W maju inflacja w Wielkiej Brytanii była najwyższa od 40 lat i wyniosła w ujęciu rocznym 9,1 proc. (w ujęciu miesięcznym ceny towarów i usług podniosły się o 0,1 proc.). Drożeją głównie paliwa i jedzenie.
Minister finansów Rishi Sunak obiecuje, że rząd i bank centralny zrobią wszystko, by opanować sytuację.
Bank Anglii będzie zwalczał inflację, a rząd zachowa się odpowiedzialnie, jeśli chodzi o pożyczanie pieniędzy i zaciąganie długu, tak, by nie pogorszyć sytuacji i by ludziom nie wzrosły raty kredytów
- zadeklarował polityk. Sam bank centralny ocenia jednak, że jesienią wzrost cen może osiągnąć poziom 11 proc.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Rząd podkreśla, że przyczyny kryzysu są globalne i zewnętrzne - to pandemia koronawirusa i przede wszystkim wojna w Ukrainie. Raport badaczy LSE i think tanku Resolution Foundation przedstawia jednak inny obraz: brexit trwałe osłabił siłę funta, zmniejszył inwestycje, pogorszył konkurencyjność gospodarki i wydajność pracy. Według analizy, skutki wyjścia z Unii Europejskiej Brytyjczycy odczuwają i nadal będą odczuwać w swoich portfelach.
Wzrost płac będzie mniejszy o prawie dwa procent. W ciągu ośmiu lat przeciętny pracownik straci ok. 470 funtów
- mówi jedna z autorek analizy Sophie Hale.
W związku z raportem w Izbie Gmin premiera Borisa Johnsona zaatakował Ian Blackford z opozycyjnej Szkockiej Partii Narodowej. - Katastrofalny brexit konserwatystów obniża pensje, podbija inflację i sprawia, że jesteśmy biedniejsi - przekonywał. Boris Johnson odpierał zarzuty. - Mamy globalny problem, ale nasz rząd ma fiskalną broń, pozwalającą nam sobie z tym poradzić - zapewniał.
Według raportu nie sprawdziły się jednak czarne prognozy w sprawie eksportu do Unii, który po brexicie wcale się nie załamał.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.