Pierwsza polska elektrownia jądrowa miałaby powstać w gminie Choczewo w województwie pomorskim - taką lokalizację wybrała pod koniec 2021 r. spółka Polskie Elektrownie Jądrowe. Obecnie trzy zagraniczne firmy walczą o kontrakt na budowę bloku jądrowego: amerykańska Westinghouse Electric Company (WEC), francuski koncern energetyczny Électricité de France (EDF) i koreańska spółka Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP).
Jak podaje Business Insider, który powołuje się na swoje źródła, polski rząd miał zająć się kwestią elektrowni jądrowej na zaplanowanym na wtorek posiedzeniu, ale ostatecznie dyskusja została przełożona i może odbyć się najwcześniej w przyszłym tygodniu. Jak czytamy, "trwają jeszcze ostatnie ustalenia".
Serwis podaje również nieoficjalnie, że kwestia polskiego atomu na Pomorzu "jest już rozstrzygnięta, choć formalnej decyzji jeszcze nie ma". Do tej inwestycji ma zostać wybrany amerykański Westinghouse.
Warto tutaj przypomnieć, że już na początku września premier Mateusz Morawiecki mówił o prowadzonej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, która ma być "najdalej rozwinięta".
Z ustaleń serwisu Business Insider wynika również, że polskim atomem mogą zająć się nie tylko Amerykanie. Pierwszą elektrownię jądrową na Pomorzu ma wybudować Westinghouse, ale do prac nad kolejnymi "atomówkami" może przystąpić francuski EDF lub koreański KHNP i "taki scenariusz jest obecnie w rządzie realizowany" - czytamy.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Tymczasem jak ustalił serwis Strefa Inwestorów, Jacek Sasin miał w poniedziałek w Seulu ogłosić, że nadzorowana przez niego spółka energetyczna PGE będzie budowała elektrownię atomową wspólnie z koreańską firmą KHNP. "Byłaby to decyzja niezrozumiała na wielu poziomach, która uderzałaby w odrębny projekt jądrowy realizowany pod nadzorem premiera Morawieckiego od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości" - informuje branżowy portal.
Ostatecznie wizyta w Korei Południowej nie doszła do skutku, a powodem, jak dowiedziała się ze swoich źródeł Strefa Inwestorów, miała być "ekstremalnie ostra reakcja" premiera Mateusza Morawieckiego. Portal wskazuje, że nieudaną inicjatywę Jacka Sasina należy traktować jako pomysł równoległy do projektu jądrowego realizowanego pod nadzorem Morawieckiego.
"Najprawdopodobniej chodziło więc o politykę i sparaliżowanie działań premiera Morawieckiego w obrębie 'prawdziwego' projektu atomowego. To mogłoby się niestety udać. Oferenci zaangażowani w dotychczasowe rozmowy z rządem byliby zapewne zszokowani informacjami napływającymi z Seulu" - czytamy.