Fabryki jeszcze nie zwalniają na potęgę. Ale niektóre skróciły tydzień pracy. "Czujemy kryzys"

Obroty spadające o 30 proc., konieczność wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy, a nawet prowadzenie działalności pomimo finansowych strat. Polskie firmy nie zwalniają jeszcze na masową skalę, ale przyznają, że czują kryzys.

Coraz więcej fabryk obawia się, że będzie zmuszona do ograniczenia produkcji. Przedstawiciele kilku branż jednym głosem mówią, że tracą klientów i zamówienia. Masowe zwolnienia jeszcze się nie zaczęły, ale to nie oznacza, że pracodawcy nie zaczęli dostosowywać się do nowej sytuacji.

Zobacz wideo Czopek: W słoneczne i wietrzne dni, widzimy spadki cen energii o kilkaset złotych

Produkują palety, przez wzrost cen surowca tracą klientów

Opinie właścicieli firm zebrał portal WP. - Czujemy kryzys - stwierdza jednoznacznie w rozmowie z serwisem Piotr Suwaj z Drewpolu, producent palet. Przyznaje, że obroty firmy spadły o 30 proc. - Ceny palet nie są stabilne, ponadto na skutek ignorowania postulatów branży drzewnej monopolista, jakim są Lasy Państwowe, wprowadza od stycznia 2023 r. wzrost cen surowca drzewnego o 40 proc., co musi przełożyć się na wzrost cen opakowań - mówi. 

Inny przedsiębiorca, który nie chce zdradzać tożsamości, obawia się jeszcze większych konsekwencji. - Straciłem właśnie dużego klienta. To wielka fabryka płytek ceramicznych w Polsce. Dla mnie to potężny cios. Ograniczyli produkcję, być może całkowicie się zamkną - przyznaje. 

Czterodniowy tydzień pracy w dużej polskiej firmie. "Spadająca liczba zamówień"

Kryzys dotyka też branżę deweloperską, która przez olbrzymi spadek dostępności kredytów nie potrzebuje już tulu drzwi czy okien. Odczuła to m.in. fabryka Fakro, jeden z najbardziej uznanych producentów. Była zmuszona wprowadzić czterodniowy tydzień pracy.

- Koniunktura w branży budowlanej jest cykliczna, obecnie odczuwamy wyraźne spowolnienie - wyjaśnia Janusz Komurkiewicz, członek zarządu Fakro.

Huta produkująca znicze na krawędzi. Przez ceny gazu

Wielu przedsiębiorców stara się utrzymać na powierzchni i walczy o przetrwanie. Oraz o miejsca pracy. Tak jest w przypadku Huty Szkła Gloss z Wielkopolski. - Apele, które wystosowaliśmy medialnie oraz pisemnie do ministerstw nie przyniosły żadnego skutku. Nie otrzymaliśmy żadnej pomocy ze strony rządowej - przyznaje w rozmowie z Gazeta.pl Łukasz Busz, prezes spółki. 

Spółka wpadła w problemy przez drastyczne zwiększenie cen gazu przez PGNiG. - Obecnie prowadzimy produkcję na stracie finansowej, gdzie głównym czynnikiem zaburzającym płynność finansową jest właśnie cena paliwa gazowego - przyznaje szef firmy. 

Pracę może stracić 100 tys. osób

Dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich Konrad Płochocki nie ukrywa, że sytuacja robi się dramatyczna. - Za sierpień spodziewany się równie złych danych, jeżeli nie gorszych. Więc ta druga połowa roku będzie bardzo zła - przyznał. I dodał, że "wszystkie prognozy pokazują, iż rok 2023 raczej nie przyniesie znaczącego odbicia" - mówi cytowany przez TOK FM. 

-  Jeżeli trend się utrzyma, to w przyszłym roku stracimy co najmniej kilka procent pracujących. Oznacza to ponad 100 tys. utraconych miejsc pracy - mówił w rozmowie z Tomaszem Settą. 

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: