Polscy przewoźnicy rozpoczęli w poniedziałek przed godz. 11:00 protest na przejściu granicznym w Dorohusku. W ramach protestu ruch został całkowicie zablokowany - również dla ukraińskich kierowców.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
"Kłopoty na granicy polsko-ukraińskiej, przepychanki między kierowcami, nerwowa atmosfera" - pisał na Twitterze Szymon Kępka, dziennikarz TOK FM. Wymienił powody. "Wolne tempo odpraw, nie działa pas do pomocy humanitarnej, apele do rządu bez odzewu" - czytamy.
Po stronie ukraińskiej kolejka pojazdów ma już około 60 kilometrów. Ruch blokuje ponad 30 ciągników siodłowych i 50 protestujących - podaje "Rzeczpospolita". - Domagamy się przywrócenia przejazdu dla pustych pojazdów, które przez kilka lat mogły bez problemu szybko przejechać przez granicę. Domagamy się też przywrócenia zezwoleń na wjazd do Polski ukraińskich samochodów i zwiększenie ilości odpraw fitosanitarnych - powiedział w rozmowie z Onetem Łukasz Białas, szef protestujących przewoźników.
Jak wskazał, kierowcy podczas próby przejazdu przez przejście graniczne w Dorohusku "są napadani, wybijane są szyby, łamane lusterka". - Jednemu z kolegów przerysowali nową chłodnię, innemu powybijali lampy w samochodzie. Nie wspomnę o pobitych kierowcach. Doszło do sytuacji, że otworzyli drzwi i jeden z naszych dostał rurą. To się ciągle dzieje - dodał.
Łukasz Białas zapowiedział w rozmowie z Onetem, że kierowcy będą blokować przejście do skutku, a jeśli to nie pomoże, może nastąpić blokada całej granicy z Ukrainą. Natomiast "Rzeczpospolitej" przekazał, że blokada może potrwać nawet do 5 października - do tego dnia uzyskał pozwolenie na blokadę.
Jak podaje Onet, 2 września Polska przekazała Ukrainie notę dyplomatyczną w sprawie sytuacji przy przejściu granicznym w Dorohusku. W poniedziałek po stronie ukraińskiej odbywa się spotkanie z przedstawicielami polskich i ukraińskich służb granicznych, a wojewoda lubelski Lech Sprawka "jest w drodze na spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim" w tej sprawie.
Tymczasem polscy przedsiębiorcy nie wykluczają, że jeśli dzisiejsze rozmowy nie przyniosą oczekiwanych rezultatów, blokada może objąć także pozostałe duże przejścia graniczne z Ukrainą - Rawę, Korczową i Medykę - informuje "Rzeczpospolita".
Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych wskazał w rozmowie z dziennikiem, że ZMPD zorganizowało 1 września z ukraińskim stowarzyszeniem przewoźników ASMAP Ukraina posiedzenie robocze. Zaproszono na nie przedstawicieli wszystkich służb funkcjonujących na przejściach granicznych, a także Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi i podległych temu resortowi inspekcji, Krajową Administrację Skarbową, Ministerstwo Infrastruktury oraz szefa KPRM Michała Dworczyka.
- Wszyscy zignorowali nasze zaproszenie i nawet wywoływani do tablicy zastępcy szefów resortów nie odezwali się - powiedział Jan Buczek.
Protestujący wskazują, że wracające z Ukrainy do Polski puste ciężarówki muszą oczekiwać nawet kilka dni na odprawę. Problem występuje tam od tygodni. W połowie sierpnia br., gdy przed przejściem granicznym w Dorohusku powstała kolejka licząca 1 900 ciężarówek, kierowcy musieli czekać 86 godzin na odprawę.
Z kolei pod koniec czerwca Straż Graniczna tymczasowo zawiesiła ruch samochodów osobowych na polsko-ukraińskim przejściu granicznym Dorohusk-Jagodzin. Odprawiano jedynie pojazdy ciężarowe oraz tymczasowo regularne połączenia autobusowe.
Decyzję podjęto w związku ze wzmożonym ruchem na tym przejściu granicznym. Kolejka samochodów do przejścia granicznego w Dorohusku miała 35 kilometrów. Według policji na przekroczenie granicy czekało ponad 400 ciężarówek, a szacowany czas oczekiwania na odprawę sięgał 20 godzin.