Inflacja we wrześniu wystrzeliła niespodziewanie mocno. Według szybkiego szacunku GUS, wskaźnik poszybował do 17,2 proc. w ujęciu rok do roku. To potężny skok, bo z 16,1 proc. miesiąc wcześniej - to ponad jeden cały punkt procentowy!
Na razie mamy wstępne dane i niewiele szczegółów. Wiadomo, że górę mocno poszły ceny związane z energią: o 44,2 proc. w porównaniu z wrześniem ubiegłego roku (to zapewne przez m.in. drogi węgiel). Żywność i napoje bezalkoholowe o 19,3 proc. i paliwa do prywatnych środków transportu - o 18,3 proc. (choć te ostatnie w ujęciu miesiąc do miesiąca już ładnie taniały, o 2,1 proc., ceny w poprzednich dwóch kategoriach wciąż szły w górę, o odpowiednio 3,7 i 1,7 proc.).
Odczyt zaskoczył chyba wszystkich. Średnia oczekiwań ekonomistów i analityków zakładała przyspieszenie inflacji do 16,5 proc. w ujęciu rocznym. Niektórzy celowali w 17 z przodu, ale to, co podał GUS, jest powyżej tych najczarniejszych prognoz.
Takie prognozy na 17-procentową (równo) inflację mieli m.in. ekonomiści mBanku. I oni są zaskoczeni, ale najbardziej wcale nie cenami żywności czy energii. "Prawdziwym zaskoczeniem jest inflacja bazowa, która prawdopodobnie wzrosła do 10,7-10,8%. TO SIĘ ROZPĘDZA!" - napisali w szybkim, krótkim komentarzu na Twitterze.
To na razie szacunki, bo oficjalne dane o inflacji bazowej poznamy dopiero 17 października, już po opublikowaniu przez GUS pełnych danych dotyczących cen we wrześniu (14 października). Ale eksperci dość dokładnie wyliczają wskaźnik bazowy, podobnie wrześniową inflację bazową szacują bank Pekao SA (około 10,7 proc.), ING (10,6-10,7 proc.), PKO BP (10,6-10,7 proc.) i już nieco mniej Polski Instytut Ekonomiczny (10,5 proc.).
Inflacja bazowa w najczęściej przytaczanej wersji to taki wskaźnik dynamiki cen, który nie bierze pod uwagę najbardziej zmiennych cen żywności i energii. Jeżeli wyraźnie i nieustannie rośnie, oznacza, że zjawisko inflacji rozlało się szeroko i mocno osadziło. Dlaczego rośnie? Analitycy mBanku podejrzewają, że "winna" może być, sezonowo, edukacja. Niewykluczone, że do tego doszły jeszcze wyższe ceny w kategorii łączność, bo zaczęły się już indeksacje umów.
"Wygląda na to, że firmy testują możliwości przerzucania cen na konsumentów" - konkludują. I to tak bardzo, jak w tym roku jeszcze nie było tego widać. "Nie mieliśmy jeszcze w tym cyklu tak silnej zmiany inflacji bazowej w ujęciu oczyszczonym z wahań sezonowych" - piszą.
Nie oni jedni mają taki wniosek. "To nowa fala przerzucania kosztów firm na detal" - wybija ING.
"Inflacja bazowa pozostanie podwyższona przez cały przyszły rok. Przedsiębiorcy będą podnosić ceny w związku z rosnącymi kosztami surowców. Dodatkowo państwa Unii Europejskiej powiększają wsparcie fiskalne - to obniży szczyt inflacji, ale przedłuży okres jej trwania" - to opinia PIE.
Co to oznacza? W najbliższej przyszłości to, że RPP będzie musiała chyba odłożyć na później przedstawiany przez Adama Glapińskiego, szefa Narodowego Banku Polskiego, plan kończenia cyklu podwyżek stóp procentowych. Najbliższa posiedzenie decyzyjne Rady Polityki Pieniężnej za kilka dni. Biorąc pod uwagę dzisiejszy odczyt inflacji i wcześniejsze osłabienie złotego, RPP jej członkowie mogą nie mieć wątpliwości, że stopy procentowe powinny dalej rosnąć.