Embargo na rosyjski gaz sprawiło, że cała Europa sprawdza swoje magazyny. Polscy rządzący powtarzają, że nasze magazyny gazu są pełne i uspokajają, że gazu nie zabraknie. Nie wszyscy są jednak tego pewni. Joanna Pandera, prezeska Forum Energii w rozmowie z portalem 300gospodarka.pl mówi, że zimą "może nam zabraknąć kilku miliardów metrów sześciennych gazu". Wszystko zależy od temperatury.
- Sytuacja jest bardzo trudna, nie napawa optymizmem. Fizycznie zastąpienie wolumenu węgla, gazu i ropy było możliwe - gdyby działania zostały podjęte we właściwym czasie i były skuteczne. […] Rząd, zamiast zacząć je rozwiązywać, jeszcze dolewa oliwy do ognia, tworząc gigantyczne, największe w historii systemy wsparcia, które nie stworzą realnej zmiany - mówi w rozmowie z portalem.
Prezeska Forum Energii jako ogromny błąd rządu wskazuje nieprzekazywanie społeczeństwu dokładnych informacji na temat nowych źródeł dostaw. Jej zdaniem nie wiadomo skąd i w jakich ilościach pozyskiwane są surowce; nie znamy nawet stanu zakontraktowania Baltic Pipe, co jest tłumaczone tajemnicą handlową. - A to właśnie nieprzejrzystość rynku doprowadziła do sytuacji, że nagle w Polsce pojawiło się kilkanaście milionów ton węgla z Rosji - tłumaczy.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
- Węgla brakuje, z gazem nie mamy pewności, jak będzie. Poza tym nie chodzi tylko o fizyczny brak surowców, ale bardzo wysokie ceny i brak propozycji działań, które wspomogą odbiorców w redukowaniu zużycia energii i minimalizacji kosztów w sposób trwały, bo to nie jest problem jednej zimy. To jest największy kryzys energetyczny w naszej historii, który potrwa co najmniej trzy lata - zaznacza Pandera w wywiadzie z Katarzyną Mokrzycką.
Według niej wiele osób w Polsce będzie miało "kolosalny problem" z kosztami energii oraz ogrzewania w zimę, ale przyznawanie każdemu świadczenia w wysokości trzech tysięcy złotych "tylko nakręci bardziej inflację". Problemem, z którym rzeczywiście należy walczyć, powinno być zużycie energii w domach. Według niej Polacy zużywają więcej gazu, niż jest dla nas dostępne. Jednocześnie w żaden sposób rząd nie zachęca do redukcji popytu.
- Ludzie wiedzą już, że jest drogo, ale zamiast zachęcać ich do oszczędzania, do zmniejszenia zużycia, co zmniejszyłoby presję na cały rynek energii, nasz rząd mówi: spokojnie kochani, nic się nie stało, nic się nie zmienia, trochę wam dopłacimy, nikt nas nie będzie zmuszał do oszczędzania. Nie rozumiem tego - mówi Pandera w rozmowie z 300gospodarka.pl.
W takiej sytuacji są Niemcy, którzy mają ograniczyć zużycie gazu o 20 proc., by utrzymać normalne funkcjonowanie gospodarki, co pomoże przetrwać zimowe miesiące. W innym wypadku wejdą zimą w ostatni etap planu awaryjnego, który zakłada, że Federalna Agencja Sieciowa Niemiec będzie decydować, kto z gazu będzie mógł skorzystać, a kto nie. Priorytetem są gospodarstwa domowe i systemowo istotne przedsiębiorstwa.