Wielka Brytania doświadcza w ostatnim czasie dość nagłych przetasowań politycznych, które wpływają na to, co dzieje się na rynkach, w tym na kursy walut. Najpierw, kilka tygodni temu, premierka Liz Truss przedstawiła swój plan reform gospodarczych, który inwestorom się bardzo nie spodobał. Funt gwałtownie tracił, nurkowały notowania brytyjskich obligacji rządowych, niebezpiecznie zaczęła wyglądać sytuacja funduszy emerytalnych, inwestujących w te obligacje. Było na tyle poważnie, że Bank Anglii przeprowadził interwencyjny skup papierów wartościowych, żeby nieco uspokoić nastroje.
Wczoraj, w poniedziałek 17 października wieczorem, sytuacja się odwróciła. I to o 180 stopni.
Tego zwrotu dokonał nowy (urzęduje od piątku) minister finansów (formalnie kanclerz skarbu), Jeremy Hunt. Zapowiedział wycofanie rządu z większości pomysłów z planu Truss. Hunt zrezygnował z obniżenia podstawowej stawki podatku dochodowego i w ogóle z większości podatkowych planów Truss.
Szczególnie dużo emocji budziła planowana likwidacja stawki podatku dla najbogatszych. Całość obniżek podatkowych miała kosztować 45 miliardów funtów. Wcześniej już zrezygnowano z obniżki podatku CIT.
Do tego dochodził ambitny plan zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych i firm, który miał pochłonąć 100 miliardów funtów. Teraz Jeremy Hunt mocno ten plan okroił - brytyjska energetyczna "tarcza" ma obowiązywać jedynie do kwietnia, a nie przez dwa lata. W zamian ma zaproponować inny plan, zakładający bardziej ukierunkowaną pomoc, dla najmocniej poszkodowanych grup obywateli.
Tylko rezygnacja z obniżek podatków pozwoli finansom publicznym zaoszczędzić 32 miliardy funtów - zapowiadał w poniedziałek w parlamencie Hunt.
Ten ostry zwrot w polityce gospodarczej pomógł funtowi. Brytyjska waluta umocniła się w poniedziałek wobec dolara o 2 proc. (dziś, we wtorek przed południem, znów jest nieco słabsza). Umacniał się także wobec złotego, choć w przypadku naszej waluty i inne czynniki (kwestia zagrożonych środków z UE) miały tutaj wpływ - teraz, przed 12:00, jeden funt jest wyceniany na rynku na 5,53 zł, wczoraj po południu było to nawet blisko osiem groszy więcej.
Notowania dolara amerykańskiego wobec funta brytyjskiego, wykres meisięczny. Źródło: stooq.pl
Umocnienie dotyczyło także brytyjskich obligacji - tutaj rząd może odetchnąć z ulgą, bo wzrost ceny tych papierów oznaczał wyższe koszty zadłużania się państwa na rynkach.
Dla Liz Truss nie jest to do końca komfortowa sytuacja. Po pierwsze, jej pierwotny plan przeraził inwestorów i utopił funta. Ofiarą stał się minister finansów Kwasi Kwarteng, który zmiany w podatkach ogłaszał 23 września. W miniony piątek stracił stanowisko, pilnie wezwany do kraju w czasie swojej wizyty w Waszyngtonie. Pracował jako kanclerz skarbu mniej niż sześć tygodni, najkrócej od 1970 roku.
Sama Truss słuchała poniedziałkowego wystąpienia Hunta w parlamencie w milczeniu. Później udzieliła wywiadu stacji BBC, w którym wystosowała przeprosiny do Brytyjczyków. - Przyznaję, że popełniliśmy błędy. Przepraszam za nie. Ale je naprawiłam. Mianowałam nowego ministra finansów, przywróciłam dyscyplinę fiskalną - mówiła. Zaapelowała też do członków Partii Konserwatywnej o zjednoczenie się mimo trudnej sytuacji, by spełniać obietnice dane Brytyjczykom. "Bardzo zależy mi na naszym kraju, bardzo zależy mi na naszym sukcesie" - zapewniła.
W Partii Konserwatywnej pani premier są ludzie, którym ostatnia zmiana się nie podoba i część z nich - w tym pięciu parlamentarzystów mówi to otwarcie - chciałaby pozbawić ją funkcji zajmowanej w końcu przez mniej niż dwa miesiące. Premierka we wspomnianym wywiadzie dla BBC zapewniała, że zamierza pozostać na stanowisku. "Niewielu w Pałacu Westminster wierzy, że Truss jest bezpieczna na stanowisku premiera, nawet przy tak znaczącym odwrocie" - pisze "The Guardian". Pałac Westminsterski jest siedzibą brytyjskiego parlamentu.
Do trwałości stanowiska Truss nawiązuje żart, na który pozwolił sobie jeden z tamtejszych tabloidów. "Daily Star" postanowił urządzić swego rodzaju zakład: kto wytrwa dłużej: Liz Truss jako premierka czy główka sałaty, zanim zgnije? "Wyścig" transmitowany na jest na YouTube.
Dlaczego akurat sałata? To porównanie nie zaczęło się od - bardzo lekkiego w końcu w treści - artykułu w tabloidzie, a, jak zauważył amerykański "The Washington Post", od ubiegłotygodniowego tekstu w poważnym tygodniku "The Economist". Określono w nim Truss mianem "Lodowej Damy" ("The Iceberg Lady" - angielskie słowo iceberg oznacza górę lodową), której kariera jako szefowej rządu może być krótsza niż żywot sałaty na sklepowych półkach (w teście bierze udział sałata lodowa).
"Liz Truss już zapewniła sobie miejsce w brytyjskiej historii politycznej. Bez względu na to, jak długo będzie sprawować urząd, zostanie zapamiętana jako premier, którego uścisk władzy był najkrótszy. Pani Truss pojawiła się na Downing Street 6 września. 23 września wysadziła swój własny rząd pakietem niesfinansowanych obniżek podatków i gwarancji cen energii. Jeśli odjąć dziesięć dni żałoby po śmierci królowej Elżbiety II, miała kontrolę przez siedem dni. To mniej więcej okres trwałości sałaty" - napisał tygodnik.
Dziś, 18 października, zakład "Daily Star" wszedł w dzień piąty. Liz Truss na razie trwa na stanowisku, ale już w środę 19 października zmierzy się zapewne z trudnymi pytaniami w cotygodniowym wystąpieniu w Izbie Gmin.