Marek Belka o sytuacji w RPP: Mamy do czynienia ze skrajną centralizacją

- Myślę, że pan prezes zaczyna pisać instrukcje obsługi jak mu szkodzić po ewentualnym zwycięstwie opozycji. To jest bardzo niedobre dla stabilności gospodarki i dla stabilności NBP - mówił Marek Belka w "Studiu Biznes" Gazeta.pl. Były prezes NBP skomentował w ten sposób konflikt w Radzie Polityki Pieniężnej i przestrzegł, że może to mieć przełożenie na wyniki gospodarcze Polski, problem może być zwłaszcza z inflacją.

Konflikt w Radzie Polityki Pieniężnej zaostrza się. We wtorek Adam Glapiński oraz czterej inni członkowie RPP wystosowali list, w którym zagrozili podjęciem kroków prawnych wobec innych członków Rady w związku z ich publicznymi wypowiedziami na temat polityki pieniężnej. Była to reakcja na krytyczne wypowiedzi Ludwika Koteckiego, Przemysława Litwiniuka oraz Joanny Tyrowicz, która opublikowała alternatywną wersję komunikatu po ostatnim posiedzeniu RPP ws. stóp procentowych.

Jak działa Rada Polityki Pieniężnej?

Były prezes NBP był w środę gościem "Studia Biznes". Skomentował w nim wypowiedzi Joanny Tyrowicz w "Porannej Rozmowie" Gazeta.pl, która opowiadała o problemach, jakie napotkała w pierwszych tygodniach pracy jako członkini Rady Polityki Pieniężnej. 

Niestety można powiedzieć, że to nie jest Rada Polityki Pieniężnej, tylko karykatura Rady Polityki Pieniężnej

- stwierdził Marek Belka po wysłuchaniu uwag Tyrowicz.

- Mamy do czynienia ze skrajną centralizacją i utrudnieniem działania członkom RPP. Najbardziej jest dla mnie zaskakujące, że nie mają swobodnego prawa do personelu, czyli do pracowników, analityków - mówił dalej były prezes NBP. 

Jak dostaje się dokument, zawsze potrzebny jest jakiś komentarz, jakieś pogłębienie. O ile mogę wnioskować z tego co powiedział prof. Litwiniuk, jest to niemożliwe. To jest utrudnianie działania konstytucyjnego organu, jakim jest RPP

- stwierdził Belka. 

Zobacz wideo Studio Biznes odc. 129

Prowadzący wywiad Łukasz Kijek zauważył, że NBP ma kilkuset analityków oraz że jest to zdaje się najlepszy dział analiz makroekonomicznych w Polsce. Spytał więc, dlaczego i po co ktoś próbuje ukrywać, czy odciąć od ich wiedzy członków RPP?

- Jest to chyba obawa, że poszczególni członkowie RPP mogą mieć inne poglądy niż te, które głosi prezes (NBP - red.) lub cała Rada, a on w jej imieniu - tłumaczył ekonomista.  - Za moich czasów konferencja prasowa obywała się bezpośrednio po posiedzeniu decyzyjnym. Ja uczestniczyłem w tej konferencji razem z dwoma rotacyjnie wybieranymi członkami Rady. I oni oczywiście zabierali głos. Choć muszę powiedzieć, że rzadko kiedy zabierali głos w sposób kontradyktoryjny. Bo myśmy przecież uzgadniali wspólne stanowisko i ono przeważnie było wynikiem kompromisu - tłumaczył Belka. 

Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl

Prezes NBP w ostatnich miesiącach często podkreślał, że wypowiada się w imieniu RPP. Krytyka jego opinii przez część członków organu ustalającego poziom stóp procentowych w kraju wdaje się jednak przeczyć, by rzeczywiście prezentował wspólne, kompromisowe stanowisko. Marek Belka został więc poproszony o wyjaśnienie, jakie procedury obowiązywały, gdy to on przewodził RPP, bo dziś po posiedzeniu Rady wypowiada się jedynie Adam Glapiński.

- O ile sobie przypominam, nie było przypadku votum separatum, żeby ktoś z Rady zagłosował przeciwko tekstowi komunikatu końcowego. Natomiast my ten komunikat dyskutowaliśmy w szczegółach i jego poszczególne sformułowania były wynikiem bardzo niekiedy ożywionej dyskusji. Decyzja o stopach procentowych była głosowana i tu były większości, albo 5 do 5 - pamiętam takie sytuacje. Natomiast sam komunikat był przedmiotem dyskusji, kompromisu i - mogę się mylić - ale wydaje mi się, że ani jednego votum separatum nie było -  tłumaczył były przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej. 

Marek Belka o konflikcie w RPP

Belka został też zapytany, jak ocenia list członków RPP, w którym grożą oni innym zgłoszeniem do prokuratury. 

- Myślę, że prezesowi Glapińskiemu ktoś źle doradza. (...) Ktoś kiedyś zajrzy w działania i wypowiedzi prezesa Glapińskiego i będzie mógł ten sam argument wytoczyć przeciwko niemu. Myślę, że pan prezes zaczyna pisać instrukcje obsługi jak mu szkodzić po ewentualnym zwycięstwie opozycji. To jest bardzo niedobre dla stabilności gospodarki i dla stabilności NBP - mówił Marek Belka. 

