Jak podał w piątek unijny urząd statystyczny, inflacja w strefie euro, według wstępnych danych, sięgnęła w lipcu 8,9 proc. w ujęciu rok do roku. To przyspieszenie od czerwca, kiedy wskaźnik wyniósł 8,6 proc. i jednocześnie odczyt wyższy od spodziewanego - eksperci oczekiwali, że wzrost cen zatrzyma się na czerwcowym poziomie.
Na tym samym poziomie co w czerwcu zatrzymała się lipcowa inflacja w Polsce, choć nie ma tutaj się z czego cieszyć. 15,5 proc. rok do roku oznacza ceny rosnące najszybciej w tym stuleciu, a do tego ten inflacyjny płaskowyż może nas jeszcze przytrzymać albo wręcz wzrosnąć. Część ekonomistów już teraz spodziewa się, że na początku przyszłego roku przebijemy poziom 20 proc. - to z powodu wystrzału cen energii (nowe taryfy). Przypomnijmy, cel inflacyjny NBP to 2,5 proc.
Także w strefie euro poziom inflacji kilkukrotnie przekracza cel inflacyjny Europejskiego Banku Centralnego, który wynosi 2 proc. EBC podniósł na początku lipca stopy procentowe pierwszy raz od dekady - o 50 punktów bazowych. Najnowszy odczyt wskaźnika cen konsumpcyjnych, przebijający oczekiwania, wywiera presję na bank na kolejne podwyżki na najbliższym posiedzeniu decyzyjnym, czyli we wrześniu.
Eurostat w komunikacie wyjaśnia, że zdecydowanie głównym czynnikiem inflacyjnym były ceny energii. W całej strefie euro wzrosły w lipcu o 39,7 proc. Ale w górę mocno poszły też ceny żywności i usług - widać, że inflacja rozlewa się szeroko. Potwierdzeniem może być wskaźnik cen po wyłączeniu najbardziej zmiennych cen żywności i energii, który sięgnął 5 proc. wobec 4,6 proc. przed rokiem.
Już trzy państwa należące do strefy euro notują inflację przekraczającą 20 proc. To Estonia (22,7 proc., w czerwcu było 22 proc.), Łotwa (21 proc. wobec 19,2 w czerwcu) i Litwa (20,8 proc. wobec 20,5 proc. miesiąc wcześniej).
"EBC staje przed jeszcze cięższym zadaniem - inflacja stale rośnie, a w tle nadal ryzyko kryzysu energetycznego i recesji" - piszą ekonomiści polskiego PKO BP. Jak dotąd EBC wydawał się przekonany, że obawy przed wzmacnianiem się wysokiej inflacji przewyższają te związane z recesją.
Na razie PKB w strefie euro rośnie, i to nawet mocniej od oczekiwań. W drugim kwartale gospodarka 19 europejskich państw zwiększyła się o 0,7 proc. kwartał do kwartału i 4 proc. w ujęciu rok do roku. Ekonomiści spodziewali się wzrostu o odpowiednio 0,2 i 3,4 proc.
Wygląda nieźle, ale ekonomiści uważają, że to mogą być już ostatnie chwile takich wzrostów. "Przyspieszenie wzrostu gospodarczego wynika głównie z efektu ponownego otwarcia [gospodarki po lockdownach - red.] i maskuje słabość wynikającą z wysokiej inflacji i problemów produkcyjnych. Od tego momentu spodziewamy się, że PKB będzie kontynuował trend spadkowy, ponieważ ponownie otwierające się usługi słabną, globalny popyt się zmniejsza i utrzymuje się spadek siły nabywczej. Spodziewamy się, że spowoduje to łagodną recesję, która rozpocznie się w drugiej połowie roku" powiedział agencji Reutera ekonomista ING Bert Colijn.