Wynagrodzenia za pracę na podstawie zatrudnienia na umowie o pracę wypłacane są zwykle pod koniec każdego miesiąca, często pracodawcy przyjmują, że jest to 28. dzień. Pod koniec ubiegłego tygodnia na kontach zaczęły się więc pojawiać pensje i niektórych mogła zdziwić ich niższa niż dotąd wysokość. Przypominamy, z czego to cięcie wynika.
Na początku roku żyliśmy zamieszaniem, jakie wprowadził rządowy program pod nazwą Polski Ład, wpływający także na wysokość wynagrodzeń - większość Polaków na tych zmianach miała zyskać. Szczegółów tych pomysłów nie będziemy już przytaczać, żeby nie zaciemniać obrazu obecnej sytuacji, zresztą pewnie wielu (w tym księgowych) wolałoby o nich zapomnieć.
Skomplikowane zasady wdrożenia nowego prawa oznaczały konieczność stosowania czasem bardzo karkołomnych wyliczeń, pociągały za sobą także niejasne interpretacje. Luki w Polskim Ładzie rząd próbował na bieżąco łatać. Ostatnią próbą takiej naprawy jest reforma, która weszła w życie od 1 lipca. Ten Polski Ład 2.0., który rząd ochrzcił nazwą Niskie Podatki, ma sprawić, że zasady staną się jaśniejsze. Jednocześnie podatnicy na nich mają nie stracić, bo nie można wprowadzać w ciągu roku zapisów odnośnie trwającego roku podatkowego, które miałyby negatywny charakter dla podatników. Podstawową zmianą jest obniżka PIT z 17 do 12 proc. i likwidacja tzw. ulgi dla klasy średniej.
To w teorii. W praktyce pozytywny efekt może i zobaczymy, ale część z nas dopiero w przyszłym roku, przy składaniu rozliczenia PIT, a najpierw kilka pensji będzie niższych niż te dotychczasowe. A dla niektórych nowe zasady będą oznaczać pensję wprawdzie wyższą niż ta przy pierwszej wersji Polskiego Ładu, ale niższą niż ta sprzed niego.
Zacznijmy od tego, komu i o ile może się zmniejszyć pensja od lipca. Przydatną tabelkę przygotowali eksperci firmy doradczej Grant Thornton i opublikowali w mediach społecznościowych tuż przed wejściem w życie zmian.
Warto też pamiętać, że założenie powyższych wyliczeń zakłada, że: mówimy o pracownikach objętych skalą podatkową, czyli tych, którzy są zatrudnieni na umowę o pracę, złożyli PIT-2, mają tylko jedno miejsce pracy i jedno źródło dochodów, nie złożyli wniosku o nienaliczanie ulgi dla klasy średniej, nie złożyli wniosku o niestosowanie rolowania zaliczek, pracowali przez cały rok i ich wynagrodzenie było niezmienne, nie przebywali na długotrwałym zwolnieniu lekarskim, korzystają ze standardowych kosztów uzyskania przychodu i nie uczestniczą w PPK. Wszystkie te elementy w jakiś sposób mogą różnicować wynagrodzenie.
Sam rząd przyznawał, że część osób mogą objąć wyższe zaliczki na podatek PIT, a w związku z tym ich pensje będą w najbliższych miesiącach niższe. Mówił to wyraźnie wiceminister finansów Artur Soboń, zapewniając jednocześnie, że w skali roku nie straci nikt, kto zarabia do 18 tys. zł brutto miesięcznie. Chodziło na przykład o zleceniobiorców z pensją do 12,8 tys. zł brutto czy zatrudnionych na umowę o pracę, którzy nie złożyli PIT-2. Wyjaśnienia te opisywaliśmy w poniższym tekście:
My postanowiliśmy dopytać ekspertkę z Grant Thorntona, jak dokładnie będzie się to kształtować w różnych przedziałach zarobków i na jakie czynniki należy zwrócić uwagę.
W największym uproszczeniu: Przy wynagrodzeniu do 10 tys. zł brutto miesięcznie możemy być w miarę spokojni co do tego, że nasza pensja od lipca nie spadnie w stosunku do tej, którą dostawaliśmy jeszcze w czerwcu. Przy zarobkach między 10 a 12,8 tys. zł brutto możemy od lipca dostawać mniej. Powyżej tego progu aż do około 20 tys. zł brutto zmiany, które weszły w życie od 1 lipca, są neutralne. Ci z najwyższymi pensjami, od 20 tys. zł brutto, mogą dostać pensję nieco niższą. Jednak oni i tak co miesiąc w zasadzie mają inne wynagrodzenie, w tym przypadku w grę wchodzi więcej czynników, takich jak przekroczenie limitu w ZUS oraz wpadnięcie w wyższy próg podatkowy już w połowie roku
- mówi Małgorzata Samborska, Partner, Doradca Podatkowy Grant Thornton.
To teraz w szczegółach. Po pierwsze, pensję "obniżyć" może nam niezłożenie druku PIT-2. Jak wyjaśnia ekspertka, jeśli ktoś nie złożył PIT-2, to przy zarobkach do 12800 zł brutto może odczuć zmianę w prawie jako negatywną. To będzie różnica rzędu maksymalnie 300 zł - ale w zeznaniu rocznym otrzyma zwrot tych środków.
