Zdaniem ekspertów w przyszłym roku rząd będzie miał wyjątkowo duże potrzeby pożyczkowe. Pozyskać trzeba będzie, jak wyliczają specjaliści dla "Rzeczpospolitej", co najmniej 270 mld zł. Kwota ta jednak może być ostatecznie znacznie wyższa i sięgnąć nawet 390 mld zł.
Nie chodzi tu o standardowe wydatki budżetu, ale o wszystko to, co jest dodatkowym kosztem. Pierwszą kwotę wskazuje Marcin Luziński, ekonomista Santander Bank Polska. Chodzi o ewentualne przedłużenie tarczy antyinflacyjnej. Uszczuplenie dochodów może sięgnąć z tego tytułu 33 mld zł.
Kolejny wydatek na liście rządu to "prezenty" dla seniorów. Oprócz 14-tki możliwa jest bowiem i 15-tka. A to oznaczałoby konieczność znalezienia kolejnych 23 mld zł. W mediach pojawiają się też głosy dotyczące ewentualnej waloryzacji 500 plus. Gdyby miało do niej dość, zdaniem ekspertów kosztowałoby to rząd kolejne 15 mld zł.
Gigantycznym wydatkiem może okazać się wsparcie związane z kryzysem na rynku energetycznym. Dodatek węglowy i inne tego typu działania mogą pochłonąć - zdaniem analityków Credit Agricole Bank Polska - kolejne 47 mld zł. Kwota ta nie uwzględnia przedsiębiorstw czy instytucji użyteczności publicznej.
"W sumie bank wylicza, że powyższe dodatkowe działania mogą zwiększyć potrzeby pożyczkowe brutto o ok. 120 mld zł, do ok. 390 mld zł. W relacji do PKB wyniosłyby one 11,7 proc. i byłyby największe od 2010 r." - czytamy w analizie.
Na tle tych wydatków warto wspomnieć o projekcie budżetu. W ostatnim dniu sierpnia rząd przedstawił projekt ustawy, zgodnie z którą dochody państwa w 2023 roku wynieść mają 604 mld zł i być niższe od wydatków o 65 mld zł. Oznacza to, że właśnie tyle wynosić ma deficyt budżetu centralnego.
Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR, w opinii przygotowanej dla next.gazeta.pl podkreśla, że zaplanowany deficyt ma niewiele wspólnego z ekonomiczną rzeczywistością. Zadłużenie państwa jest bowiem znacznie większe.
- Liczba 65 mld zł to oszustwo w biały dzień. To "patobudżet". To kpina ze zdrowego rozsądku, parlamentu i obywateli. Rząd niby ściga mafie vatowskie, a sam ma równoległy budżet na "czeki z tektury" - ocenia ekonomista. - Równoległy budżet, raj wydatkowy Morawieckiego rośnie w kosmicznym tempie. Niby deficyt to 65 mld zł, a zadłużenie wraz z rajem wydatkowym premiera wrośnie o 190 mld zł. Gdzie reszta? - dodaje.