40,9 pkt - tyle, według czwartkowego odczytu agencji S&P Global, wyniósł wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu w sierpniu br. Był to odczyt niższy od prognoz, najniższy od maja 2020 r. i czwarty z rzędu poniżej progu 50 pkt (po 48,5 pkt w maju, 44,4 pkt w czerwcu i 42,1 pkt w lipcu).
Te 50 pkt to taki neutralny poziom PMI. Gdy jednak wskaźnik spada poniżej tej granicy, to najogólniej rzecz biorąc oznacza to, że sytuacja w sektorze przemysłowym się pogarsza (a gdy jest powyżej 50 pkt, to branża rozwija się). Wskaźnik jest przygotowywany na podstawie miesięcznych odpowiedzi na kwestionariusze przesyłane kadrze kierowniczej w ponad 200 firmach produkcyjnych.
Do najniższych "covidowych" poziomów jeszcze trochę brakuje (wówczas 31,9 pkt), ale coraz bliżej jest drugiego historycznego dołka czyli wyniku z grudnia 2008 (38,3 pkt)
- wyliczają ekonomiści mBanku. A ekonomiści PKO BP zauważają, że obecny epizod spadkowy PMI poniżej 50 pkt jest najszybszy i najbardziej gwałtowny, nie licząc reakcji na lockdown z kwietnia 2020 r.
Jak zauważa Daniel Kostecki, dyrektor polskiego oddziału firmy Conotoxia, PMI dla polskiego przemysłu w sierpniu wypada bardzo blado na tle innych krajów Europy i świata.
Czy rzeczywiście jest aż tak fatalnie? Zebraliśmy komentarze z różnych ośrodków analitycznych. Zdaniem ekonomistów PKO BP, wskaźnik PMI najprawdopodobniej przeszacowuje skalę dekoniunktury. Ale już np. analitycy Santander Bank Polska widzą w danych o PMI sygnał "poważnego spowolnienia" w przemyśle.
Mimo wszystko tendencje są jednoznaczne.
Dane jasno wskazują kierunek, w którym zmierza polskie przetwórstwo i wyzwania, z którymi się mierzy - gwałtowne odwracanie się cyklu zapasów, ostre hamowanie popytu i znaczny wzrost kosztów energii
- wskazują. Gwoli wyjaśnienia - pod koniec 2021 r. i w pierwszym kwartale 2022 r. mieliśmy w Polsce do czynienia z bardzo dużym cyklem akumulacji zapasów przez firmy (w obawie przed wzrostem cen półproduktów i problemów z dostawami). To podbijało PKB, windowało też PMI. Teraz cykl się odwrócił, co miało swój efekt także w złych danych o 2,1-procentowym skurczeniu się polskiej gospodarki w drugim kwartale br. względem pierwszego (największy spadek PKB kwartał do kwartału spośród krajów OECD).
Ekonomiści w komentarzach po danych o PMI Polski wskazują na szereg mało optymistycznych szczegółów najnowszego odczytu agencji S&P Global. Chodzi nie tylko o m.in. spadek produkcji i nowych zamówień (najszybszy od maja 2020 r.), ale też np. fakt, że spada także chęć pracodawców przemysłowych do zatrudniania nowych pracowników. Ba, część nawet redukuje etaty. S&P Global wskazuje, że sierpień był trzecim z rzędu miesiącem ze spadkiem zatrudnienia. Co więcej, był on najostrzejszy od ponad dwóch lat.
Spadły produkcja i nowe zamówienia. Słabszy popyt był zdaniem firm determinowany wysokimi cenami. Koszty producentów jak i ceny wyrobów gotowych rosły (choć w wolniejszym tempie), a same subindeksy w tych kategoriach pozostały na podwyższonych poziomach. Spadł wskaźnik dotyczący zatrudniania. Powodami było zarówno nieuzupełnianie wakatów jak i zwolnienia
- konkludują ekonomiści mBanku.
Raport potwierdza, że sektor przemysłowy znajduje się w recesji i wspiera nasze przewidywania, że aktywność gospodarcza w Polsce będzie prawdopodobnie dalej spowalniać w drugiej połowie 2022 r. Spadki przemysłowych PMI za sierpień zanotowały również Niemcy i cała strefa euro
-dodają ekonomiści z Santander Bank Polska.
Dane PMI za sierpień wpisują się w nasze oczekiwania spadku wartości dodanej w przemyśle w trzecim kwartale br. względem drugiego kwartału br., co zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia technicznej recesji w Polsce. Perspektywy na czwarty kwartał 2022 r. zarówno dla przemysłu, jak i całości gospodarki, obarczone są znaczącą niepewnością dotyczącą opłacalności produkcji wobec bardzo wysokich cen energii i surowców energetycznych, a także ich dostępności. Pomimo ryzyk recesji w gospodarce inflacja podbijana wysokimi kosztami nadal narasta
- reasumują eksperci z Banku Millennium.
Do najnowszych danych o PMI ustosunkował się także premier Mateusz Morawiecki. Przyznał m.in., że widzi spadek liczba zamówień zagranicznych.
Aktywność gospodarcza w ostatnich miesiącach słabnie. Jest to związane z bardzo trudną sytuacją ekonomiczną w całej Europie. Widać wyraźnie, że eksporterzy mają wyraźne problemy i to pomimo słabnięcia złotówki. To oznacza, że rzeczywiście spada liczba zamówień za granicą, a zamówienia zagraniczne są bardzo ważną częścią polskiej produkcji, bo Polska produkuje bardzo dużo na potrzeby rożnych koncernów i klientów za granicą
- mówił Morawiecki w piątek podczas konferencji prasowej w Osiecku.
Mijający tydzień zdecydowanie nie przyniósł rewelacyjnych danych z polskiej gospodarki. W środę GUS w tzw. szybkim szacunku podał, że inflacja w sierpniu sięgnęła 16,1 proc. To najwięcej od 25 lat. Większość ekonomistów spodziewała się delikatnego spadku inflacji po odczycie 15,6 proc. z lipca. Okazało się, że tempo wzrostu cen jeszcze przyspieszyło. Gorzką satysfakcję może mieć prezes NBP Adam Glapiński i jego aparat analityczny, bo on akurat ostrzegał, że w sierpniu inflacja jeszcze mogła podskoczyć.
Również w środę GUS podał najnowsze dane o PKB Polski w drugim kwartale br. PKB (niewyrównany sezonowo) wzrósł realnie o 5,5 proc. rok do roku, natomiast kwartał do kwartału spadł o 2,1 proc. (odczyt niewyrównany sezonowo). Dane nie są dramatyczne, ale jednak wniosek z nich i prognoz na przyszłość są jednoznaczne - polska gospodarka hamuje.