Rosyjskie ataki na Ukrainę w ciągu ostatnich 10 dni ukierunkowane były głównie na infrastrukturę energetyczną. Rakiety i drony coraz skuteczniej uniemożliwiają nie tylko dostawy energii elektrycznej, ale i ciepła oraz wody. Przyznają to ukraińskie władze.
- Mamy krytyczną sytuację w całym kraju, ponieważ jeden region jest zależny od drugiego. [...] Cały kraj musi przygotować się na to, że mogą wystąpić przerwy w dostawie energii elektrycznej, wody i ciepła - powiedział w ukraińskiej telewizji Kiryło Tymoszenko, cytowany przez agencję prasową Ukrinform. Podkreślił, że Rosja chce zastraszyć ludność ukraińską. - Dlatego każdy powinien przygotować się do oszczędzania energii elektrycznej - wyjaśnił zastępca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy.
Czy rosyjskie uderzenia na infrastrukturę faktycznie są groźne? W rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnił to ekspert. Sławomir Matuszak, specjalista Ośrodka Studiów Wschodnich, przyznaje, że Rosji udaje się wywołać coraz poważniejsze problemy.
- Ataki rozpoczęły się 10 dni temu. 10 października Rosja zaczęła po raz pierwszy masowo niszczyć infrastrukturę związaną z produkcją energii elektrycznej na terenie całego kraju. I robi to - niestety - dosyć skutecznie. Tak naprawdę po raz pierwszy od wybuchu wojny udało się Moskwie w wyniku ostrzałów zdestabilizować pracę całej sieci elektroenergetycznej. Przerwy w dostawach prądu dotyczą prawie połowy kraju - stwierdził Sławomir Matuszak.
Niszczenie infrastruktury jest bardzo groźne dla Ukrainy. W tej chwili sytuacja może jeszcze nie jest krytyczna, ale skrajnie trudna
- dodał. Jak wyjaśnił, w ciągu ostatnich kilku dni ukraińskiemu operatorowi sieci Ukrenergo udało się przeprowadzić naprawy. I dzięki temu prąd na nowo pojawił się wszystkich obwodach.
Zdaniem rozmówcy Gazeta.pl nie możemy jeszcze w pełni ocenić skali zagrożenia dla Ukrainy. Rosja nie powiedziała bowiem ostatniego słowa.
Ostrzały są kontynuowane. Pomimo tego, że Ukraińcy strącają - przynajmniej tak deklarują - około połowy rakiet i 70-80 proc. dronów kamikadze z Iranu, to jednak część tych ostrzałów jest skuteczna - stwierdził ekspert OSW.
Przyznał, że w wyniku ataków w całym kraju wprowadzono niewielkie przerwy w dostawach energii elektrycznej. W wielu obwodach wprowadzono ograniczenia dotyczące zużycia prądu dla przedsiębiorstw.
Wygląda też na to, że rosyjskie ataki są bardzo przemyślane. Uszkodzeniu ulega bowiem głównie ta infrastruktura, która zapewnia dostęp do energii dla ludności i którą trudno naprawić.
Istota problemu polega na tym, że Rosjanie niszczą nie tyle same elektrownie (choć zdarzają się przypadki ich uszkodzeń), a przede wszystkim stacje rozdzielcze. Remonty, które są przeprowadzane, są prowizoryczne. By całkowicie odnowić taką stację transformatorową, trzeba co najmniej kilka miesięcy - wyjaśnia Sławomir Matuszak.
Dodaje, że problemy będą się mnożyć. Chodzi o dostarczanie wody (brak prądu często powoduje przerwy w jej dostawach), produkcję ciepła.
Pan Kliczko w czwartek powiedział, że właśnie zaczyna się sezon grzewczy w Kijowie. Tymczasem elektrociepłownie również są ostrzeliwane, co może stanowić o wiele poważniejszy problem.
Sławomir Matuszak obawia się, że na skutek rosyjskich działań w warunkach zimowych Ukraińcom będzie bardzo ciężko przetrwać.
Większość ukraińskich miast, szczególnie tych większych jest centralnie ogrzewana. Wydaje się, że celem Rosji jest wywołanie katastrofy humanitarnej - jeśli dojdzie do trwałego wyłączenia ogrzewania w dużych miastach jak np. Kijów czy Charków, może to spowodować kolejną, wielomilionową falę uchodźców - stwierdził ekspert.
Wyjaśnił też, że Rosjanie wiedzą najwyraźniej wiedzą, gdzie uderzać. - Ukraińcy twierdzą, że uderzenia są prowadzone w szczególnie wrażliwe miejsca. Podejrzewają, że cele wskazują rosyjscy pracownicy operatora energetycznego. Rosja doskonale zna ukraińską infrastrukturę, ona jest przecież odziedziczona po Związku Radzieckim, kiedyś to był jeden system. I dlatego Rosjanie wiedzą, co robią - powiedział analityk OSW.
Czy Europa będzie mogła pomóc Ukrainie? Dostarczyć jej energię? Tej pewności niestety nie ma. - Z tego, co rozumiem, to sąsiadujące kraje unijne, z wyjątkiem Słowacji, nie mają nadwyżki energii elektrycznej. To Ukraina eksportowała prąd do Unii Europejskiej Mołdawii przed rosyjskimi atakami. Pomoc - na przykład Słowacji - będzie możliwa w niewielkim stopniu. Na pewno nie w skali, która pozwoli zapewnić potrzeby całego kraju - podsumował Sławomir Matuszak.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl