7,60 zł za litr - taką średnią cenę diesla na polskich stacjach na dzień 6 października (czwartek) podawała firma BM Reflex. Od tego czasu sytuacja jeszcze się znacząco pogorszyła, każdego dnia przybywa stacji benzynowych z cenami rzędu nawet 7,99 zł. Jest to zresztą cena zgodną z prognozą BM Reflex z zeszłego tygodnia.
Rosną też ceny benzyny "95". 6 października wynosiły one średnio 6,58 zł za litr, ale i w tym przypadku zaczyna spełniać się projekcja BM Reflex o podwyżkach do poziomu 6,80-6,90 zł w tym tygodniu.
Dla porównania jeszcze np. 22 września BM Reflex podawał, że ceny benzyny "95" to średnio 6,24 zł/l, a diesla 7,12 zł/l.
Co się dzieje? Po pierwsze, drożeje ropa oraz wyroby gotowe na rynku ARA (porty Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) - to punkt odniesienia dla hurtowych cen paliw. Ropa WTI (amerykańska) kosztuje obecnie ok. 92 dolary za baryłkę wobec nawet ok. 76 dolarów pod koniec września, Brent (europejska) podrożała w tym czasie z ok. 84 dolarów za baryłkę do ponad 97.
Zwyżki cen ropy naftowej to reakcja rynku na środową decyzję OPEC+ (23 producentów ropy naftowej w tym Rosja). OPEC+ zdecydował o zmniejszeniu limitów wydobycia o 2 mln baryłek na dobę. Nowe limity produkcji mają obowiązywać od listopada do grudnia 2023 roku. W rzeczywistości oznacza to realny spadek podaży o 0,6-1 mln baryłek na dobę z tego względu, że produkcja części krajów OPEC+ była i tak niższa od ustalonych wcześniej limitów produkcji, w związku z tym ich obniżenie nie spowoduje realnego spadku wydobycia
- komentował Rafał Zywert z BM Reflex.
Po drugie, kurs dolara amerykańskiego znów przebił 5 zł. Jest o ok. 35 groszy wyższy niż miesiąc temu.
W przeliczeniu na złote baryłka ropy WTI kosztuje już ponad 460 zł, najwięcej od lipca br. i o ponad 80 zł więcej niż dwa tygodnie temu.
Warto też przypomnieć, że z początkiem października znaczna większość sektora stacji benzynowych wycofała się z upustów cenowych rzędu nawet ok. 30-40 gr na litrze paliwa.
Jak wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl Dawid Czopek, zarządzający Polaris FIZ, wzrost szczególnie cen diesla w tym okresie nie dziwi, bo - jak co roku - zaczyna rosnąć popyt na olej opałowy. Tymczasem on oraz olej napędowy to bardzo podobne produkty. Dodatkowo jesienią diesel drożeje także dlatego, że należy do niego dodać substancje powodujące, że paliwo nie zamarza.
W tym roku to ma szczególne znaczenie. Wiele firm na Zachodzie informuje o tym, że wyciąga instalacje na olej opałowy
- mówi Czopek.
Dodatkowo ekspert przypomina o bardzo wysokich marżach rafinerii. Wynikają one z różnicy między ceną wytworzenia a ceną "benchmarkową" paliw z rynku ARA. Ta jest bardzo wysoka, bo brakuje diesla. Jego import spadł w efekcie odwrotu od surowców i paliw z Rosji. Około 20 proc. diesla trafiającego na europejski rynek przed atakiem Rosji na Ukrainę pochodziło z Rosji. Teraz znacząco on spadł, choć nie ustał. Choć warto przypomnieć, że oficjalnego embarga jeszcze nie ma (na import ropy drogą morską do Europy wejdzie w życie od grudnia br., na gotowe produkty naftowe od lutego 2023 r..
Przerób ropy na olej napędowy to teraz dla rafinerii więc "kura znosząca złote jaja". W przypadku benzyny aż takich marż rafineryjnych nie ma, bo Europa nie była tak uzależniona od importu tego paliwa z Rosji.
Dawid Czopek ma nadzieję, że wraz z tym, jak - oby - zacznie się okazywać, że zima nie jest taka sroga, marże na przerobie dieslu mogą spaść i ceny. Presją w dół na ceny ropy powinno w dłuższym horyzoncie być z kolei materializujące się spowolnienie gospodarcze w Europie.