W środę 31 sierpnia gaz przez Nord Stream 1 przestał płynąć. Jak podaje Reuters, nad ranem dane ze strony operatora gazociągu w pozycji przepływów pokazywały zero.
Nie jest to zaskoczenie, choć Gazprom ostrzegł, że wstrzyma dostawy niespełna dwa tygodnie wcześniej, o poprzednim takim kroku (w lipcu przesył stanął na 10 dni) informował z większym wyprzedzeniem. Dla europejskich koncernów energetycznych raczej jasne staje się, że tego typu niespodzianki mogą pojawiać się częściej, a Rosja jest mocno niepewnym partnerem w dostawach energii. Gaz ma zacząć płynąć Nord Stream 1 ponownie o 3:00 polskiego czasu w sobotę 3 września. Tylko też nie w pełni, bo transport surowca tą drogą został ścięty najpierw w czerwcu do 40 proc. możliwości gazociągu, a potem, w lipcu, do 20 proc. Zatem nawet kiedy przesył wróci, będzie to powrót do tych zaledwie 20 proc.
O ile wróci. Bo pojawiają się obawy, że Gazprom może wydłużyć obecne prace techniczne - chodzić ma o konserwację ostatniego działającego kompresora gazociągu. Niemcy, czyli odbiorca gazu przesyłanego z Rosji tą drogą (czyli po dnie Bałtyku, bo tak biegnie Nord Stream), już wcześniej podkreślały, że ich zdaniem żadnych problemów nie ma i gazociąg jest w pełni operacyjny, a zatem przerwa nieuzasadniona.
Nord Stream 1 to tylko jedna z kilku dróg, którymi transportowany jest gaz z Rosji do Europy. Poza morską, są jeszcze trasy lądowe, jak gazociąg Jamał, biegnący także przez Polskę, oraz Przyjaźń - przez Ukrainę. Przesył innymi gazociągami rónież nie odbywa się bez zmian. Dostawy zostały wstrzymane także do Polski, Bułgarii, Danii, Finlandii i Holandii.
Do tego, we wtorek 30 sierpnia Gazprom poinformował, że od 1 września zawiesza jeszcze dostawy do francuskiego Engie. To największy dystrybutor gazu we Francji, kontrolowany przez państwo. Jako powód rosyjski koncern podaje nieuregulowane płatności. Jak donoszą francuskie media, Engie nie płacił za część gazu, bo nie była ona dostarczana - miał wzywać Rosję do zapłacenia kary albo dostosowania ceny do rzeczywistych dostaw. Dla Engie odcięcie od gazu z Gazpromu nie wydaje się być wielkim problemem - stanowił on około 4 proc. dostaw - przed wojną w Ukrainie było to 17 proc. (Francja ma za to inny poważny problem - ze swoimi elektrowniami jądrowymi, z których nie wszystkie nie są przywracane do pracy po przeglądach, tak, jak to wcześniej planowano).
Jednocześnie z Rosji, z terenów położonych tuż przy granicy z Finlandią, napływają sygnały, że Gazprom po prostu wypala gaz, który nie zostanie wysłany na Zachód. Kilka dni temu informowało o tym brytyjskie BBC, a wcześniej fińskie media.
To wszystko dzieje się w momencie, kiedy Europa zapełnia magazyny gazu na zimę. Niemcy mają je pełne w ponad 83 proc., cel na 1 października to zapełnienie w 85 proc., a na miesiąc później w 95 proc. Ten pierwszy powinno udać się im osiągnąć, nawet przy zmniejszonych dostawach ze wschodu. Z tym drugim może być problem i oszczędności będą konieczne. Cel, który postawiła sobie Unia Europejska jako całość, to 80 proc. zapełnienia magazynów na początku października, kiedy startuje sezon grzewczy. Obecnie, jak przypomina Reuters, już prawie udało się to osiągnąć - to 79,94 proc. W Polsce w poniedziałek wypełnienie magazynów było na poziomie 100 proc.
Warto jednak pamiętać, że, po pierwsze, nie wszystkie państwa UE takie magazyny mają (jak np. Grecja, Litwa i Finlandia - ale mają one za to własne terminale LNG), a po drugie, nasze magazyny, mimo że pełne w 100 proc., nie są największe - pod tym względem przodują Niemcy, za nimi są Włochy i Francja, a kluczowe i tak jest wypełnienie w stosunku do krajowego zużycia (nam pełne magazyny mają starczyć na około 2 miesiące). W najlepszej sytuacji są pod tym względem obecnie Łotwa (97 proc. pokrycia rocznego zużycia), Austria (64 proc.) i Słowacja (prawie 50 proc.).
Magazyny gazu w Europie. W zaznaczonej na żółto kolumnie wypełnienie magazynów w stosunku do rocznego krajowego zużycia. Stan na poniedziałek 29 sierpnia 2022 r. Źródło: agsi.gie.eu/
Magazyny udaje się powoli zapełniać, niemniej za znacznie wyższą cenę niż rok wcześniej. Chociaż sukcesy w zbieraniu zapasów na początku tygodnia sprawiły, że gaz nieco potaniał. Rynkowe ceny gazu - na holenderskiej giełdzie, która jest europejskim punktem odniesienia - są obecnie o grubo ponad 400 proc. wyższe niż jeszcze rok temu.
Ceny gazu w Europie. Kontrakty terminowe na giełdzie holenderskiej (ICE Dutch TTF), wykres roczny. Źródło: investing.com
Ograniczanie i wstrzymywanie dostaw gazu na Zachód prezydent Ukrainy określał mianem "terroryzmu gospodarczego", który ma być nakierowany na osłabienie ochoty państw europejskich do pomagania Ukrainie w jej walce z rosyjskim napastnikiem.
- Wyraźnie widać, że Rosja używa gazu jako broni wojennej i musimy przygotować się na najgorszy scenariusz całkowitego przerwania dostaw - mówiła we francuskim radiu minister ds. transformacji energetycznej tego kraju, Agnes Pannier-Runacher (którą cytujemy za agencją Reutera).
Państwa europejskie próbują znaleźć źródła gazu inne niż rosyjskie i ogólnie szukają źródeł energii innych niż paliwa kopalne. Rządy chcą też podjąć walkę z wysokimi cenami gazu i energii elektrycznej. 9 września w tej sprawie odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie unijnych ministrów ds. energii. Ale niezbędne będą też zapewne oszczędności, szefowa francuskiego rządu Elisabeth Borne kilka dni temu mówiła wprost o konieczności przygotowania się do racjonowania energii.