Mieszkaniec Chrzypska Wielkiego zakupił "węgiel", którym zamierzał ogrzewać tunel z kwiatami. Okazało się, że surowiec nie chciał się zapalić. - Ten węgiel to śmieci, którymi nie da się palić w piecu - mówił mężczyzna.
Przedsiębiorca z Wielkopolski kilka dni temu przed kamerami próbował podpalić "węgiel" na łopacie z pomocą palnika. Ognioodporny surowiec importowany z Australii rozgrzał się, ale płomień się nie pojawił. O sprawie relacjonował TVN24. Pan Bogdan podkreślał, że "węgiel" nie chciał się palić nawet w piecu.
Mężczyzna powiadomił TVN24, że sprzedawca uznał jego reklamację. Jak czytamy, zakupione przez przedsiębiorcę 20 ton "wadliwego towaru" zostanie odebrane w przyszłym tygodniu i trafi do portu. Pan Bogdan dodał, że to nie rozwiązało problemu - wciąż nie ma węgla na zimę.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Ministerka klimatu i środowiska Anna Moskwa skomentowała w piątek przypadek mieszkańca Chrzypska Wielkiego. Mówiła o "eksperymencie TVN". - Ktoś pomylił grilla z węglem do spalania. Dobrze, że ten węgiel się nie spalił na łopacie - powiedziała w Polsat News.
- Dezinformacji jest dużo. Ten węgiel, który wpłynął i wpływa do Polski z PGE Paliwa i Węglokoksu jest certyfikowany, sprawdzany i poddawany testom - podkreśliła. - Gdyby cokolwiek było nie tak, zawsze można dokonać reklamacji - wskazała Moskwa.
Prowadzący program zapytał, czy pojedyncze przypadki, w których węgiel "nie jest węglem" albo jest "koszmarnej jakości" pod względem kaloryczności, mogą być oszustwem.
- Zdecydowanie tak. Pewnie to są jakieś próby mieszania, być może to są "niewęgle". Trudno powiedzieć, ale często to jest dezinformacja, czy właśnie niewłaściwy proces palenia - odpowiedziała Anna Moskwa.
Jakie mogą być przyczyny, że jeden węgiel pali się całkiem dobrze, a inny uchodzi za wręcz niepalny? Skąd doniesienia medialne o tym, że do Polski sprowadzany jest węgiel kiepskiej jakości? Zapytaliśmy o to eksperta.
Prof. dr hab. inż. Piotr Kleczkowski z Akademii Górniczo-Hutniczej w rozmowie z Gazeta.pl przyznaje, że odpowiedź na pytanie, dlaczego jeden węgiel pali się dobrze, a drugi znacznie gorzej, nie jest łatwa. Jego zdaniem sprawy nie ułatwia też fakt, że do Polski płynie węgiel ze wszystkich możliwych źródeł, którego pochodzenie i przeznaczenie nie zawsze jest jasne dla odbiorcy.
- Najbardziej prawdopodobne jest, że ten węgiel australijski czy kolumbijski ma niską zawartość części lotnych. To może być nawet niezły węgiel, ale do innych celów. Ktoś kupił nie taki węgiel, jaki jest potrzebny do kotłów domowych - wyjaśnia prof. Kleczkowski.