Ceny energii w Wielkiej Brytanii wzrosną - na początek o 80 proc. Ale na tym nie koniec

Rosnące ceny energii sprawiły, że zadłużenie Brytyjczyków wobec dostawców jest na rekordowym poziomie, wynosi niemal półtora miliarda funtów. To trzy razy więcej, niż rok temu, a znaczne podwyżki cen prądu mają dopiero nadejść.

To dopiero początek problemów. - Jesienią ludzie znajdą na wycieraczkach listy informujące o potężnych podwyżkach - ostrzega w BBC Richard Neudegg z firmy Uswitch, która przestawiła dane dotyczące zadłużenia.

Większość Brytyjczyków płaci stałym przelewem. Latem, gdy zużycie energii jest mniejsze, użytkownicy budowali zwykle "poduszkę" bezpieczeństwa. Mieli nadwyżkę, która znikała zimą. Teraz jest inaczej. W wielu przypadkach poduszki nie ma. Już dziś 1/4 gospodarstw w Wielkiej Brytanii ma dług przekraczający 200 funtów. A w październiku rachunki mają pójść w górę o około 80 proc.

Więcej informacji ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Wielka Brytania. Rachunki za energię będą rosły, następna podwyżka w styczniu 2023 r.

Następna podwyżka zaplanowana jest na styczeń. Rosnące rachunki będą efektem podniesienia przez regulatora progu cen maksymalnych, jakich żądać mogą dostawcy.

W czwartek mają się odbyć rozmowy kryzysowe między brytyjskim rządem i firmami energetycznymi, które notują wysokie zyski. Jednak do czasu powołania nowego premiera, administracja Borisa Johnsona nie podejmuje teraz poważnych decyzji. To raczej zarządzanie, niż rządzenie. Premier Johnson jest na urlopie. Na jego następcę poczekamy do 5 września, a wielu ekspertów ostrzega: trzeba działać już teraz.

Wielka Brytania wybierze nowego premiera. "Mamy rząd-zombie. Nic się nie dzieje"

- Mamy rząd-zombie. Nic się nie dzieje - oskarża w brytyjskiej telewizji publicznej posłanka lewicy Bridget Philippson. Rząd odpowiada, iż już wcześniej zapowiedział, że przeleje na konta Brytyjczyków 400 funtów, wielu może też liczyć na obniżkę opłaty lokalnej, tzw. council taxu.

W tle jest wyścig o fotel następcy Borisa Johnsona. Rishi Sunak zapowiada w związku z kryzysem pakiet pomocy, choć na razie nie podaje wielu szczegółów. Liz Truss nie wyklucza wsparcia, ale jest ostrożniejsza. Zamiast wydawać pieniądze z budżetu woli obniżać podatki, choć wielu ekonomistów ostrzega, że to napędzi tylko inflację. To Liz Truss jest faworytką wyścigu.

Nowego premiera Wielkiej Brytanii wybierze grono około 160 tysięcy osób, członków Partii Konserwatywnej w całym kraju.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Zobacz wideo Jak przygotować się na zimę? "Ważna jest efektywność energetyczna"
Więcej o: