Problemy techniczne z systemem bagażowym w Terminalu 2 na lotnisku Heathrow pojawiły się już w piątek. W weekend setki podróżnych oczekiwało średnio po trzy godziny, aby odzyskać swoje bagaże, a niektórym polecono, aby kontynuowali podróż bez swoich rzeczy - podaje Sky News. Media społecznościowe obiegły też zdjęcia spiętrzonych bagaży. Władze lotniska wystosowały w poniedziałek przeprosiny i zwróciły się do linii lotniczych z apelem, aby tego dnia odwołały 10 proc. swoich lotów.
Awaria systemu bagażowego w Heathrow nie jest jedyną przyczyną chaosu. Lotniska w całej Wielkiej Brytanii oraz brytyjscy przewoźnicy zmagają się z niedoborem pracowników. Lotnisko w Gatwick zapowiedziało w ten weekend, że ograniczy liczbę lotów w lipcu (z 900 do 825) i sierpniu (z 900 do 850) z powodu braku wystarczającej ilości pracowników - podaje BBC. Z kolei linie lotnicze EasyJet ogłosiły, że zmniejszą liczbę lotów o 7 proc. z zaplanowanych 160 tys. między lipcem a wrześniem.
Więcej informacji ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jednak to nadal nie rozwiązuje wszystkich problemów. Lotniska, które w nadchodzący sezon letni chcą ograniczyć liczbę lotów mogą stanąć przed wyzwaniami prawnymi - powiedział w poniedziałek Warwick Brady, dyrektor generalny Swissport International w rozmowie z Agencją Reutera. Jak tłumaczył, linie Swissport już zatrudniły odpowiednią liczbę pracowników do pracy na zbliżający się sezon letni. - Mamy teraz zbyt wielu pracowników. Będziemy mieli nadwyżkę kosztów - dodał.
Tymczasem w poniedziałek w Wielkiej Brytanii rozpoczął się też największy od trzech dekad strajk na kolei. Mieszkańcy mogą dziś liczyć ledwie na 20 procent działających połączeń - w Szkocji kolej dojeżdża tylko do Glasgow i Edynburga. Dalej na północ dotrzeć się już nie da. Większość połączeń w Walii została odwołana. Przewoźnicy zalecają: "jeśli to tylko możliwe, zostańcie w domach". Kolejowi związkowcy również chcą podwyżek. Co więcej, protestują także pracownicy metra. Przystanki autobusowe w Londynie są oblężone. Kolejne protesty zaplanowano na czwartek i sobotę.
Jak mówił w zeszłym tygodniu prezes lotniska Heathrow John Holland-Kaye, przywrócenie pełnej przepustowości do stanu sprzed pandemii zajmie branży lotniczej od 12 do 18 miesięcy, a problem nie dotyczy tylko Wielkiej Brytanii, ale też całej Europy. - W całej Europie przed pandemią 250 tys. osób było zatrudnionych jako obsługa naziemna. Dziś jest to około 120 tys. - podkreślił w rozmowie ze Sky News.
Zamieszanie na europejskich lotniskach trwa już od tygodni. Problemy występują m.in. na lotnisku Schiphol w Amsterdamie, na lotnisku w Lizbonie oraz Roissy-Charles de Gaulle w Paryżu. Podobna sytuacja panuje na niemieckich lotniskach. Linie lotnicze, w tym Swiss Air Lines, EasyJet i Wizz Air anulowały część lotów. Z kolei niemiecka Lufthansa zapowiedziała, że w lipcu odwołanych zostanie ok. 900 lotów z lotnisk w Monachium i we Frankfurcie.
O sytuacji na lotniskach mówił w programie "Studio Biznes" Paweł Kunz, ekspert podróżniczy. - W krótkim przedziale czasu, od momentu, gdy przez pandemię nigdzie nie mogliśmy latać do chwili, w której wróciliśmy do stanu z rekordowego roku 2019. Nagle okazuje się, że ta chęć podróżowania jest duża, że duże lotniska, tzw. hubowe, takie jak Schiphol w Amsterdamie czy Heathrow w Londynie, korkują się - stwierdził. Ekspert ocenił, że sytuacja na lotniskach może być jeszcze bardziej napięta i w skrajnych sytuacjach samoloty będą odlatywać nawet bez pasażerów - byle tylko utrzymać siatkę połączeń.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina