Brakuje węglarek i torów. Porty i składy opału mocno obciążone. Węgiel może nie dojechać do małych miast

Zapowiada się trudna zima. Rząd szuka kilku milionów ton węgla. Nawet jeśli znajdzie, pojawi się kłopot z transportem surowca do miast powiatowych. - Wąskich gardeł jest kilka - mówi Mariusz Marszałkowski z BiznesAlert.pl

Dominik Szczepański: Ile węgla nam brakuje? 

Mariusz Marszałkowski, BiznesAlert.pl: Węgla grubego i średniego, z którego korzystają elektrociepłownie i mieszkańcy domów jednorodzinnych, potrzeba rocznie ok. 13 mln ton. Jakieś 2 mln ton tego typu węgla wydobywa się w polskich kopalniach. Pozostałe 10-11 mln ton musimy sprowadzić z zagranicy. Dotychczas 9 mln ton kupowaliśmy w Rosji. Teraz trzeba znaleźć alternatywę.  

Szacuje się, że dziś brakuje nam między 2 a 4 mln ton, o ile wierzymy informacjom rządu, wedle których zakontraktowaliśmy 7 mln ton. 

Skąd wziąć brakujący węgiel? 

Rząd szuka kolejnych kontraktów - głównie w Kolumbii, Afryce i Australii. Ale stworzenie nowej siatki połączeń nie jest łatwe. Szlaki transportowe łączące nas z Rosją były proste i tanie. Węgiel dowoziły tamtejsze koleje, w ostatnich latach oferowały dużo zniżek i to motywowało do zakupu. Teraz trzeba szukać innych dróg. 

Zdążymy do zimy? 

Myślę, że do września Polska powinna zakontraktować tyle węgla, żeby sprostać popytowi. 

Czyli będzie ciepło? 

Niekoniecznie. Dlatego używam słowa "zakontraktować". Sedno problemu związanego z węglem tkwi gdzie indziej. Problemem może okazać się dostawa surowca.  

Do tej pory mieliśmy zróżnicowane szlaki transportowe. Węgiel trafiał do nas w wagonach kolejowych, drogami z Białorusi i Kaliningradu, państw bałtyckich, Ukrainy, przypływał na statkach. Dziś pozostała nam już praktycznie tylko droga morska. 

A w portach przeładowuje się też inne surowce i kontenery z różnymi towarami. Damy radę przyjąć tyle węgla? 

Polskie porty nigdy nie musiały mierzyć się z tak ogromnym przeładunkiem. Jeżeli popatrzymy na wyliczenia Portalu Morskiego, który obliczył, że w jednym momencie płynie do nas z węglem 16 sporych statków powyżej 50 ton nośności, rodzi się pytanie, czy będziemy mieli gdzie składować surowiec.  

Już teraz ponad 1 mln 200 tys. ton węgla leży na składach w Gdyni i Gdańsku. Nie wiem, ile tam jeszcze się zmieści. 

I co się potem dzieje z tym węglem? 

Musi jakoś trafić do elektrowni i prywatnych klientów. Słabym ogniwem jest kolej. To żadna nowość. W zeszłym roku spółki ciepłownicze sygnalizowały problem z brakiem odpowiedniej liczby węglarek, czyli wagonów do przewożenia węgla.  

Dlaczego ich brakuje? 

Kilka lat temu jeden z największych przewoźników kolejowych sprzedał dużą część swojej floty węglarek, bo wydawało się, że ich nie potrzebuje. Odchodziliśmy od węgla, zazielenialiśmy gospodarkę, surowiec leżał głównie na hałdach przy kopalniach. Ale w zeszłym roku, kiedy Rosjanie zaczęli zakręcać kurki z gazem, zwiększyła się produkcja energii z węgla. Po prostu była tańsza. No i na koniec sezonu grzewczego okazało się, że wiele ciepłowni, zwłaszcza w miastach powiatowych, ma problemy z dostawami surowca. Węgiel fizycznie w Polsce był, ale nie miał czym dojechać. 

Kolejne wąskie gardło - przepustowość linii kolejowych. Z Gdyni do Warszawy prowadzi jedna dwutorowa linia, która służy przede wszystkim do transportu pasażerów. Więc nawet jeżeli węgiel będzie gdzieś na składach w Gdańsku, Gdyni czy Świnoujściu, to może pojawić się problem z jego dystrybucją. 

Co z ekogroszkiem, którym pali się w domowych piecach? Żeby trafił tu z  Ameryki Południowej, musi przetrwać kilkanaście tysięcy kilometrów w ładowni statku. Może na tym ucierpieć jego jakość? 

Nie jestem ekspertem, ale długi transport to na pewno wyzwanie, bo rodzi choćby problem z wilgocią. To ból głowy importerów, którzy oczekują węgla o danej kaloryczności, suchości, żeby móc go sprzedać po konkretnej cenie tak, aby nie było problemów z reklamacją, zastrzeżeniami do jakości. 

Da się go czymś zastąpić? Jeśli zabraknie ekogroszku najwyższej jakości lub będzie za drogi, Polacy będą palić czym popadnie?

Piece nie są technologią z kosmosu, potrafią spalać różne rodzaje węgla. Nie sądzę, żeby ludzie specjalnie wybrzydzali. Raczej będą kupować taki węgiel, jaki znajdą na składzie. 

Jak zima nas czeka? 

Zależy, czy do listopada będziemy mieli piękną, polską jesień z wysokimi temperaturami, czy we wrześniu słotę i 15 stopni Celsjusza. Słowem, zobaczymy, kiedy zacznie się sezon grzewczy. I czy rząd poradzi sobie z dystrybucją. Są wakacje, działać trzeba teraz, dopóki mamy czas.  

Czy można coś przewidzieć, analizując dostępne dane? 

Wynika z nich, że zima będzie trudna ze względu na dostępność surowca i jego cenę. O duże miasta się nie boję, bo w nich swoje elektrociepłownie posiadają państwowe i prywatne koncerny. One sobie poradzą. Mam jednak obawy o 10-20 tysięczne miejscowości powiatowe, w których działają nieduże, lokalne kotłownie. Te miasta często nie są połączone koleją z resztą kraju. Proszę sobie wyobrazić, że gmina dysponująca budżetem 15-20 mln zł musi kupić czterokrotnie droższy węgiel niż przed rokiem. To ogromny cios w jej dług i inwestycje. A węgiel trzeba sprowadzić przed sezonem, w chwili, gdy mieszkańcy nie płacą jeszcze dużo za ogrzewanie.  

Taka lokalna kotłownia będzie musiała zrobić to na kredyt. 

Tu widzę ogromną odpowiedzialność partii rządzącej, bo to przede wszystkim w takich miejscach mieszka elektorat Zjednoczonej Prawicy. W przyszłym roku mamy wybory. Jeśli dojdzie do sytuacji, że małe ciepłownie będą musiały zatrzymywać pracę z powodu braku surowca, to wyobrażam sobie, że zrobi się nerwowo i rząd sięgnie po jakieś instrumenty pomocowe.  

Dziś brakuje mi ostrzegania obywateli przed zbliżającym się kryzysem. Wolimy się śmiać z Niemców, którzy zalecają krótsze kąpiele. A za chwilę będziemy sobie opowiadać, ile kosztuje wanna gorącej wody, która przestanie być środkiem higieny, a stanie się odczuwalną dla portfela usługą. Tak samo jak ciepłe pomieszczenie. 

Na razie to wydaje się zabawne, ale zobaczymy, komu do śmiechu będzie w listopadzie. 

O problemach z węglem czytaj więcej na Next.gazeta.pl

Więcej o: