Tak, wziąłem wakacje kredytowe. Nie, nie są mi one kurczowo potrzebne, choć oczywiście nie będę ukrywał, że rata wyższa o grubych kilkaset złotych niż jeszcze nawet w styczniu br. (tak "ułożyła" mi się aktualizacja oprocentowania, że dopiero w lutym rata naprawdę mocno mi wzrosła) mi się nie podoba.
Ale skoro mogę wziąć ustawowe wakacje kredytowe, a ich warunki uznaję za atrakcyjne, to czemu mam tego nie zrobić. Z tego, czego nie zapłacę w ramach rat (tylko w ok. 25 proc. to kapitał, reszta to odsetki), będę mógł nadpłacić kredyt (wtedy cała ta kwota zmniejszy moje saldo zadłużenia, a nie tylko jej jedna czwarta - jak byłoby, gdybym wakacji nie wziął). Efekt uboczny - okres spłaty mojego kredytu skończy się nie za ponad 20 lat, ale za ponad 20 lat plus osiem miesięcy. Oczywiście chyba, że tenże okres spłaty skrócę - de facto po nadpłacie kredytu taka opcja opłaca się najbardziej.
Nie będę tak definitywny jak ekonomista Bogusław Grabowski, który niedawno w RMF FM powiedział, że wakacje kredytowe powinien wziąć każdy, kto ma IQ powyżej tostera. Tym bardziej że np. prezydent Andrzej Duda zadeklarował, że z rozwiązania nie skorzysta. Niech każdy robi to, co uważa za stosowne.
W bankowości internetowej Pekao - tu mam kredyt mieszkaniowy - chyba najtrudniej jest znaleźć wniosek o wakacje kredytowe. Gdy to już się uda, reszta idzie gładko.
Żeby nie było wątpliwości - średnio rozgarnięty człowiek szybko wniosek znajdzie. Ale jednak pod nos nie jest on podetknięty, trochę trzeba pogrzebać. Konkretnie - najpierw wejść w szczegóły kredytu, następnie kliknąć "złóż dyspozycję", a potem na liście wielu dyspozycji i zaświadczeń odszukać "Zawieszenie spłaty kredytu". Komunikat informuje, że chodzi o rozwiązanie ustawowe.
Następnie czytam i akceptuję (oraz autoryzuję) regulamin świadczenia usług drogą elektroniczną. Na kolejnym ekranie Pekao dokładnie opisuje mi wszystko szczegóły wakacji - kto może skorzystać, na czym polegają, w jakim terminie zostanie zawieszona rata itd.
Później przychodzi czas na właściwy wniosek, ale to już w zasadzie trzy kliknięcia. Pierwsze - zaznaczam, że na razie chcę wakacji kredytowych na dwa miesiące, czyli na sierpień i wrzesień (widocznie wniosek o wakacje o kolejnych miesiącach - dwóch w czwartym kwartale br. i po jednej w każdym kwartale 2023 r. - będzie trzeba złożyć później). Drugie - oświadczam, że wniosek "dotyczy umowy kredytu zawartej w celu zaspokojenia własnych potrzeb mieszkaniowych" i że "jestem świadomy odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia". Przyjmuję także do wiadomości m.in., że wniosek mogę jeszcze wycofać (mam na to 14 dni).
Trzecie kliknięcie to już "dalej". Na kolejnym ekranie jeszcze wszystko potwierdzam klikając "złóż dyspozycję" i voila. Gotowe. "Złożenie dyspozycji przebiegło pomyślnie". Mam sprawdzać status wniosku. Na razie "dyspozycja jest w trakcie weryfikacji".
Jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, potencjalna skala wakacji kredytowych jest bardzo duża. Podlega im niemal 2 mln kredytów mieszkaniowych (spośród ok. 2,15 mln wszystkich złotowych i 2,6 mln wszystkich - wliczając "walutowe").
W liczbach kredytobiorców (często jeden kredyt spłacają dwie osoby, np. małżeństwa) sytuacja wygląda tak, że spośród niespełna 4,1 mln wszystkich kredytobiorców mieszkaniowych, z wakacji będzie mogło skorzystać ponad 3,4 mln.
Masz problemy ze złożeniem wniosku o wakacje kredytowe? Napisz do nas na news@agora.pl.