Główny Urząd Statystyczny potwierdził w środę szacunek Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej z początku miesiąca - w lipcu bezrobocie rejestrowane w Polsce wyniosło 4,9 proc. Tym samym odczyt nie zmienił się w stosunku do czerwca br., choć w detalach widać jeszcze delikatne polepszenie sytuacji, bo liczba zarejestrowanych bezrobotnych spadła z 818 tys. do 810,2 tys. osób.
Najwyższą stopę bezrobocia - 7,6 proc. - odnotowano w lipcu w województwie warmińsko-mazurskim, zaś najniższą - 2,7 proc. - w woj. wielkopolskim. Na poziomie powiatów najlepiej jest w powiecie poznańskim i mieście Poznań (bezrobocie 1,1 proc.), najgorzej w powiecie szydłowieckim (21,3 proc.).
Gwoli wyjaśnienia - dane o stopie bezrobocia rejestrowanego bazują na liczbę osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Z jednej strony nie obejmują się osób bez pracy, które poszukują jej w inny sposób, nie w "pośredniaku". A z drugiej - uwzględniają osoby, które w urzędzie pracy są zarejestrowane, choć nie są gotowe do podjęcia pracy.
Według innej miary bezrobocia (według BAEL, tj. Badania Aktywności Ekonomicznego Ludności) bezrobocie w Polsce w drugim kwartale 2022 r. wynosiło 2,6 proc. Ta miara bezrobocia pokazuje, ile osób deklaruje, że choć nie ma pracy, to aktywnie jej szuka i jest gotowa ją podjąć.
W drugim kwartale br. takich osób było na polskim rynku pracy ok. 454 tys. To najniższa liczba w historii badań (zresztą podobnie jak rekordowo niska jest stopa bezrobocia 2,6 proc.).
Ekonomiści z Konfederacji Lewiatan zauważają, że bardzo niska stopa bezrobocia w Polsce to "częściowo magia statystyki, bo na rynku pracy zaczyna odciskać swoje piętno demografia". To prawda - polski rynek pracy jest w wielu branżach "ciasny" i ma to różnorakie skutki. Z jednej strony może wzmagać presję płacową przy dobrej koniunkturze, z drugiej - przy gorszej w pewnym sensie chronić pracowników (oszczędności ze zwolnienia pracownika mogą być pozorne, bo w okresie prosperity znalezienie nowych i ich przeszkolenie bywa jeszcze droższe).
Nowy rekord wszech czasów na stopie bezrobocia wg BAEL (2,6 proc.) w drugim kwartale i stabilizacja stopy bezrobocia rejestrowanego w lipcu (4,9 proc.). To wciąż bardzo dobre (świetne?) dane z rynku pracy. Spowolnienie (recesja) popsuje te statystyki, ale nie zobaczymy tu Armagedonu
- komentują najnowsze ekonomiści z mBanku.
W podobnym tonie utrzymuje się komentarz Sebastiana Sajnoga z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
W kolejnych miesiącach stopa bezrobocia przestanie spadać w związku z pogarszającą się koniunkturą. Spodziewamy się niewielkiego wzrost bezrobocia w pierwszym kwartale 2023. Firmy dalej raportują niedobory pracowników, a niewielka ich liczba planuje redukcję zatrudnienia. Głównym skutkiem spowolnienia będzie mniejsza liczba ofert pracy i rzadsze zmiany zatrudnienia na rynku
- pisze analityk PIE.
Na razie bodaj dominującą prognozę ekonomistów jest taka, że w najbliższych miesiącach Polsce nie grozi fala zwolnień (a raczej mniejsza skłonność firm do podwyżek, premii czy nagród oraz poszukiwania nowych pracowników).
Stopa bezrobocia zapewne wzrośnie nieco ponad 5 proc., ale nie powinna pójść w górę dramatycznie. Wiele będzie jednak zależało od m.in. rozwoju kryzysu energetycznego oraz tego, jak długo będzie trwać. Jeśli mizerne perspektywy dla gospodarki będą się utrzymywać, z czasem będzie miało to też głębsze przełożenie na poziom bezrobocia.