Blisko 4,94 zł - tyle obecnie kosztuje frank szwajcarski (stan na godzinę 15:10). Ostatnio wyżej był 7 marca, w trakcie "wojennego" rajdu walutowego. W tym tygodniu złoty stracił wobec szwajcarskiej waluty ponad 10 groszy.
Złoty wyraźnie słabnie w piątek (i ogólnie w ostatnich dniach) także wobec dolara amerykańskiego i euro. Waluta USA kosztuje ponad 4,72 zł - najwięcej od miesiąca, zaś euro 4,75 zł - najwięcej od ponad dwóch tygodni. Tylko w ostatnim tygodniu złoty stracił wobec dolara ok. 18 groszy, a wobec euro blisko dziesięć.
KURS CHF/PLN w okresie 15-19 sierpnia 2022 (źródło: stooq.pl)
. stooq.pl
KURS USD/PLN w okresie 15-19 sierpnia 2022 (źródło: stooq.pl)
. stooq.pl
Według ekspertów, na kurs złotego w największym stopniu wpływ ma obecnie moc amerykańskiego dolara. Para eurodolar znów zmierza w kierunku parytetu, przełamanego w połowie lipca br. Obecnie za jedno euro płaci się ok. 1,006 dolara (wobec ponad 1,03 jeszcze tydzień temu).
Umocnieniu dolara mogły sprzyjać jastrzębie komentarze przedstawicieli Fed (Bullard, George, Kashkari), które dość dobrze wpisywały się w kontrast między Stanami Zjednoczonymi (wyższe stopy, znaki zapytania wokół recesji) a strefą euro (relatywnie niższe stopy, recesja w zasadzie pewna). To oraz kwestie konkurencyjności i równowagi zewnętrznej strefy euro sprawiają, że kontynuacja spadków EUR-USD (w tym ponowne zejście poniżej parytetu) jest prawdopodobna
- piszą ekonomiści z banku Pekao. Dodają, że w ostatnich dniach mocny dolar "wymiata" z rynku zainteresowanie kupowaniem złotego.
W podobnym tonie wypowiadają się eksperci z portalu InternetowyKantor.pl.
Nic tak nie przeszkadza ostatnio polskiej walucie, jak zasysanie kapitału w stronę dolara. To właśnie mocniejszy dolar odpowiada za słabość polskiej waluty. Odpływ kapitału z Polski widać zresztą nie tylko na kursach walut. Rośnie rentowność 10-letnich obligacji, które od początku tygodnia zmieniły swoje oprocentowanie na rynku z 5,35 proc. na ponad 6 proc.
- komentują.
Dodatkowo w kierunku osłabienia złotego w ostatnich dniach mogły oddziaływać także kiepskie dane dotyczące PKB Polski. GUS podał w środę w szybkim szacunku, że polska gospodarka rok do roku urosła o 4,5 proc. rok do roku (odczyt wyrównany sezonowo, niewyrównany wskazuje na wzrost o 5,3 proc.), tj. mniej od prognoz. Dodatkowo, kwartał do kwartału PKB Polski skurczył się o 2,3 proc. To na razie najgorszy rezultat spośród krajów UE.
Te dane zostały odczytane przez ekspertów raczej jako sygnał ostrzegawczy dla polskiej gospodarki. Spadek PKB aż o 2,3 proc. kwartał do kwartału działa na wyobraźnię, nawet biorąc pod uwagę, że PKB Polski jest ostatnio - jak pisze główny ekonomista "Pulsu Biznesu" Ignacy Morawski - nienaturalnie rozhuśtany. Chodzi o to, że pierwszym kwartale br. mieliśmy do czynienia z gigantycznym cyklem akumulacji zapasów przez polskie firmy (w obawie przed wzrostem cen półproduktów i problemów z dostawami). To podbijało PKB Polski. W drugim kwartale nastąpiło odwrócenie w tym cyklu.
Niezłe, ale jednak też nierewelacyjne, były także piątkowe dane o produkcji przemysłowej w Polsce.