Prowadzący wywiad Łukasz Kijek zapytał również, kto jest zatem winny całej tej sytuacji? Postawił też tezę, że odpowiedzialny jest Adam Glapiński, który doprowadził do stanu, w którym konflikt wyszedł poza RPP.

- Faktem jest, że prezes Glapiński bardzo otwarcie identyfikuje się z polityką rządu. Ja nigdy nie byłem zwolennikiem tego, żeby bank centralny był na wojnie z rządem. Nauczyło mnie tego doświadczenie z wielkiego kryzysu z 2008 i 2009 roku. - stwierdził Marek Belka.

To jest bardzo szkodliwa sytuacja, gdy te dwie instytucje [NBP i rząd - dop. red.] ze sobą walczą. Ale to nie oznacza także podporządkowania banku centralnego rządowi. Wydaje mi się, że zbyt ostentacyjnie, zarówno w formie jak i treści, działania banku wspierają działania rządu. To jest także w treści odejście od głównego mandatu NBP, jakim jest stabilizacja waluty

- uważa były prezes NBP.

Zapytany o to, czy ze względu na nierealizowanie mandatu RPP i konflikt w niej, prezes Adam Glapiński powinien zostać odwołany, Marek Belka odmówił odpowiedzi. 

Co problemy w RPP oznaczają dla gospodarki?

Rada Polityki Pieniężnej jest instytucją kluczową dla działania gospodarki, szczególnie gdy jest wysoka inflacja i powinno się politykę pieniężną zaostrzać. Co więc oznacza dla niej wewnętrzny konflikt? 

- To oznacza wyższą inflację w przyszłości. Dlaczego? Ponieważ taka Rada, a w istocie jej brak, oznacza, że nasza wiarygodność na rynkach kapitałowych się jeszcze zmniejszy, to oznacza odpływ kapitału. A wciąż nie jest tak, że my go mamy za dużo i wszystkim pożyczamy. Raczej jest dzisiaj odwrotnie i to my chcemy od kogoś pożyczyć. A to oznacza pogłębienie tendencji do osłabiania złotego i wyższą inflację. W Polsce kupujemy przecież gaz, ropę i szereg innych surowców za dolary. Jeżeli złoty w stosunku do dolara osłabił się o 20 proc., a ceny powiedzmy gazu wzrosły o 5-10 proc., to przekłada się na 30 proc. podwyżkę cen gazu w Polsce, a to jest oczywisty czynnik proinflacyjny - tłumaczył Marek Belka. 

Joanna Tyrowicz mówiła w "Porannej Rozmowie" Gazeta.pl, że realnie inflacja wynosi już ponad 20 proc. Dodała jednak, że ze względu na brak analiz procesów cenotwórczych, trudno w rzeczywistości szacować, jak wysoki jest wzrost cen. Marek Belka powiedział natomiast, że przed rokiem oceniał, iż "szczyt inflacyjny będzie na poziomie 18 proc. i będzie to mniej więcej pod koniec tego roku". Powołując się na Tyrowicz również mówił, że tarcze antyinflacyjne obniżają wskaźnik o 3 punkty proc., a jednocześnie rząd "dosypywaniem ciągle pieniędzy" prowadzi "konsekwentnie proinflacyjną politykę".

Należy mieć tylko nadzieję na to, że po pierwsze rynki surowcowe nieco się ustabilizują i to nie jest bezpodstawna nadzieja. Po drugie -  spowolnienia gospodarczego i recesji nie przewiduję w Polsce, ale w Europie są bardzo prawdopodobne - recesja niewątpliwie spowolni ten wzrost cen. Ale to jest najgorszy sposób walki z inflacją

- mówił Marek Belka. 

Marek Belka: Inflacja zaczyna być inflacją galopującą

Joanna Tyrowicz mówiła również, że inflacja nie spadnie do 2,5 proc. celu inflacyjnego w horyzoncie polityki pieniężnej. Jak dodała, także ani Fed, ani EBC też nie przewidują, że stanie się to też w USA czy strefie euro w ciągu dwóch lat. 

Przypomnę, że już mniej więcej rok temu, gdy inflacja była jeszcze jednocyfrowa, ale już wysoka, powiedziałem, że myśmy już utracili kontrolę nad inflacją. Ona się rozwija w tempie umiarkowanym, ale jednak stale

- stwierdził Marek Belka.

- Inflacja zaczyna być inflacją galopującą i taką inflację będzie można wyhamować jedynie przez dość radykalne ograniczenie tempa wzrostu gospodarczego. Nie wiem, czy będzie to problem dwóch trzech lat, czy dziesięciu, ale mam nadzieję, że to będzie możliwie najkrócej. Jeśli tak wysoka inflacja utrzyma się przez wiele lat, doprowadzi to do degeneracji gospodarczej. To nie jest tylko ubożenie ludności - choć jest to bardzo dotkliwe dla ludzi w niektórych grupach społecznych - ale cała gospodarka murszeje i traci na konkurencyjności - przestrzegł Marek Belka. 

Więcej o: