Czeka nas kolejna, wielomilionowa fala uchodźców? Idzie zima, a Rosja uderza w prąd, ciepło, wodę

Rosja od 10 dni atakuje ukraińską infrastrukturę. Uderzenia są precyzyjne, narastają nie tylko problemy z elektrycznością, ale i ciepłem oraz wodą. - Wydaje się, że celem Rosji jest wywołanie katastrofy humanitarnej. Jeśli dojdzie do trwałego wyłączenia ogrzewania w dużych miastach jak np. Kijów czy Charków, może to spowodować kolejną, wielomilionową falę uchodźców - tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl Sławomir Matuszak, specjalista Ośrodka Studiów Wschodnich.

Rosyjskie ataki na Ukrainę w ciągu ostatnich 10 dni ukierunkowane były głównie na infrastrukturę energetyczną. Rakiety i drony coraz skuteczniej uniemożliwiają nie tylko dostawy energii elektrycznej, ale i ciepła oraz wody. Przyznają to ukraińskie władze.

Zobacz wideo Kobosko o wniosku o konstruktywnym wotum nieufności: Trzeba iść się bić

Rosja atakuję ukraińską infrastrukturę. "Chce zastraszyć ludność"

- Mamy krytyczną sytuację w całym kraju, ponieważ jeden region jest zależny od drugiego. [...] Cały kraj musi przygotować się na to, że mogą wystąpić przerwy w dostawie energii elektrycznej, wody i ciepła - powiedział w ukraińskiej telewizji Kiryło Tymoszenko, cytowany przez agencję prasową Ukrinform. Podkreślił, że Rosja chce zastraszyć ludność ukraińską. - Dlatego każdy powinien przygotować się do oszczędzania energii elektrycznej - wyjaśnił zastępca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy.

Czy rosyjskie uderzenia na infrastrukturę faktycznie są groźne? W rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnił to ekspert. Sławomir Matuszak, specjalista Ośrodka Studiów Wschodnich, przyznaje, że Rosji udaje się wywołać coraz poważniejsze problemy.

Ekspert o atakach na ukraińską infrastrukturę. "Sytuacja jest skrajnie trudna"

- Ataki rozpoczęły się 10 dni temu. 10 października Rosja zaczęła po raz pierwszy masowo niszczyć infrastrukturę związaną z produkcją energii elektrycznej na terenie całego kraju. I robi to - niestety - dosyć skutecznie. Tak naprawdę po raz pierwszy od wybuchu wojny udało się Moskwie w wyniku ostrzałów zdestabilizować pracę całej sieci elektroenergetycznej. Przerwy w dostawach prądu dotyczą prawie połowy kraju - stwierdził Sławomir Matuszak.

Niszczenie infrastruktury jest bardzo groźne dla Ukrainy. W tej chwili sytuacja może jeszcze nie jest krytyczna, ale skrajnie trudna

- dodał. Jak wyjaśnił, w ciągu ostatnich kilku dni ukraińskiemu operatorowi sieci Ukrenergo udało się przeprowadzić naprawy. I dzięki temu prąd na nowo pojawił się wszystkich obwodach.

Ekspert OSW: Ukraińcy strącają rakiety i drony, ale część ataków jest skuteczna

Zdaniem rozmówcy Gazeta.pl nie możemy jeszcze w pełni ocenić skali zagrożenia dla Ukrainy. Rosja nie powiedziała bowiem ostatniego słowa.

Ostrzały są kontynuowane. Pomimo tego, że Ukraińcy strącają - przynajmniej tak deklarują - około połowy rakiet i 70-80 proc. dronów kamikadze z Iranu, to jednak część tych ostrzałów jest skuteczna - stwierdził ekspert OSW. 

Przyznał, że w wyniku ataków w całym kraju wprowadzono niewielkie przerwy w dostawach energii elektrycznej. W wielu obwodach wprowadzono ograniczenia dotyczące zużycia prądu dla przedsiębiorstw.

Rosja nie atakuje tylko sieci energetycznej. Problemy z dostawą wody

Wygląda też na to, że rosyjskie ataki są bardzo przemyślane. Uszkodzeniu ulega bowiem głównie ta infrastruktura, która zapewnia dostęp do energii dla ludności i którą trudno naprawić.

Istota problemu polega na tym, że Rosjanie niszczą nie tyle same elektrownie (choć zdarzają się przypadki ich uszkodzeń), a przede wszystkim stacje rozdzielcze. Remonty, które są przeprowadzane, są prowizoryczne. By całkowicie odnowić taką stację transformatorową, trzeba co najmniej kilka miesięcy - wyjaśnia Sławomir Matuszak.

Dodaje, że problemy będą się mnożyć. Chodzi o dostarczanie wody (brak prądu często powoduje przerwy w jej dostawach), produkcję ciepła.

Pan Kliczko w czwartek  powiedział, że właśnie zaczyna się  sezon grzewczy w Kijowie. Tymczasem elektrociepłownie również są ostrzeliwane, co może stanowić o wiele poważniejszy problem.

Cel Rosji? Wywołanie katastrofy humanitarnej, spowodowanie wielomilionowej fali uchodźców

Sławomir Matuszak obawia się, że na skutek rosyjskich działań w warunkach zimowych Ukraińcom będzie bardzo ciężko przetrwać.

Większość ukraińskich miast, szczególnie tych większych jest centralnie ogrzewana. Wydaje się, że celem Rosji jest wywołanie katastrofy humanitarnej - jeśli dojdzie do trwałego wyłączenia ogrzewania w dużych miastach jak np. Kijów czy Charków, może to spowodować kolejną, wielomilionową falę uchodźców - stwierdził ekspert.

Wyjaśnił też, że Rosjanie wiedzą najwyraźniej wiedzą, gdzie uderzać. - Ukraińcy twierdzą, że uderzenia są prowadzone w szczególnie wrażliwe miejsca. Podejrzewają, że cele wskazują rosyjscy pracownicy  operatora energetycznego. Rosja doskonale zna ukraińską infrastrukturę, ona jest przecież odziedziczona po Związku Radzieckim, kiedyś to był jeden system. I dlatego Rosjanie wiedzą, co robią - powiedział analityk OSW.

Czy Europa będzie mogła pomóc Ukrainie? Dostarczyć jej energię? Tej pewności niestety nie ma. - Z tego, co rozumiem, to sąsiadujące kraje unijne, z wyjątkiem Słowacji, nie mają nadwyżki energii elektrycznej. To Ukraina eksportowała prąd do Unii Europejskiej Mołdawii przed rosyjskimi atakami. Pomoc - na przykład Słowacji - będzie możliwa w niewielkim stopniu. Na pewno nie w skali, która pozwoli zapewnić potrzeby całego kraju - podsumował Sławomir Matuszak.

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: