W oświadczeniu wydanym we wtorek po posiedzeniu rząd oficjalnie zgodził się na połączenie spółek Grupy Lotos oraz PKN Orlen. To kolejny krok ku ostatecznej fuzji największych polskich spółek sektora paliwowo-energetycznego. Docelowo operacja obejmie też PGNiG, ale to firma kierowana przez Daniela Obajtka będzie miała decydujący głos.
Wokół połączenia państwowych spółek narosło wiele niejasności. Wszystko przez - po pierwsze - konieczność sprzedaży części stacji benzynowych inwestorowi powiązanemu pośrednio z kapitałem rosyjskim. Po drugie, według niektórych wątpliwości budzi też cena, za jaką saudyjski inwestor nabywa udziały w polskiej Rafinerii Gdańskiej.
Bez sprzedaży części stacji i oddania udziałów w rafinerii, fuzja Lotosu i Orlenu byłaby niemożliwa. Unia Europejska dopuściła bowiem do fuzji tylko przy spełnieniu tych warunków.
Jak zauważa TVN24 w reportażu pt. "(Nie)bezpieczna fuzja", połączenie paliwowych firm to według polityków PiS i prezesa Daniela Obajtka "sukces, który nie ma sobie równych". "Czy jesteśmy świadkami narodzin gospodarczego giganta, czy raczej świadkami początku katastrofy? Czym rząd PiS ryzykuje? [...] Dlaczego nad tą fuzją unosi się cień Rosji?" - pytają autorzy materiału poświęconego fuzji.
Piotr Woźniak, minister gospodarki w latach 2005-2007, prezes PGNiG w latach 2016-2020, w rozmowie z TVN24 decyzję o połączeniu krytykuje. - Jest absolutnie zbędna - stwierdza.
Złe zdanie o operacji połączenia ma też Paweł Olechnowicz, prezes grupy Lotos w latach 2002-2016. - To jest bzdura, której nikt nigdy nie powinien wypowiadać, że fuzja, to tworzenie czempiona - stwierdził. - To wyprzedaż, likwidacja świetnej firmy giełdowej - dodał.
O decyzji rządu wypowiedział się też Dawid Czopek, Dyrektor Zarządzający Funduszem Inwestycyjnym Polaris FIZ. - Gdzie tu jest sens, gdzie logika - zapytuje dziennikarz. - Bardzo chciałbym wiedzieć - odpowiada ekspert.
Wątpliwości TVN24 budzi nie tylko wyprzedaż części stacji benzynowych, ale oddanie sporej części kontroli nad rafinerią saudyjskiej spółce Saudi Aramco. Kwota transakcji jest, zdaniem autorów reportażu, niska. Inwestor musi bowiem zapłacić ok. miliarda złotych. Zdaniem cytowanego przez dziennikarzy Dawida Czopka cenę uznać można za wyjątkowo atrakcyjną. Okazjonalną.
Autorzy reportażu podkreślają też, że Orlen wybrał na swoich partnerów firmy pośrednio związane z Rosją. MOL, który ma odkupić część polskich stacji działających dziś pod znakiem Lotos, to węgierski koncern państwowy. A Węgry, zdaniem dziennikarzy TVN24, są krajem mocno sprzyjającym Rosji. Autorzy materiału wskazują też, że Saudi Aramco, spółka, która przejmuje udziały w Rafinerii Gdańskiej, to największa na świecie spółka paliwowa, która ma potężne interesy w Rosji.
Zarzutów wobec połączenia Lotosu i Orlenu jest więcej. Rząd tłumaczy bowiem swoją decyzję koniecznością stworzenia "czempiona", który skutecznie będzie mógł konkurować na rynku. Kapitalizacja połączonych spółek i tak będzie jednak stosunkowo niewielka - koncerny takie jak BP czy Total będą i tak ok. dziesięciokrotnie większe.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl