W sobotę w Warszawie odbyła się konwencja Solidarnej Polski "Tańsza energia dla Polaków". Jak informowaliśmy, przed konwencją doszło do sprzeczki między działaczami AgroUnii a Patrykiem Jakim. W efekcie polityk na jakiś czas utknął w windzie.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podczas swojego przemówienia podkreślił, że unijny system ETS powinien zostać zawieszony na czas wojny. Wskazał, że wiceminister Klimatu i Środowiska Jacek Ozdoba przygotował projekt, który w zadziwiająco prosty sposób pozwala na zawieszenie, co najmniej na czas prowadzenia wojny, konsekwencji wynikających z pakietu klimatyczno-energetycznego w postaci systemu ETS. - Systemu haraczu, który muszą kupować i płacić polskie przedsiębiorstwa a definitywnie, ostatecznie - wszyscy Polacy - dodał.
Zbigniew Ziobro przypomniał, że Solidarna Polska przestrzegała, że konsekwencją przyjęcia pakietu klimatyczno-energetycznego będzie drożyzna, wzrost cen energii oraz wzrost kosztów życia Polaków. - Gdyby argumenty, które podnosiliśmy, zostały wysłuchane, to nie byłoby problemu z polskim węglem, każda polska rodzina mogłaby kupić w polskich kopalniach węgiel za te 900 zł, bo on by był dostępny - mówił. Dodał, że Polska musi obecnie wydawać miliardy na zakup węgla w egzotycznych krajach.
W 2012 roku Solidarna Polska zbierała podpisy nad wypowiedzeniem Pakietu Klimatycznego. Już w 2014 roku minister Zbigniew Ziobro ostrzegał przed wzrostem cen za prąd i ciepło, w związku z mechanizmami zaakceptowanymi przez rząd PO-PSL. Polskie przedsiębiorstwa i elektrownie z powodu nagłych wzrostów cen uprawnień do emisji CO2 zmuszane są do podnoszenia kosztów energii, które uderzają w konsumentów.
Ziobro powtarzał też, że Solidarna Polska "musi bronić polskiej suwerenności" i po raz kolejny komentował spor z UE ws. reformy sadownictwa (przypomnijmy: Polska wciąż nie dostała środków z KPO, bo m.in. Solidarna Polska blokuje wymagane reformy w tej sprawie).
Wskazywaliśmy, że zgoda na tzw. warunkowość, zgoda na dodatkowe uprawnienia władcze Komisji Europejskiej w ramach funduszu odbudowy, będzie miała dramatyczne konsekwencje, będzie skutkować szantażem ekonomicznym wobec naszego kraju, będzie oznaczała liczne upokorzenia, będzie oznaczała być może zablokowanie reformy sądownictwa
- mówił. Dodał także, że niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy nie zgadzali się z nim w tej sprawie i próbowali przekonać Solidarna Polskę do zmiany stanowiska ws. podejścia do wymagań KE.
Jeden z tych kolegów, który takie wystąpienie [niezgodne ze stanowiskiem SP - red.] wygłaszał, niedawno został odwołany z polskiego rządu
- powiedział w pewnym momencie. Była to zapewne "szpila" wbita w odwołanego z rządu Konrada Szymańskiego, ministra ds. Unii Europejskiej w Kancelarii Premiera.
Tego samego dnia odbyło się tez spotkanie Jarosława Kaczyńskiego sympatykami w Myszkowie i w Częstochowie. Prezes PiS krytykował Zachód, a o środkach europejskich mówił:
Prosiłbym, żeby nie myśleć dziś, że Polska rozwija się głównie dzięki środkom europejskim. To jest jeszcze dość znaczący, ale margines środków, które przeznaczamy na rozwój. KPO jest tylko marginesem tej całości, tych ram finansowych, głównych pieniędzy budżetowych, których przynajmniej w tym momencie nikt nie kwestionuje i już pierwsze rachunki niedługo będą płynąć.
Polski KPO to 22,5 mld euro dotacji oraz 12,1 mld euro tanich pożyczek, a o pozostałe przysługujące Polsce 22 mld pożyczek rząd może zwrócić się do Brukseli najpóźniej w 2023 roku. Kiedy Bruksela zatwierdzała polski KPO, szacowano, że Polska - po spełnieniu kamieni milowych i innych warunków - może dostać około 2,8 mld euro dotacji już w trzecim kwartale tego roku, a 3 mld euro i 2 mld euro odpowiednio w pierwszym i trzecim kwartale 2023 roku. Jednak wszelkie wypłaty z KPO blokuje kwestia praworządnościowych "kamieni milowych".