Kolejną grupą jest część osób z przedziału wynagrodzeń między 10 a 12,8 tys. zł miesięcznie. Zamieszanie w tej grupie bierze się z rolowania zaliczek - to była zasada, zgodnie z którą zaliczki na podatek były ustalane według zasad rozliczeń z 2021 roku, nie według Polskiego Ładu w jego pierwszej wersji (bo inaczej te osoby na reformie by traciły).
- Osoby zarabiające 10 tys. wyjdą jeszcze na zmianach mniej więcej na zero, a nawet minimalnie zyskają. Jednak już te zarabiające 12 tys. zł mogły zobaczyć lipcową pensję o kilkadziesiąt złotych niższą, a do tego w zeznaniu rocznym będą musiały zrobić dopłatę do podatku rzędu około 250 zł. Korzyść z obecnej zmiany dla tych osób polega na tym, że gdyby nie zmiana od lipca, to w kilku ostatnich miesiącach roku, szczególnie w październiku, listopadzie i grudniu, ich pensje byłyby wyraźnie niższe. Teraz, po zmianie, będą w miarę wyrównane w skali roku - podkreśla Małgorzata Samborska.
Jeśli wydaje się nam, że spełniamy wszelkie warunki, żeby w skali miesiąca nie zobaczyć negatywnej różnicy w pensji wobec wynagrodzenia czerwcowego, a mimo to lipcowe jest niższe, to może też chodzić o kwestię kosztów uzyskania przychodu. Bo temat komplikuje się nieco wtedy, gdy korzystamy z 50 proc. kosztów uzyskania przychodu w istotnej części pensji. To dotyczy twórców i jest związane z prawami autorskimi - choć nie chodzi tutaj wyłącznie o artystów, ale także np. programistów.
- Tutaj wiele zależy od tego, jaka część wynagrodzenia uwzględnia te 50 proc. - bo to może być połowa, 80 proc., a w nielicznych przypadkach nawet 100 proc. W tym gronie mogą się znajdować osoby o których samo Ministerstwo Finansów pisze, że to, przypadek jednej osoby na tysiąc, które . na nowych zasadach tracą, i choć za ten rok dostaną jeszcze wyrównanie w rozliczeniu rocznym (bo nie może w trakcie roku podatkowego wprowadzać zmian niekorzystnych dla podatnika), to w przyszłym roku już nie - i realnie zarobią mniej - mówi ekspertka Grant Thornton.
Tą najbardziej tracącą grupą - i jednocześnie grupą, o której wspominali także politycy - są na przykład wykładowcy akademiccy, którzy mają prawo do tego, by całe ich wynagrodzenie było objęte 50-procentowym kosztem uzyskania przychodu, a jednocześnie ich wynagrodzenie mieści się w limicie ulgi dla klasy średniej (przypomnijmy: chodziło wynagrodzenie między 5700 a 11 140 zł brutto).
- Ta ulga była najkorzystniejsza przy zarobkach rzędu 8500 zł brutto, zatem teraz osoby tyle zarabiające zobaczą największą różnicę in minus. W przypadku tych, którzy korzystają z 50 proc. kosztów uzyskania przychodu w innych proporcjach, ten niekorzystny efekt będzie mniejszy, a dla części zmiany mogą być nawet neutralne.
Na koniec jeszcze kwestia ułatwień. Resort finansów, ogłaszając zmiany, podkreślał, że chodzi niejako o "posprzątanie" Polskiego Ładu, tak by był on bardziej przejrzysty." To w praktyce oznacza, że dokonaliśmy demontażu w ramach tych podatkowych rozwiązań Polskiego Ładu, które były skomplikowane, nieprzewidywalne i niezrozumiałe dla podatników, takich jak ulga dla klasy średniej, na rzecz rozwiązań powszechnych, systemowych i zrozumiałych" - mówił przy ogłaszaniu zmian wiceminister Artur Soboń. A MF udostępnia także kalkulator, w którym można spróbować wyliczyć sobie swoją pensję.
Czy wszystko jest bardziej zrozumiałe - to każdy musi już sam ocenić, z pewnością do nowych zasad trzeba się będzie także przyzwyczaić. A jak to wygląda z perspektywy osób zajmujących się podatkami zawodowo?
Zasady, które weszły w życie od lipca, są uproszczeniem w stosunku do Polskiego Ładu 1.0., ale wcale nie jest łatwiej w porównaniu z zasadami sprzed tego Polskiego Ładu. Na pewno będą też problemy przy rozliczaniu rocznym podatku, bo czynników i elementów, o których należy pamiętać, jest bardzo dużo. Te problemy wynikają z faktu z wielokrotnych zmian w ciągu roku. Zakłady pracy mogły wdrażać je od stycznia, lutego albo od marca. Nie można też wykluczyć, że zdarzały się błędy i to wszystko nie było idealnie implementowane. Skomplikowana może być szczególnie sytuacja osób, które mają więcej niż jedno miejsce pracy albo zmieniają pracodawcę w ciągu roku
- mówi Małgorzata Samborska.