Rosja ograniczyła przesył gazu do kolejnych krajów. Od dziś dostawy błękitnego paliwa do Mołdawii są ograniczone przez Gazprom o 30 procent - wbrew kontraktowi, jaki łączy rosyjską firmę z mołdawskim Moldovagazem.
Gazprom postanowił też ograniczyć dostawy gazu na włoski rynek poprzez hub w Austrii. Rosjanie stwierdzili, że austriacki regulator rynku gazu nie przydzielił im wystarczających mocy przesyłowych przez system gazociągów, by mogli spełnić swoje zobowiązania wobec odbiorców we Włoszech.
Część komentatorów twierdzi jednak, że Kreml konsekwentnie realizuje politykę ekonomicznej presji na Europę. Rosja jeszcze przed agresją na Ukrainę Moskwa spekulowała cenami gazu, by w już po ataku na swojego sąsiada, zacząć regularnie wstrzymywać dostawy błękitnego paliwa. Powodując tym samym zwyżkę jego ceny na rynkach. Dodatkowo sama wykluczyła z przesyłu gazociąg jamalski, biegnący przez Polskę, nakładając sankcje na jego polskiego operatora. Rosjanie obecnie dostarczają Europie gaz przez gazociągi biegnące przez Ukrainę oraz Turcję.
Ograniczenie przesyłu gazu to kolejny cios, który może utrudnić przetrwanie Europie zimy. Na początku tygodnia doszło bowiem do wysadzenia rurociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Wiele wskazuje na to, że surowiec z Rosji nie będzie już mógł być nimi transportowany. Wciąż nie wiadomo, kto stoi za uszkodzeniem dwóch gazociągów, za pomocą których gaz Rosji mógł trafiać do Europy. Wielu komentatorów mówi o możliwym sabotażu. Sejsmolodzy potwierdzają, że aparatura wykryła co najmniej dwie eksplozje.
Jak twierdzi Dominik Brodacki z think tanku Polityka Insight zniszczenie gazociągów może przynieść trwałe skutki. - Eksperci podkreślają, że kiedy do rury dostanie się słona woda, naprawa może być już niemożliwa - stiwerdził. Wyjaśnił jednocześnie, że zniszczenie rurociągów na obecną podaż gazu w Europie to nie wpłynie. - Nord Stream 1 i Nord Stream 2 i tak nie przesyłały gazu - wyjaśnił.
Ograniczenia transferu gazu wraz z uszkodzeniem infrastruktury będą oznaczać poważne konsekwencje dla UE. - W efekcie Europa straci drugą obok gazociągów przez Ukrainę największą trasę dostaw gazu. Utrudni to zapewnienie przyszłej podaży gazu i zwiększy wahania jego cen. Dla Rosji strata jest trudna do oceny, zależy od interpretacji. Można przyjąć, że przyspiesza to utratę przez nią europejskiego rynku gazu. Unia traci przez wysokie ceny gazu i konieczność zacieśnienia ochrony tego typu infrastruktury. Jak na razie główne implikacje incydentu na Bałtyku są niewymierne, bardziej polityczne, co nie znaczy, że szybko się to nie zmieni - podsumował ekspert.