rosną nie dlatego, że wywalczyli podwyżki u swojego pracodawcę, ale że zmienili pracę na lepiej płatną. Mniejszy popyt na nowych pracowników może więc ograniczać tempo wzrostu płac.
Pierwsze symptomy "stygnięcia" rynku pracy widać także w najnowszych badaniu Randstad "Plany pracodawców". Blisko połowa badanych firm spodziewa się recesji - najwięcej od naznaczonego pandemią koronawirusa 2020 roku. Tylko 8 proc. liczy na wzrost.
Ten pesymizm wpływa na plany firm odnośnie zatrudnienia. Jak zauważają eksperci z Randstad, obecnie jedynie 25 proc. firm planuje zatrudniać pracowników. Dwa lata temu przed pandemią było to prawie 40 proc., a jesienią 2021 – nieco ponad 30 proc. Szczęśliwie, tylko 4 proc. firm planuje zwolnienia. To tyle, co w najlepszych okresach przed pandemią. Najtrudniej o nową pracę (lub utrzymanie obecnej) może być w branży finansowej i ubezpieczeniowej oraz obsłudze nieruchomości i firm, znacząco zatrudnienia nie chce zwiększać już też branża handlowa.
Jeśli chodzi o podwyżki wynagrodzeń, to planuje je 28 proc. firm, niemal o połowę mniej niż jeszcze pod koniec 2021 r. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że z badania Randstad wynika, iż jeśli już jakaś firma planuje podwyżki, to raczej nie mizerne (rzędu 2-4 proc.), ale trochę bardziej konkretne (ok. 7 proc. i więcej).
Raporty Grant Thornton i Randstad nie biją dramatycznie na alarm, ale jednak pokazują pierwsze symptomy tego, o czym mówią ekonomiści - spowolnienia gospodarczego, które będzie ograniczało "rynek pracownika" (tj. chęci firm o zatrudniania nowych pracowników i znaczącego podnoszenia pensji).
Są to dane o tyle kluczowe, że według innego świeżego badania - firmy doradczej Deloitte - co drugi badany polski pracownik zamierza zmienić pracę w ciągu najbliższego pół roku. Wśród najważniejszych czynników, jakie skłaniają do zmiany pracodawcy, znalazły się oczywiście niskie wynagrodzenia (obok braku możliwości rozwoju i "nieefektywnych procesów w organizacji").
Jeśli są państwo wśród tej połówki, która motywowana m.in. chęcią wyższych zarobków chce zmienić pracę, to wygląda na to, że lepiej tych planów nie odkładać na później.